10. Panika

1.7K 145 60
                                    

Już od kilkunastu dobrych dni są w drodze do Kraju Demonów. Naruto, mimo iż początkowo zdawał się nieprzekonany i wręcz zasmucony tą wiadomością, teraz pędził na złamanie karku, chcąc jak najszybszej dotrzeć do celu.

Takie zachowanie towarzyszyło mu od opuszczenia pokładu statku, którym musieli popłynąć, aby dostać się do celu.

Biegł przed siebie, nie widząc nic poza dotarciem do wyznaczonej wioski. Chciał już tam być. Chciał jak najszybszej załatwić to, co sobie zaplanował i wrócić do treningów z Jiraiyą.

- Właśnie... - pomyślał, gwałtownie zatrzymując się w miejscu.

- Coś się stało? - zapytał sennin, patrząc wyczekująco na swojego ucznia. Naruto spojrzał na niego, lekko zamglonym wzrokiem.

- Ile kilometrów dzieli nas od granicy?

- Zdecydowanie za blisko! - krzyknął jakiś głos. Sekundę później kilka metrów od nich wylądował chłopak w jasnym płaszczu z piórami zamiast kaptura.

Jego twarz wraz z głową zakrywała w całości ciemna, pozaciągana gdzieniegdzie chusta z wykrzywionym w uśmiech zamkiem na ustach. Ręce i nogi były pokryte kremowym materiałem. Ciemny zestaw ubrań został przepasany jasną banderą zwisającą z bioder i naszyjnikiem z małych odłamków kości. Długim naszyjnikiem owiniętym kilkakrotnie wokół właściciela i schodzącym przez klatkę piersiową w dół, ku jedynej szlufce. Natapirowane brązowe włosy wychodziły spod "maski", nachodząc na okalający szyję bandaż jednym, zbitym puklem. Nie posiadał żadnej kabury, czy nerki na broń, ale wydawał się niczym w pełni uzbrojona maszyna do zabijania. Myśl o tym jednak sama w sobie była co najmniej irracjonalna. W końcu jak ktoś o zasłoniętych oczach może być niebezpieczny? Poza tym nie stał w pozycji bojowej, co po raz kolejny ogłupiło spotykających go ludzi.

- Kim jesteś? - zapytał Jiraiya. Zamiast odpowiedzi otrzymał salwę serdecznego śmiechu, niewskazującego na jakiekolwiek mordercze, lub złe intencje.

- Coś cię śmieszy? - warknął blondyn, mając bardzo złe przeczucia.

Z tego, co pamiętał z konwersacji ze swoim ostatnim "oprawcą" znajdowali się w dość niebezpiecznym miejscu, bardzo bliskim ich siedziby. Jeśli trafili na jednego z nich...

- Tak dziedzicu od siedmiu boleści - zaczął, a Uzumakiemu krew w żyłach zamarzła.

Mają przerąbane.

- Twój towarzysz ma zaskakująco dobrą krew - wziął głęboki wdech. - Ach... Jak połączenie alkoholu z seksem - materiał na jego ustach wykrzywił się, ukazując uśmiech. - Chociaż tego drugiego to chyba dawno nie miał. A ponoć tak dbacie o innych - zaszydził, kładąc palec na jeden z końców zamka.

- Oi! - oburzył się starszy, zaciskając pięści. - W co ty myślisz, że sobie pogrywasz?!

- Hm? - zdziwił się zamaskowany. - On nie wie? - parsknął rozśmieszony pod nosem. - A więc o to chodzi! - zatrząsł się ze śmiechu. - Wybaczcie, źle zinterpretowałem sytuację, ale to nawet lepiej - przekrzywił głowę na bok. - Niewtajemniczeni smakują najlepiej.

Naruto zacisnął zęby, a wcześniej zmrożona krew zawrzała w nim żywym ogniem. Nim zdążył pomyśleć o czymkolwiek, w jego dłoni już znajdowała się czerwona niczym krew kula.

- Czyżby niisan też się wkurzył? - pomyślał, słysząc w głowie kilka zdenerwowanych pomruków.

Wiedząc, że nie jest odosobniony w odczuciach, ruszył na przeciwnika. Po drodze dziękował sobie w głowie, że dziś nie założył ciężarków.

- Rasengan! - krzyknął, kiedy zatrzymał się przed zdziwionym celem. Chyba nie spodziewał się po nim tak dużej prędkości. On zresztą też nie. Ale czemu się dziwić?

Vampire Story || Naruto [PL]Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang