14. Leże

1.3K 119 24
                                    

Stał cicho pod drzwiami, czekając, kiedy ktoś do niego dołączy, zastanawiając się, co mu odbiło, żeby znowu słuchać tego kłębu futra.

Kiedy tylko wyszedł z pokoju, biała przebiegła mu pod nogami tak, iż (w przeciwieństwie do przywódcy Fundamentu) prawie zaliczył bliskie spotkanie z matką ziemią. Na szczęście ściana mu pomogła. Biedna podłoga. Taka niedoceniana. Tylko ona jest przy tobie, kiedy upadniesz, a ludzie i tak jej unikają.

Kot wskazał mu głową bardzo wąskie rozgałęzienie korytarza na lewo. Po krótkiej konwersacji, która z boku wyglądała jak rozmowa wariata z kotem, ruszył w podane miejsce.

I tak oto się tutaj znalazł. Na początku lekko denerwował się, ponieważ nikt nie przychodził, lecz po kilku minutach zaczęli schodzić się ludzie. Co ciekawe, wszyscy witali go skinieniem głowy pełnym jakiejś dziwnej odmiany szacunku i smutku, podczas gdy do siebie mówili coś po cichu, zupełnie jakby chcieli ukryć fakt, że rozmawiają.

— Żmija! Dawno cię nie widziałem — podbiegł do niego jakiś facet z maską kota. — Co u ciebie? Nawet nie widziałem cię na treningu.

Naruto speszył się mocno. Myślał, że wszystko pójdzie bez większego problemu, ale najwyraźniej się mylił. Osoba stojąca przed nim, chyba naprawdę dawno nie spotkała swojego znajomego, bo zadawała dziesięć pytań na minutę. Przez te kilka chwil dowiedział się więcej o granej roli, niż by kiedykolwiek przypuszczał.

— Co jest, czemu nie odpowiadasz? — zadał pytanie, którego sakryfikant obawiał się najbardziej. Spuścił lekko głowę.

Może uda mi się go przekonać, że nie jestem w nastroju do rozmowy? — łudził się, odwracając wzrok w kierunku innych.

— Nie widzimy się szmat czasu i tak reagujesz? — spytał go z niedowierzaniem.

Rozmowy w gronie zupełnie ucichły, a jeden z ANBU ruszył w ich kierunku. Położył rękę na ramieniu Kota.

— Daj spokój — próbował go przywrócić monotonnym tonem do normalnego stanu, ale nic to nie dawało.

— Sam weź i się zastosuj do swoich rad! Nie masz pojęcia, o co chodzi!

— Oi — wtrącił się kolejny z nich, a Naruto poczuł się podle z myślą, że powoduje kłótnie w zespole Fundamentu. — Nie tym tonem do lidera żółtodziobie — powiedział beznamiętnie.

— To nie twoja sprawa! — posłał blondynowi zranione spojrzenie. — A ty czego siedzisz cicho?!

Wszyscy jednocześnie stanęli w bezruchu, najwyraźniej wiedząc coś, o czym oni nie mieli pojęcia. Niektórzy odruchowo zaczęli bawić się palcami lub próbowali drapać w policzek.

— Szefie? — zapytał niepewnie Kot, a Naruto uznał za ciekawe oglądanie pożyczonych butów.

One są takie wygodne! — pomyślał młody Namikaze, próbując odwrócić jakoś swoją uwagę od kłócących się kompanów. — O wiele lepsze od tych zwykłych dla shinobi. Może sobie takie kupię...? Kogo ja oszukuję? Wszystko, co mogłem wydałem na ramen*.

— Co to za zamieszanie? — rozbił niezręczną i krępującą ciszę rzeczowy ton, za plecami zebranych. Wszyscy obrócili się, by spojrzeć na nowoprzybyłego.

— Tora-sama — powiedział ktoś cicho.

Więc to tak ma na imię? — pomyślał blondyn, patrząc na osobę, z którą jeszcze niedawno rozmawiał w jej gabinecie. — Tygrys? Na serio? — próbował zdusić śmiech. — Bliżej mu do kucyka pony z tą kitą! Zwłaszcza teraz.

W sumie to mężczyzna nie zmienił swojego stroju. Jedynym widocznym dodatkiem była dostosowana do kształtu kończyny kabura na ręce i warkocz, który został przełożony przez pasek stroju od strony biodra tak, aby nie ciągnął się po ziemi. Szczerze? Nie wyglądało to za praktycznie czy też wygodnie, a dyndającą z boku część uczesania, na prawdę można było trafnie porównać do zaplecionego końskiego ogona. I jeszcze ta torba na broń... Czy tylko jemu wydawało się, że jest ona zdecydowanie za mała?

Vampire Story || Naruto [PL]Where stories live. Discover now