Chapter XII

1.6K 178 21
                                    

Ohayou~ ^3^ Mam dla państwa nowy rozdział ^~^ Mam nadzieję, że nie jest, aż tak tragiczny jak mi się wydaje... Powodząka~ xd

*Hikaru*

Z każdym krokiem coraz bardziej ogarniał mnie strach. Chociaż sam zastanawiałem się, czy to już strach czy może niepokój. Las w prawdzie wyglądał radośnie. Było zielono, świeże, chłodne powietrze muskało delikatnie twarz, a drzewa rozsadzane były w sporych odstępach od siebie. Widziałem, że Yuuki zachowywał się dziwnie. Nasłuchiwał każdego, nawet najmniejszego odgłosu. To nie pomagało mi ani trochę w zachowaniu spokoju. Z każdym krokiem las zagęszczał się, robiło się tam coraz ciaśniej, powietrze stawało się coraz cięższe. Nawet korony wydały mi się być gęstsze, przepuszczały coraz mniej światła. To miejsce zaczęło przypominać więzienie, ciemne, ciasne, klaustrofobiczne pomieszczenie. Gałęzie, jak kraty, ,przez które było nam coraz ciężej się przedostać. W końcu znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia. Nie mogliśmy się ani cofnąć, ani iść w przód.

- I co teraz? Wszystko jest już zarośnięte - krzyknąłem spanikowany, widząc jak gałęzie stają się coraz gęstsze, Zielone pnącza posuwały się z wolna w naszą stronę. Niektóre niemalże sięgały naszych stóp.

- Spokojnie, nie panikuj, coś wymyślimy. To przypomina mój ostatni sen tylko, że nie do końca go pamiętam - powiedział Yuuki, próbując mnie uspokoić.

- Lepiej, żebyś sobie przypomniał, bo za kilka minut będzie po nas!

- Daj mi pomyśleć...

- Yuu, cholera nie mamy czasu na myślenie! - krzyknąłem przerażony, walcząc z pnączami. To nie wyglądało dobrze.

*Naoki*

Założyli mi czarny worek na głowę, tak, żebym niczego nie widział. Nie do końca wiem w jakim celu skoro i tak znam położenie tej ich zaplugawionej siedziby. Cała podróż trwała dość długo, nie byłem pewien jakimi drogami nas tam prowadzili. Zabrali nam całą broń, prócz mojego nożyka, który zawsze chowałem w bezpiecznym miejscu. Czary Atsushiego potrafią czynić cuda. Nigdzie nie słyszałem głosów Wataru i Juna. Czyżby udało im się uciec?

Dotarliśmy na miejsce, jednak nadal nie zdjęli mi tego czegoś z głowy. Zostałem odcięty od reszty, zaprowadzili mnie do osobnej sali, panowała tam cisza. Ktoś przywiązał mnie do jakiejś dziwnie mroźnej ściany. Zacząłem się zastanawiać, czy to już ostatnie chwile mojego życia.

Zdjęto mi z oczu opaskę. Komnata, w której przebywałem, była ogromna, wypełniała ją ciemność. Po wyjściu strażnika byłem tam zupełnie sam, skazany na bitwę z własnymi myślami. Zacząłem zastanawiać się nad mą obecną sytuacją. Nie wiedziałem niczego, prócz tego, że jestem w niezłych tarapatach. A Yuuki i Hikaru nie dają znaku życia. Atsushiego też dokądś zabrali, nie mam pojęcia gdzie. Moja pozycja była przegrana. Stałem przywiązany, jak porzucony pies do drzewa. Nie miałem planu, to mi się jeszcze nie zdarzyło.

*Hikaru*

Te dziwne rośliny dobierały się do nas. Próbowałem je odtrącić, jednak było ich zbyt wiele, jak na jednego człowieka... Miałem nikłe szanse. Mimo to walczyłem, w tym czasie Yuuki kombinował, jak nas stąd wydostać. Od czasu, do czasu go poganiałem. Z taką siłą nie da się wygrać w pojedynkę. W końcu las zaczął nas obezwładniać.

- Yuuki..? Jakieś pomysły?

- Nie bardzo... - odpowiedział, szarpiąc się. - Ten świat ma to do siebie, że jest stworzony na podstawie twoich myśli z przeszłości. Módlmy się, żeby pojawił się tu jakiś odważny, który nas uratuje...

NEKOWhere stories live. Discover now