chapter XVII

1.1K 105 20
                                    

Ohayoo~ ^.^ Wiem, że długo nie było rozdziału... Mam nadzieję, że mnie za to nie zabijecie >.< Ten chapter też nie jest jakiś powalający... No ale jest! >~< Miłego czytania... i tak dalej >_____< 

P.S. KOCHANI MOI DRODZY, zapomniałem o jednej bardzo ważnej rzeczy ;___; Chciałem Wam baaardzo podziękować! Dobiliście ponad 20 tys. wyświetleń! Jestem Wam bardzo wdzięczny >~< Nie spodziewałem się, że taka chwila w ogóle nadejdzie .___. Nawet nie wiem co powiedzieć... >3< Po prostu, z całego serduszka dziękuję >//////< 

*Wataru*

     Za drzwiami nie było niczego nadzwyczajnego. Zwykłe trawiaste łąki, sady, lasy i stawiki. Mimo tego, że było ciemno, okolica wyglądała dość przyjaźnie. Było ciepło, a powietrze pachniało kwiatami. Przed nami pojawiła się również kamienista droga prowadząca najprawdopodobniej do celu. Bez słowa ruszyliśmy przed siebie, licząc na to, że dotrzemy na miejsce bez większych kłopotów.

- Wataru, nie możemy odpocząć? Jestem zmęczoony... - usłyszałem płaczliwe jęki blondyna.

- Jun, idziemy dopiero pięć minut. Poza tym jest jeszcze wieczór. Zawsze będziemy kilka kroków do przodu. - odpowiedziałem stanowczo nie zwalniając kroku.

- A kiedy dojdziemy na miejsce? Daleko jeszcze? - dopytywał niecierpliwe oczekując odpowiedzi.

- Nie mam pojęcia...

     Dość szybkim tempem poruszaliśmy się na przód. Udało mi się uciszyć mojego brata, co pozwalało mi poświęcić większą uwagę otoczeniu. Nie mogliśmy być pewni, że droga jest bezpieczna. Tym bardziej, że z każdym krokiem byliśmy coraz bliżej lasu, a takie tereny nocą są bardzo niebezpieczne. Ciągle rozglądałem się na boki i za siebie, trzymałem Juna blisko siebie, żeby go nie zgubić. Nie wiedzieliśmy jakie niespodzianki przygotował dla nas ten świat. Sam nie wiedziałem o nim za wiele, jedynie tyle, że nie jest bezpieczny. Gdybym tylko wcześniej się tym zainteresował, teraz wiedziałbym co może nas tu spotkać.
Atsushi bardzo dawno temu opowiadał mi bajkę o cudownym świecie spełniającym jedno życzenie. Jednak miał on też swoje zasady. Spełniał tylko te, które były szczere i nie dotyczyły bogactwa i sławy. Któregoś dnia wszedł tam chciwy król, który zażyczył sobie wielkiego skarbca wypełnionego po brzegi złotem. Pan rajskiego świata zdenerwował się i wyrzucił króla, a w zamian za jego chciwość zalał jego miasto biedą i chorobami. Zrozpaczony król nie wiedząc jak poradzić sobie z okrutną plagą ukrył się w swoim zamku. Plotka o straszliwych czynach króla szybko okrążyła całe miasto, a mieszkańcy zaczęli się buntować. Próby udania się do rajskiego świata kończyły się fiaskiem, gdyż Pan tamtych ziem był tak rozgniewany, że nie wpuszczał nikogo.
Przy murach miasta, w niewielkiej chatce mieszkała samotna matka ze swym pięcioletnim synkiem. Kobieta ciężko zachorowała, a chłopczyk chcąc ją ratować udał się do rajskiego Pana. Ten, widząc jego dobre serce, pozwolił mu przejść przez bramy i porozmawiać z nim. Chłopczyk poprosił o zdjęcie klątwy z miasta i uleczenie jego mamy. Wielki Pan zgodził się pod jednym warunkiem, chłopiec zostanie u jego boku, aż nie osiągnie pełnoletności. I tak też się stało, jego matka wyzdrowiała, a miasto wróciło do normalności. A gdy mały chłopczyk wyrósł na przystojnego młodzieńca, rajski Pan uczynił go władcą miasta, a starego króla oddał w martwe łapy śmierci. 

Ten świat trochę przypominał mi krainę z tej bajki. Jedna zasada - jeśli masz dobra intencje i czyste serce, przeżyjesz i dojdziesz do celu w jednym kawałku. 

NEKOUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum