chapter V

2.4K 255 7
                                    

Yo! :3 Paczta ludzie, napisałem rozdział *^* Już drugi dzisiaj 8) No cóż... przepraszam za tą przerwe w pisaniu, tak.. tak jakoś wyszło >~< No ale dobra, nie przedłużam więcej :p I.. przepraszam za ten rozdział. Do najlepszych to on nie należy xD

Gdy otworzyłem moje zapłakane oczy, znajdowałem się w pokoju. Wtulony w Naokiego. Wataru patrzył na nas zdziwiony, Yuuki i Jun (pozostali chłopcy z trójki, których widziałem w salonie), stali za czarnowłosym przerażeni, a obok nich zauważyłem dziewczynę.

- Wszystko ok? - zapytał Naoki obejmując mnie. Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć. Czy zapytać co się stało, czy zacząć płakać.

- To chyba ja powinienem o to zapytać. Nie raz prawie oberwałeś... - powiedziałem unosząc wzrok.

- Ey gołąbeczki! - wydarła się nagle Layla. - Możecie nam łaskawie objaśnić co się stało ? Jeden się wydzierał, drugi jakieś wygibasy.. o co chodzi?!

- To nie Twoja sprawa... - odpowiedział niebieskooki. Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Wyszliśmy z pokoju omijając ten cały tłum.

- Naoki, dokąd mnie prowadzisz ? - zapytałem.

- Zobaczysz.

~***~

Przeszliśmy przez kilka dość ciemnych pomieszczeń. Wszędzie panował półmrok, coraz bardziej zastanawiałem się jak wielka jest ta ich siedziba. Naoki prowadził mnie do kolejnego miejsca, którego nie znałem. Szczerze, marzyłem o tym żeby wrócić już do domu.
Przed oczyma ukazał mi się długi, dość wąski korytarz. Na ścianach zawieszone były pochodnie, których światło umożliwiało dostrzeganie szczegółów. To miejsce było inne, niż te, przez które zdążyłem już przejść. Ściany były zupełnie gładkie, w kolorze matowego srebra. Na niektórych odcinkach widziałem pięknie wyżłobione rysunki, a nawet płaskorzeźby. Szedłem tamtędy przyglądając się wszystkiemu. Wyglądałem zapewne komicznie.

Dotarliśmy do końca. Przed nami znajdywały się drzwi, jednak nie były to jakieś tam sobie drzwi. Były one ogromne, ciężkie, toporne i, nie oszukujmy się, przerażające. Zatrzymaliśmy się przed nimi na chwilę, jednak zaraz Naoki rozejrzał się i niepewnie ruszył wielkie wrota. Za nimi spodziewałem się strasznych rzeczy, przygotowałem się na najgorsze. Jednak... niepotrzebnie. Za drzwiami była normalna sypialnia. Ładnie oświetlona, radosna i po prostu przyjazna. Byłem tak bardzo zdziwiony, że przez chwilę nie byłem w stanie się ruszyć. Dokładnie rozejrzałem się po pomieszczeniu. Dominował tam kolor niebieski. Dokładnie taki sam jak kolor oczu chłopaka. Standardowo, nie było okien. Nora ziemna... ehh, dlaczego akurat ziemna? Patrzyłem na piękne drewniane meble, dotknąłem niebieskiego wełnianego koca, spoglądałem na kolekcję książek w regale. Byłem tak zachwycony, że kręciłem się po pokoju w kółko z uśmiechem na twarzy. A Naoki stał i patrzył na mnie uśmiechając się. W końcu, zadowolony z siebie, wskoczyłem na mięciutkie łóżko i nakryłem się kocem po sam nos.

- No... to teraz opowiadaj. Co zobaczył ten staruszek? - zapytałem.

- Nie wiem czy zdążyłeś zauważyć, ale nie mamy tu tylko wilkowatych takich jak ja. Jest tu sporo tego wszystkiego. Kazdy gatunek ma swojego przewodnika, przywódcę. No i tak to się składa, że twoi rodzice byli przewodnikami jednej z brygad. Jednej z najsilniejszych. Wychodzi na to, że odziedziczysz tę posadę.

- Co ? Chyba nie do końca rozumiem...

- Kiedyś się przekonasz.. a teraz, mów, jak to się stało, że znalazłeś się w tamtym świecie? - wypytywał mnie jakby to było jakieś przesłuchanie.

- Nie wiem... po prostu zabolała mnie ręka, a potem byłem już tam. - odpowiedziałem błądząc we wspomnieniach. - O co chodzi tym wszystkim kapturnikom?

- Chcą Cię zabić. - usłyszenie tego z jego ust mnie nie pocieszyło. Sam zdążyłem to zauważyć. - Wiedzą kim jesteś, dodatkowo to, że ciężko jest Ci się przemienić, ułatwia im robotę. A mi utrudnia. Następnym razem sie postaraj... - ostatnie zdanie wyszeptał. To było dość dziwne. Ale nie zwracałem na to większej uwagi.

- No dzięki za info... sam doskonale wiem, że chcą mnie zabić. Ale.. dlaczego?

- To nieistotne. Ważne jest teraz to, żeby Cię ochronić. - odpowiedział stanowczo.

- A właśnie... nawet Ci nie podziękowałem. Uratowałeś mnie.. jestem Ci bardzo wdzięczny. A... mogę zadać Ci pytanie?

- Jasne, pytaj śmiało. - ta odpowiedź była już bardziej entuzjastyczna.

- Co to było... to, gdzie wtedy się znalazłem?

- Jeszcze nie rozpracowaliśmy wszystkiego, żeby dowiedzieć się co to za wymiar, musielibyśmy znaleźć się w nim na dłuższy czas. Przypuszczamy, że przez jakieś dziwne łącze międzyludzkie po prostu wkradają się do snów. Co lepsze, sami go wywołują.

- Czyli sprawiają, że człowiek po prostu zasypia? - zapytałem niedowieżając.

- To tylko przypuszczenia, ale najprawdopodobniej tak. - odpowiedział stanowczo. Nie chciałem zadawać już pytań. To wszystko zaczynało mnie przerażać. - A teraz odpocznij, prześpij się. Po południu zaczynamy trening. Trzeba wybudzić tego twojego zwierza. - dodał i wyszedł zostawiając mnie sam na sam z myślami. Zaczynałem mieć dość tej przygody.

Leżąc w łóżku Naokiego bałem się zasnąć. Obawiałem się, że cała sytuacja sie powtórzy. Tonąc we własnych rozmyślaniach w końcu zamknąłem powieki otulony ciepłym kocem.

~***~

Naoki obudził mnie wieczorem. Spałem spokojnie, nic nadzwyczajnego sie nie działo. Chłopak był jednak dość niespokojny, chodził po pokoju długo się zastanawiając. W końcu przyniósł apteczkę i zmienił opatrunek na moim ramieniu.

- Bardzo boli? - zapytał kończąc wiązanie bandaża.

- Niee.. jest juz coraz lepiej. - odrzekłem z usmiechem.

- To dobrze. Chodź. - powiedział otwierając drzwi.

- Dokąd? - nie wiedziałem o co chodzi. Spojrzałem na chłopaka pytająco.

- Uczyć się! - jego głos był dziwnie radosny, mogę przyznać, że odrobinę mnie przeraził. Pociągnął mnie za rękę w stronę wyjścia.

Znaleźliśmy się na zewnątrz. Szedłem krok w krok za Naokim, prowadził nas przez las. Był już ciemny, otulony mrokiem, skąpany w wieczornej mgle i blasku jeszcze niecałkowicie widocznego księżyca. Tej nocy zapowiadało się na pełnię. Szedłem kierując swój wzrok ku górze, patrzyłem na czyste niebo, na jaśniejące gwiazdy. Lekki wiatr powiewał między kosmykami moich włosów, a ja szedłem, nawet nie zauważyłem kiedy ta cicha i spokojna wędrówka dobiegła końca. Przed sobą ujrzałem niewielką, zieloną polanę. Otoczoną ścianą drzew, było tam ciepło, nie tak, jak w pozostałych częściach lasu. Było tam... jakby to ująć... magicznie? Po polanie latały kolorowe świetliki, trawa lśniła okryta wieczorną rosą. Naoki widząc to wszystko, uśmiechał się.

- Po co mnie tu przyprowadziłeś? - zapytałem niepewnie.

- Czas na pierwszą lekcję... wybudzimy Cię, kiciu. - odpowiedział patrząc na mnie. Mimowolnie cicho prychnąłem na niebieskookiego, uśmiechnąłem się czując dziwną narastającą we mnie siłę. To wszystko zaczynało mi się podobać.


NEKOWhere stories live. Discover now