32. Perspektywy

616 65 33
                                    

UWAGA!
Wiem, że część z Was już to czytała, ale Wattpad cofnął mi publikację. Nie wiem czemu, nie wnikam. Nic nie zmieniłam, tylko opublikowałam ponownie.
Jeszcze jedno. Wiem, że poprzednia część była inna niż reszta, ale naprawdę zależało mi na zamieszczeniu wszystkiego w jednym rozdziale. Z tego powodu było tam upchane aż tyle treści. Mam nadzieję, że to Was nie zniechęci, a wręcz przeciwnie.

Życzę miłego czytania
Senpai Shire

Ps. Przepraszam za wszystkie błędy, które w tej części popełniłam, ale sprawdzałam to około 2 w nocy... Więc no XD

###

Kiedy ciało Naruto tkwiło w żelaznym uścisku brata, jego ręka mimowolnie dotknęła rozgrzanej skóry na wysokości szyi. Nie zdziwił się zbytnio, że nie miał na niej żadnego opatrunku. W końcu nic się nie wydarzyło. To wszystko było tylko jedną, wielką iluzją. A co najgorsze: postarzyła ona jego psychikę o parę długich, ciężkich lat. Zdawało mu się, że niedawne spotkanie z Shintanem, było tylko starym, już delikatnie wyblakłym wspomnieniem. Za to ten cały test...

Pamiętał każdą, durną, nieubłaganą sekundę. Samotność, której chyba jeszcze nigdy nie doznał w taki sposób. Ból pojedynczych cięć zadawanych przez pazury. Nienawiść, rozdzierającą go od środka; zarówno tę skierowaną na niego, jak i na innych. Lecz, Tym co mu się wbiło w pamięć najwyraźniej, była... pustka. Pomimo każdej rany, mentalnych policzków i piętna, jakie odciskało tamto więzienie, to właśnie ona była jego najgorszym odczuciem. Zdawało mu się, że nie istniał, a jednak żył. Czuł, ale nie odczuwał niczego w środku. Najcięższym dla niego faktem było to, że nie mógł nawet się poruszyć. W pewnym momencie sam nie wiedział, czy w ogóle miał jakieś życie. To sprawiło, iż na początku błogosławił nadejście psychicznych boleści i rozterek. Później nie było już tak kolorowo.

Za to teraz był przeszczęśliwy. Jakby na to nie patrzeć, miał to już za sobą. Zero zmartwień. Prychnął w myślach, podświadomie wiedząc, że to dopiero początek obranej przez niego drogi. Potrząsnął głową, łaskocząc przyszywanego brata w łapę. Wraz z jego śmiechem poczuł się jakby lżej na sercu. Nie chciał roztrząsać tego, co się wydarzyło, lecz coś nie dawało mu spokoju.

Pod koniec swojej przygody doszedł do pewnych wniosków. Zrozumiał, że tak naprawdę, to nigdy nie był sam. A przynajmniej nie w takim wymiarze, w jakim można by samotność pojmować, ponieważ istnieli ludzie, którzy zawsze przy nim trwali. Może nie w sposób fizyczny, lecz wiedział, że w razie potrzeby staną za nim murem. Zwłaszcza kiedy nie będą w stanie pomóc. Wiedział to, ponieważ zawsze mieli dla niego miły, pełen wsparcia i przywiązania uśmiech. Nie trzeba było być geniuszem, aby pojąć, iż byli to Iruka oraz dziadek z Ramen Ichiraku. Może nie są to górnolotne znajomości, ale za to prawdziwe i szczere.

To od nich wszystko się zaczęło. Potem znalazł się Kakashi i inni genini z Liścia, jak i spoza niego. Ku jego rozpaczy do tego kręgu zaliczyła się też Sakura. Nie ma nic do niej... To znaczy ma, ale nie do niej jako osoby, o nie. Po prostu do niej jako istnienia.

Kami-sama - zawył w myślach, odczepiając się od Kuramy. - To nawet w myślach brzmi źle. Aż strach pomyśleć jak to brzmi na głos.

Nieważne jak jest. Prawda była taka, że gdyby nie oni zapewne już dawno wkroczyłby na drogę przestępstwa. W końcu to, co złe powinno być tępione. Tak jak chwasty czy szkodniki. A więc dlaczego ci, tak okrutni i agresywni ludzie powinni zostać bezkarni? Przecież ktoś musi wymierzyć sprawiedliwość, za wyrządzone mu krzywdy. W pewnym stopniu wciąż się tego stwierdzenia trzymał, ale nie było ono już tak przesycone nienawiścią. Dzięki bliskim mu ludziom zastąpiło ją w pewnym stopniu zrozumienie, a wszystko dzięki dwóm osobom. 

Vampire Story || Naruto [PL]Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum