Chapter VII

2.1K 219 17
                                    

Wiiitaaam!!! ^^ a oto przedstawiam Wam pana Nowy Rozdział. Może się polubicie, bardzo fajny gość ;D
  Zapraszam~ :3

- WSTAWAJ ŚPIOCHUUUU~!!! - usłyszałem głośny ryk trzech cieniutkich głosików, a zaraz po nich poczułem jak ktoś mnie gniecie.

   Otworzyłem zaspane oczy, powoli podniosłem się do siadu. Na łóżku, a w zasadzie na moich nogach leżało trzech małych chłopaczków. Przetarłem oczy, już chciałem się przywitać,  kiedy tych trzech zbójów napadło na mnie. Zaczęli mnie łaskotać, śmiałem się jak opętany.

- Yuki, Jun, Wataru... dajcie mu się wybudzić. Potem będziecie się bawić. - powiedział Naoki stojący w progu pokoju.

- Ale Ki-chaan... my chcemy się bawić teeraaaz~... - syknął Jun robiąc smutną minkę.

- Pobawicie się później. Teraz zmykać na śniadanie. - odrzekł śmiejąc się.

   Blondyn złapał rękę Wataru i razem wyszli z pokoju. Słyszałem ich śmiech z kuchni. Yuki natomiast stanął obok czarnowłosego, który z delikatnością objął go ramieniem. 

- Yuki dzisiaj będzie cię uczył. - powiedział niebieskooki spoglądając na chłopczyka.

- Yuki? - zdziwiłem się. - Ale..

- Nie lekceważ go. Może i jest najmłodszy z naszej paczki, ale umie więcej niż my razem wzięci. Każdy w czymś się specjalizuje, tak się składa, że temat dzisiejszej lekcji jest dla niego idealny. - stwierdził stanowczo.

- Nie martw się Hii-san. - usłyszałem cichy głos białowłosego. - Poradzimy sobie, ne?

   W odpowiedzi uśmiechnąłem się ciepło. Miałem nadzieję, że ta mała duszyczka nie skrywa w sobie potwora.

~***~

   Zjedliśmy śniadanie w dość pospiesznym tępie. Wszystko poszło gładko, byłem cholernie głodny. Po wczorajszych naukach od razu położyłem się spać. Mimo, że nie robiłem nic bardzo wyczerpującego siedzieliśmy na polanie do późna.
   Po posiłku chwilę pobawiłem się z chłopakami. Dołączyła się do nas również Layla, nie spodziewałem się tego. Od początku miałem wrażenie, że ona za bardzo mnie nie lubi. Ale nie zwracałem na to uwagi. W sumie przecież się nawet nie znaliśmy. Mimo wszystko zacząłem lubić to miejsce. Było tam całkiem przyjemnie, pokoje wypełniały śmiechy dzieciaków, każdy był tam uśmiechnięty. Poza tym wśród tego grona czułem się bezpieczny. Nie umiałem jeszcze niczego pożytecznego. Przecież słuch czy wzrok nie pomoże mi w obronie. Gdy o tym myślałem, miałem coraz większą ochotę uczyć się dalej.

   Po południu pomogłem Atsushiemu w noszeniu pudeł z książkami. Miał ich bardzo wiele, a nie ważyły one po kilka gramów. W prawdzie zastanawiałem się po co mu te wszystkie książki. Przecież miał ich tak dużo. Jednak, przecież to starzec, jasnowidz i magik, z resztą sam nie wiem jakie umiejętności jeszcze posiada. Wolałem nie wnikać w jego sprawy. Miałem jedynie zadanie mu pomóc.

- Dziękuję młodzieńcze. - powiedział Atsushi kiedy wniosłem ostatnie pudło do jego komnaty. - Mam coś dla ciebie w ramach podziękowań.

- Ależ nie trzeba. Zrobiłem to z dobrego serca, a nie w zamian za nagrody. - powiedziałem uśmiechając się. Mimo to starzec wręczył mi małe pudełeczko. Widać było, że miało ono już swoje lata.

- Przyjmij to chłopcze. Pomoże ci, gdy będziesz w tarapatach. Każdy taki otrzymał bądź dopiero przyjdzie i dla niego czas. Miałem dać ci go później, ale uznałem, że jesteś już gotowy.

- Dziękuję Atsushi-kun. - odrzekłem cicho i wyszedłem z komnaty. Udałem się do mojego cudownego pokoju. To właśnie tam, siedząc na łóżku, rozpakowałem podarunek.

   W pudełku leżał niewielki srebrny pierścień. Od zewnętrznej strony widać było dziwne wytopione napisy. Nie umiałem ich odczytać, litery nie przypominały tych, którymi posługujemy się na codzień. Delikatnie wsunąłem pierścień na palec. Poczułem przyjemne ciepło, które w zaledwie kilka sekund rozpłynęło się po moim ciele. To uczucie odrobinę mnie przestraszyło. Wpatrywałem się w srebrny przedmiot ze zdumieniem, kiedy nagle zabłysnął czerwonym światłem. Zniknęło ono dopiero po kilku sekundach.

- Wow... - mruknąłem cicho.

~***~

   Wieczorem nadszedł czas na lekcje. Sam nie wiem dlaczego ćwiczyliśmy akurat gdy było ciemno. Chodzi o klimat? A może chcą żebym się bał? Nie wiem. W każdym razie, miejsce do dzisiejszych ćwiczeń nie było przyjazne. Domyśliłem się, że będzie ciężko.
   Przeszliśmy przez las, myślałem, że będę ćwiczył na polanie. Jednak Yuki z Naokim zaprowadzili mnie w... góry. Może nie jakieś bardzo wysokie. Ale szczerze mówiąc nie wiedziałem, że są tu takie tereny. Skalne półki miały liczne ostre zakończenia, ciężko stawiało się tam kroki, łatwo było się wywrócić. Chłopaki poruszali się ostrożnie, śledziłem ich stawiając nogi w tych samych miejscach co oni. Dzięki temu było mi łatwiej.

   Zanim zdążyłem się zorientować szczyty sprowadziły na siebie gęstą białą mgłę. Prawie zgubiłem moich towarzyszy. Nagle oni przystaneli. Gdy odwrócili się w moją stronę przeraziłem się tak bardzo, że myślałem o ucieczce. Ich oczy żarzyły się błękitem. Poznałem oczy Naokiego, kolor jego pięknych tęczówek był jaśniejszy. Oboje unieśli dłonie, mieli pierścienie na palcach. Również oddawały błękitne światło.
   Spojrzałem na mój pierścień, w głowie usłyszałem głos Atsushiego. Bełkotał jakieś dziwne wyrazy w języku, którego nie znałem. Jednak, był on delikatny, miękki i przyjemny dla ucha. W chwilę później poczułem znane mi ciepło rozprzestrzeniające się po moim ciele. Jednak tym razem nie trwało ono przez moment, a czułem je cały czas. Pierścień wyglądał jakby okolony ogniem, wiedziałem, że moje oczy wyglądają teraz tak samo.

- Jesteśmy gotowi by zacząć. - powiedział cicho Yuki.

   Naoki pstryknął palcami, a na przestrzeń dookoła nas opadła świetlista powłoka. Miała ona stanowić granicę. Zaczynałem się powoli bać tego, co zaplanowali. Rozglądałem się dookoła, jednak nie widziałem niczego nadzwyczajnego. Czułem jedynie nieprzyjemny zapach, zupełnie taki sam jak ta dziwna szmatka ze wczoraj.

- Dobra. Trzymaj. - powiedział czarnowłosy i podał mi dziwny drewniany mieczyk.

- Żartujesz...? - zaśmiałem się.

- A czy wyglądam w tej chwili na żartownisia? - zapytał z powagą.

- Em... nie...

- No właśnie. Nie chcę cie zabić. Nie tak od razu. - syknął.

- Dobrzee.. już spokój. - wtrącił się Yuki. - Teraz słuchaj Hii-chan. Zobaczymy czy dasz sobie radę z obroną. Nie każę ci atakować. Twoim zadaniem jest odbierać ataki, nie dać się dotknąć i jeszcze jedno. Równo co minutę robicie zamianę broni, na odległość. Zobaczymy jak z twoją zręcznością.

- Na odległość? Tak sie nie da! - zaprotestowałem.

- Zobaczymy. - odrzekł siadając na jednej ze skał. - Zaczynajcie!

   No i start. Przyjmowanie ataków przychodziło mi z niemałym trudem. Naoki był silniejszy ode mnie. Na dodatek nie umiałem władać mieczem. Dzieciaki w tych czasach nie uczą się takich rzeczy! Jednak starałem się. Wszystko szło by całkiem nieźle, gdyby nie te cholerne zmiany broni. To one sprawiały mi wiele kłopotu. Nim złapałem lecący w moją stronę miecz, ten który ja rzucałem był już przy moim gardle. Rzadko kiedy udawało mi się zdążyć. Ciemnowłosy zaczynał się powoli denerwować. Coraz częściej krzyczał. Nie wiedziałem już co robić.

- Time! - krzyknął Yuki, co oznaczało dawno wyczekiwaną przerwę. Zrezygnowany i zmęczony padłem na ziemię.

- Kurna, Yuu~... zaraz go rozerwę! - krzyknął Naoki siadając koło białowłosego. - W takim tępie nic się nie nauczy!

- Spokojnie Ki-chaan... - uspokoił go Yuki. - Poradzi sobie, trzeba czasu. Pamiętaj, sam mówiłeś, że z niektórymi rzeczami nie poradzi sobie od razu. Cierpliwości.

- H... hai. Masz rację, gommenasai... - odrzekł cicho Naoki zakrywając twarz dłońmi.

   A ja tylko leżałem i myślałem, że naprawdę muszę wziąć się do roboty.

NEKOWhere stories live. Discover now