Chapter VIII

1.8K 213 5
                                    

Yo~! :3 Coś się dzisiaj strasznie rozpędziłem z tym pisaniem... no ale cóż. Czas goni! Ferie niedługo dobiegną końca, co oznacza brak czasu. :/ Oddaję rozdzialik w Wasze łapki! ^^

- Time! - krzyknął Yuki, co oznaczało dawno wyczekiwaną przerwę. Zrezygnowany i zmęczony padłem na ziemię.

- Kurna, Yuu~... zaraz go rozerwę! - krzyknął Naoki siadając koło białowłosego. - W takim tępie nic się nie nauczy!

- Spokojnie Ki-chaan... - uspokoił go Yuki. - Poradzi sobie, trzeba czasu. Pamiętaj, sam mówiłeś, że z niektórymi rzeczami nie poradzi sobie od razu. Cierpliwości.

- H... hai. Masz rację, gommenasai... - odrzekł cicho Naoki zakrywając twarz dłońmi.

~***~

Drugie podejście. Yuki dał mi kilka wskazówek, starałem się je wykorzystać najlepiej jak mogłem. I podziałało. Za moją prośbą, zmiana broni następowała w większych odstępach czasu. I chwała za to temu tam na górze. Naprawdę nie wyrabiałem w tak szybkim tempie. Teraz coraz rzadziej byłem ofiarą. Ataki odpierałem z większą mocą. Chciałem się odegrać za to, że tak bardzo na mnie krzyczał. Jestem przecież tylko człowiekiem do cholery. To, że on wszystko umie i jest taki cudowny, to nie znaczy, że ja też mam od razu taki być. No przepraszam bardzo. Nigdy wcześniej nie miałem styczności z jakąkolwiek bronią i zapanowanie nad nią przychodziło mi z trudem.

- No dalej Hikaru! - krzyknął Naoki gdy nasze miecze się zderzyły. - Pokaż co umiesz!

- To, że Ty umiesz, to nie znaczy, że ja też! - powiedziałem dając więcej siły.

- Aż taki słaby jesteś? - nasze miecze wciąż złączone walczyły o dominację. Niestety poczułem, że tracę swoją pozycję. Oba kawałki drewna zbliżały się ku mojej szyi. Zdenerwowałem się.

"Nie będę tym najgorszym... nie będę!" - powtarzałem w myślach. To była moja motywacja. Wkurzony na maksa zaparłem się solidnie, poprawiłem chwyt na rękojeści mieczyka i pchnąłem z całych sił. Ciepło przepływające przez moje ciało stało się ostrzejsze, wszystko we mnie aż dygotało z desperacji. Tylko, żeby wygrać. Reszta sił, ostateczny moment.

- Nie będę tym najgorszym rozumiesz?! Zapamiętaj to bakayaro!!! - krzyknąłem, gdy miecz Naokiego wylądował gdzieś przy granicy świetlistego kręgu. - Nie będę cholera!

- Hi... - zaczął czarnowłosy, jednak natychmiast mu przerwałem.

- NIE! "Aż taki słaby jesteś?" Dzięki, wiesz?! Skoro nie możesz wytrzymać podczas lekcji to po co w ogóle podejmujesz się tego zadania?! Hę?! Wyżywaj się na kim innym, ale nie na mnie! Ja tego nie chciałem! - łzy napłynęły mi do oczu. Rzuciłem miecz na ziemię i uciekłem.

Słyszałem jeszcze krzyki Yukiego, jednak nie reagowałem na nie. Nie chciałem, miałem dość na dzisiaj. Przecież nie jestem psem na tresurze. Nie będą mną kierować...

~***~

Biegnąłem przez mgłę co jakiś czas potykając się o liczne wystające skały. Z czasem podłoże stało się łagodniejsze, co oczywiście oznaczało jedno - zbliżałem się do lasu. Po dłuższym czasie, który poświęciłem na wyczerpujący bieg, całe emocje opadły. "Trans", w którym znajdowałem się jeszcze chwilę temu, opuścił mnie niemal w całości. To było dość wyczerpujące, do tego jeszcze ten cały bieg.

Gdy dotarłem do otulonego spokojem lasu, wybrałem jedno z drzew na podpórkę pod plecy. Usadowiłem się wygodnie, opierając się o potężny pień dałem porwać się obfitej fali łez.
Próbowałem się uspokoić, jednak najmniejsze wspomnienie tego, co zaszło jakąś godzinę temu powodowało ponowne załamanie. Zaczynałem popadać w pewnego rodzaju histerię, niestety nie mogłem nic z tym zrobić. Było mi zbyt ciężko. Po jakimś czasie zacząłem czuć nieprzyjemny zapach. Pomyślałem, że to Naoki robi sobie ze mnie żarty, biegając gdzieś w pobliży z tymi brudnymi szmatami w pysku.

- Naoki, to przestaje być śmieszne! - wydarłem się tak głośno, że po lesie rozeszło się wyraźne echo. Jednak nikt nie odpowiadał co mnie poważnie zaniepokoiło.

Wstałem z zamiarem rozejrzenia się. Po dłuższym czasie wodzenia wzrokiem między pniami drzew, uruchomiłem nowo nabyte umiejętności.
Poruszałem się po lesie z rzadko spotykaną u mnie otrożnością. Każdy kolejny krok starałem się stawiać bezszelestnie. Obcy cały czas mi towarzyszył, czułem jego obecność. Lepki śmierdzący oddech na karku. Niestety nie mogłem ustalić jego położenia. Powoli docierałem do granicy tej wielkiej puszczy. Szczęśliwy zapomniałem o skupieniu. Jakaś nieznana mi wewnętrzna siła skłoniła mnie do spojrzenia na pierścień, on wraz z całym palcem wyglądały jakby zgniły. To był znak, w ostatniej chwili opadłem na ziemię. Dzięki temu uniknąłem ciosu przeciwnika. Niestety ten był szybszy niż mi się wydawało. Złapał mnie mocno za szyję i przycisnął do ziemi. Nie widziałem jego twarzy, była w całości zakryta przez ciemną maskę.

Czułem, że to moja ostatnia chwila. Wiedziałem, że zaraz zginę. Upewnił mnie o tym dźwięk ostrza ocierający się o metalową pochwę. Przed oczami ukazała mi się fotografia moich rodziców, a zaraz potem pojawił się on, przystojny wysoki chłopak o kruczoczarnych włosach i błękitnych oczach. Na samą myśl o nim, łzy ponownie napłynęły mi do oczu. Chciałem przeżyć, by choć jeszcze raz poczuć jego ciepło i ten kojący zapach. Marzyłem o jego dotyku, o tym, żeby jego melodyjny głos dotarł do mych uszu. Jeszcze ten ostatni raz...

Widziałem już zakrwawioną, chudą dłoń śmierci, pragnącą pochwycić moją duszę. Czekałem na nią tak długo. Cienkie ostrze opierające się przez krótką chwilę na mej szyi. Jeszcze krótka chwila...

- Hikaru! - usłyszałem krzyk w mojej głowie. Otworzyłem szeroko oczy, znałem ten głos.

To był odruch, mocne drgnięcie. Ostrze zsunęło się, zatapiając się w moim już wcześniej naruszonym przez nóż ramieniu. Okropny, przeszywający moje ciał ból, jednak to się dla mnie nie liczyło. Pragnąłem go jedynie zobaczyć. W zaledwie sekundę zostałem oswobodzony z mocnego uścisku napastnika. Obróciłem się, zaledwie kilka metrów ode mnie ujrzałem zaciętą walkę. Oszołomiony, nie do końca kojarzyłem fakty. Przetworzenie wiadomości zajmowało mi więcej czasu niż kiedykolwiek wcześniej. Miałem zupełną pustkę w głowie.
Przed zamknięciem oczu ujrzałem jeszcze, jak wróg przemieniony w kruka odlatuje. Wilcza potęga zawsze będzie niepokonana.

~***~

- Hikaru! Ej mały! Zbudź się! - usłyszałem rozpaczliwy głos Naokiego.

Z wolna otworzyłem oczy, ręka tak okropnie mnie bolała. Wszystko promieniowało w dalsze części mojego ciała unieruchamiając mnie całkowicie. Spojrzałem na zapłakaną twarz chłopaka. Nigdy wcześniej nie widziałem u niego takiej rozpaczy.
Siedziałem oparty o pień jednego z drzew. Rozkojarzony rozglądałem się dookoła.

- Hikaru! - powiedział spanikowany czarnowłosy. - Zostań ze mną! Powiedz coś.. no powiedz cholera!

- Gomme... nasai... - wyszeptałem. Tak bardzo mnie bolało.

- Jezu... nie przepraszaj mnie... to ja powinienem przepraszać. Boże... co ja zrobiłem, wybacz mi! - powiedział płacząc po czym mocno mnie przytulił. - Spokojnie, Yuki pobiegł po pomoc. Tylko zostań ze mną... proszę!

- H... hai... - wykrztusiłem. Czułem się coraz słabszy, utrzymanie otwartych oczu sprawiało mi coraz większą trudność. Słyszałem wycie wilków. Ich nadbiegające cienie. Tyle jeszcze zdążyłem dostrzec. Potem... nic a nic.

NEKOWo Geschichten leben. Entdecke jetzt