25. Blizny

670 73 19
                                    

Dwoje ludzi wpatrywało się w siebie wyczekująco, jakby chcąc sprowokować się nawzajem do działania. Niedawno sadzili duże susy pomiędzy gałęziami drzew. Podczas tej drogi rzucali w siebie, czym popadnie, gdyż jeden próbował nade wszystko strącić drugiego. Jednak, jak na ironię, teraz nie potrafili wyciągnąć broni. A przynajmniej nie jako pierwsi.

Orochimaru uśmiechnął się krzywo w niemal sadystyczny sposób, powodując nagłe spięcie ciała u byłego przyjaciela. Białowłosy przełknął ciężko ślinę, kiedy grymas poszerzył się jeszcze bardziej.  

- Ku ku ku - zaśmiał się po swojemu jeden z Sanninów, wprawiając przeciwnika w jeszcze większą dezorientację.

- Z czego się śmiejesz? - padło pytanie, które pomimo teoretycznie neutralnej treści, zabrzmiało jak groźba niekończących się tortur.

Czyżbym już wpadł w jakąś pułapkę? - zastanawiał się poważnie Jiraiya, nie mając zielonego pojęcia, czego może się spodziewać po Wielkim Wężu*.

- Czy to ważne? - odparł wymijająco mężczyzna, prostując się i odrzucając przechyloną głowę do tyłu.

Jego długi jęzor wyszedł z jamy ustnej, aby przylegnąć do policzka, zupełnie tak, jakby chciał oblizać swoją twarz. Na szczęście do niczego takiego nie doszło. Bladoskóry sięgnął powolnie do kabury po kunaia, napawając się widokiem zaszczutego niczym dzikie zwierzę człowieka. Marnej istoty, która decyduje się egzystować całe życie bez jakiejkolwiek wiedzy.  

Może i był hipokrytą, lecz gardził takimi ludźmi. Brutalność wraz z bezmyślną siłą budziły w nim głęboką odrazę, odkąd sam stał się ich ofiarą.

W przeciwieństwie do większości ludzi wiedza zawsze była dla niego ważna. To wszystko się zaczęło jeszcze za czasów, kiedy jego rodzice byli przy nim. To znaczy, przebywali na tym samym świecie. Jeśli miałby wskazać ludzi, którzy zaszczepili w niego pasję do poznawania, to byliby to właśnie oni. Było im razem dobrze i gdyby nie ich śmierć zapewne nigdy nie tknąłby czegoś tak prymitywnego, jak walka. W takim razie czemu jest tym, kim jest?

Zadawał sobie to pytanie wiele razy z tym samym skutkiem, który dołował go z każdym dniem coraz bardziej. Ciągle nie mógł znaleźć odpowiedzi, mimo iż w jego mniemaniu granica między nim a resztą shinobich była bardzo wyraźna. Jego nie interesowały zwykłe jutsu, przemiana energii, czy jak to inaczej nazwać.  

--- Wspomnienie---

Mały chłopiec szedł zasypaną śniegiem uliczką. Długie, czarne włosy poruszane były przez srogi wiatr, a lekkie, w wielu miejscach rozdarte, ubrudzone kimono zdecydowanie nie było adekwatne do panującej na zewnątrz temperatury. Drobne dłonie zaciskały się pod cienką tkaniną na łokciach, starając się zachować jakimś sposobem szybko uciekające ciepło.

Ktoś mógłby pomyśleć, że postradał rozum, lecz tak naprawdę było zgoła inaczej. Jeśli jakiś człowiek przechodziłby obok dziecka, to mógłby zauważyć, że błoto w rzeczywistości było zaschniętą posoką, a sine niczym od mrozu wargi oraz policzki pokrywały obicia spowodowane silnymi uderzeniami. Gdyby przyjrzał się jego sylwetce, ujrzałby, iż utyka, ale stara się to ukryć, mimo że gołe stopy i bez urazu były na skraju wyziębienia.  

Znów został pobity przez swoich rówieśników. Wyzywano go od tchórza, który udaje dziewczynę. Dziwaka co maluje oczy jak stara lampucera. Przemądrzałego kujona. Sieroty, której rodzice woleli zginąć niż się nią opiekować. Zabrali mu kurtkę, buty, a potem nabili kilka siniaków. Wyjątek stanowiła noga, ponieważ ta chyba była złamana. I pomyśleć, że wyszedł tylko na chwilę.

Niedawno spadł pierwszy śnieg. Takiej zimy nie było w Kraju Ognia od dawna, przez co każdy dzieciak chciał korzystać z niej pełnymi garściami. Podopieczni domu dziecka nie byli wyjątkiem. Podczas gdy wszyscy bawili się w najlepsze lub ewentualnie nacierali się śniegiem (co nie należy do nazbyt przyjemnych doświadczeń) on poszedł odwiedzić grób rodziców, którzy niedawno odeszli, pozostawiając go samemu sobie.  

Vampire Story || Naruto [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz