8. Styl motyla

2.1K 192 39
                                    

Ciepły wiatr hulał beztrosko po polu, bawiąc się w liściach pobliskich drzew. Podczas swojego lotu obudził ptaki, które wzniosły się w powietrze, by rozpocząć swój koncert. Wyglądało to tak, jakby koniecznie chciały obudzić słońce z nocnego letargu, lecz ono najwidoczniej nie było z tego powodu zadowolone. Powoli wynurzyło się zza horyzontu, wpuszczając swoje promienie do rozłożonego na polanie namiotu.

W środku siedziała dwójka ludzi. Jeden z nich leżał zakopany w kocach, a drugiemu, o większej posturze, jakimś cudem udało się ułożyć na malutkim krześle. Na materacu, kolanach i każdej innej dostępne powierzchni leżały książki, tona papieru i kilka rzeczy do pisania. Patrząc na ten widok, można było odnieść wrażenie, że Kage wcale nie mają aż tyle papierkowej roboty, co ta dwójka.

Starszy czując ciepło na swoich policzkach, przeciągnął się potężnie. Krzesło zaskrzypiało groźnie, a wszystkie kartki zsunęły się z jego nóg. Spojrzał na nie skołowany, aż nagle coś go tknęło.

- Nawet ich nie ponumerowałem! - krzyknął, patrząc przerażonymi, wielkimi jak spodki oczyma.

Blondyn przekręcił się na drugi bok i naciągnął nakrycie na głowę, mamrocząc coś, co brzmiało jak hybryda "odczep się i daj mi spać zboczeńcu", a "jeszcze pięć minut, zlituj się, błagam".

Białowłosy podniósł brew, kiedy nareszcie udało mu się rozszyfrować sens tej frazy. Wciąż pamiętał jak zmęczony ciążą żony Minato mówił tak do każdego, kto próbował go obudzić oraz jak Kushina wyzywała go od zboczeńców z samego rana.

Dzieciak wyjrzał spod ciepłego materiału.

- Już ranek? - zapytał, patrząc tępym wzrokiem na oświetloną polanę.

Starszy skinął głową i skrzyżował ręce na piersi. Naruto spojrzał na niego, potem na łóżko i przed siebie. Potem jeszcze raz na senseia.

- Olać to, nie wstaje - powiedział, padając z powrotem na poduszkę.

Cóż, może i Jiraiya protestowałby, ale tym razem było mu to na rękę - w końcu musi pozbierać swoje projekty następnej części Icha Icha i jakoś poskładać je do kupy.

Podniósł się i zaczął sortować zapiski na dwie kupki. Jego i te, należące do blondyna. Wtem, po dwóch minutach sprzątanie, natknął się na coś ciekawego.

Podniósł mały, niepozorny, choć bogato zdobiony zwój. Do niego została przyczepiona karteczka. Odczepił ją ostrożnie i zaczął czytać.

---Później---

- Kurama! - wydarł się mocno zdenerwowany, blondwłosy czternastolatek.

Siedział w swoim umyśle już dobre dziesięć minut. Liczył na spotkanie z anikim, którego dawno już nie widział, lub wyjaśnianie, czemu nie czuł wielkiego bólu podczas walki oraz czemu wyleczenie go zajęło tyle czasu.

Niestety, było to fizycznie niewykonalne. Lisi demon spał w najlepsze i najwidoczniej, nie miał zamiaru wstać dla swojego małego braciszka.

Kiedy darcie się do jego ucha w niebo głosy nic nie dało, skończyły mu się normalne pomysły zdrowego psychicznie człowieka. W związku z tym, dla dobra swojego i brata (ale głównie swojego) poddał się.

Spróbował już chyba wszystkiego. Szturchania, szeptania, łaskotania w łapy, nos i brzuch, krzyczenia, a nawet co słabszych technik i ciosów.

Wypróbował nawet technikę na mamusię! Niestety zapomniał, że niisan jej nie miał, więc postanowił powtórzyć czynność, udając jego ojca. Cóż. Na to się przynajmniej trochę pokręcił.

Vampire Story || Naruto [PL]Where stories live. Discover now