21. Umowa cz. 1

859 82 59
                                    

Czerwone spojrzenie zacienionej postaci omiotło szybko zastany majdan. Ale czego się spodziewała, skoro sama go zostawiła, wychodząc? Bez jakiejkolwiek większej reakcji przeszła mniej lub bardziej zgrabnie pomiędzy stertami albumów, kronik i drzew genealogicznych z foliową siatką w ręce.

Chłopak zatrzymał się przed jedną ze ścian średniego metrażem pomieszczenia, która już dawno pożegnała się z wizją ponownego odsłonięcia. Na całej jej powierzchni wisiały zdjęcia, fragmenty gazet i przepisanych, ewentualnie przerysowanych fragmentów ze zwojów oraz książek, połączonych ze sobą różnokolorowymi sznurkami. Wszystko razem wyglądało nie lepiej niż ogromna, tęczowa jak flaga LGBT włóczka z powbijanymi weń igłami. Cud, że ktoś był w stanie to odczytać.

Stał przed tą nietypową plątaniną, dając do zrozumienia światu, że ma w nosie walory estetyczne i wszystko z tego rozumie. Śledził oczyma kolorowe kreski zawisłe w powietrzu, dzięki napleceniu ich w strategicznych punktach na rączki małych sztyletów. Westchnienie przebiło się przez ciszę, sprawiając wrażenie, jakby chciało podkreślić wielkość bezsensownej pielgrzymki wzroku po linkach. Chciał nareszcie to zrozumieć... Pojąć w końcu czego tak właściwie tutaj nie ma. Co umknęło uwadze głowie klanu.

- Wciąż nie mogę znaleźć kilku elementów - powiedział do siebie znudzony, rzucając zakupy na ziemię. - Wciąż mi ciebie... was brakuje...

Powlókł oczyma do otwartego, opasłego tomiszcza, które jako jedyne leżało na stole. Księga Rodu. To ona wpędziła go w ten obłęd, ale nie żałuje. Powoli podszedł do książki, zawisając nad nią jak sęp nad padliną. Znajdzie to coś, czymkolwiek... Kimkolwiek by nie było.

Nawet jeśli okaże się, że cała sytuacja została ukartowana.

Zawsze potrafił dostrzec więcej w drzewach genealogicznych niż inni z jego rodziny, dlatego też nie było możliwości, alby to mu umknęło.

Brakowało dwóch osób.

Niby wszystko zostało udokumentowane, ich śmierć na misji jest oficjalnie zarejestrowana i potwierdzona, ale wciąż coś mu w tym śmierdziało. Ninja zazwyczaj nie są wysyłani w pojedynkę, czy też dwójkę. Zazwyczaj jest to trójka odpowiednio wyszkolonych ludzi i więcej. Ponadto, jeszcze nigdy nie spotkał się z tym, aby ktoś wysłał kogoś z ich gałęzi bez shinobich spoza rodziny, bo to się najnormalniej w świecie nie opłacało.

A oni? Przepadają jak kamień w wodę w jeden dzień. I do tego we dwójkę. A kilka dni później ponoć odnaleźli ich martwych. Nie dostali zgody na ekshumację, a nawet na identyfikację, co jakby nie patrzeć zostało zrekompensowane przez możliwość pożegnania na pogrzebie.

Oderwał się od papierów, czując, jak żołądek upomina się o jedzenie. Westchnął, sięgając po porzuconą kilka metrów od niego siatkę.

- Czas zrobić obiad - wymruczał i zniknął w progu sąsiedniego pomieszczenia.

---Fundament---

- Co masz na myśli? - zapytał Tora, sam nie wiedząc, czy był bardziej zaniepokojony zachowaniem rozmówcy, czy też zainteresowany.

- A taką tam malutką pieczątkę na jego brzuszku - stwierdził Shintan w trybie natychmiastowym wracając w skoczny sposób do pionu. Schował ręce za plecy, przyjmując pozycję na misia bujaczka*. - I jedną pokaźną jak bydle! - zachichotał jak napalona na ukochanego idola nastolatka, kompletnie ignorując coraz bardziej skołowanego przywódcę. Ten z kolei dzielnie starał się nie ulec temu kolorowemu zawrotowi głowy. - Chociaż to nie powinno sprawiać problemów. Spodoba ci się - zaświergotał, chcąc dodać otuchy towarzyszowi, co dało wręcz odwrotny efekt.

Vampire Story || Naruto [PL]Where stories live. Discover now