Rozdział 5

6.4K 202 75
                                    


Rozdział 5

Szłam pustą ścieżką w lesie.

- Jest tu kto?- wołałam, a odpowiadał mi echo.

Słyszałam szelest liści i... kroki. Były coraz bliżej mnie, a ja byłam zbyt sparaliżowana strachem by się ruszyć. Czułam, że muszę uciekać. Lecz nie mogłam. Po chwili poczułam zimny oddech na moim karku. Przełknęłam ślinę i odwróciłam głowę w stronę jego właściciela. Gdy na niego spojrzałam, odskoczyłam momentalnie. TO było ubrane w czarny płaszcz. Trzymało w ręku kosę. TO wyglądało jak Śmierć.

- Wróciłem po ciebie- powiedział grobowym głosem.

Obudziłam się z krzykiem. Wszyscy momentalnie przybiegli do mnie. Patrzyli na mnie jak na wariatkę. W sumie, to normalne.

- Wszystko okey. To tylko zły sen- powiedziałam.

Wyszli. Ja znowu próbowałam usnąć.

Przez kilka ostatnich dni pisałam z Ann i Rose. Ann jest bardzo zakręcona, szalona i rozgadana. Rose jest raczej spokojna, ale bardzo przyjacielska. Co prawda nie będziemy w jednaj klasie. Szkoda, ale znam Aleksa. Z nim widuję się prawie codziennie. Nie wiem jak to robi, że zawsze gdy przy nim jestem czuję się radosna. Nikt tak na mnie nie działa.

Jest jednak coś co mnie niepokoi. Widzę na ulicy ludzi. Są cali we krwi lub okaleczeni. Trupio bladzi i upiorni. Dziwnie reagują na to, że na nich patrzę. Trudno jest mi nikomu o tym nie powiedzieć, ale uznali by mnie za wariatkę. Przez to, wole nie wychodzić zbyt często z domu.

Rodzice, po tym co przeszłam, zapisali mnie do psychologa. Czekałam na pierwszą wizytę u pani Morgan. Podobno jest bardzo miła.

Dziś idę do psychologa. Nie powinnam mówić o tym co widzę. Wtedy, to by mnie psychiatryka wsadzili. Przed kliniką, w której mam mieć pierwsze spotkanie z panią Morgan, jest piękny park.

- Poczekaj tu- powiedziała mama- Ja i tata pójdziemy sprawdzić, czy pani Morgan już może cię przyjąć.

Pokiwałam głową.

Wiem, czemu mnie tu zostawiają. Bo mało wychodzę z domu.

Siedziałam spokojnie na ławce, gdy usiadła obok mnie jakaś starsza pani. Była trupio blada i miała siwe, rozczochrane włosy opadające na ramię.

- Dzień dobry- nie wiem czemu się przywitałam. Może po prostu miałam ochotę na rozmowę.

- Ty...- patrzyła z przerażeniem staruszka.- Widzisz nas.

- Kogo?- zapytałam lekko zdziwiona.

- Moja siostra też dostała kiedyś ten dar. To dar, ale i przekleństwo. Musisz uważać. ON czyha na ciebie, bo wymknęłaś się mu.

- O co pani chodzi?- nie rozumiałam nic.

- Medium. Zostałaś medium- powiedziała.

- Zaraz. Medium?- nadal byłam zdziwiona.- Czyli kto?

- Łącznik ze światem żywych i zmarłych- odparła.

- Pani nie żyje- zrozumiałam- I kto na mnie czyha?

- Kosiarz. Zakapturzona Śmierć- mówiła ze strachem.

- Chce mnie zabić- powiedziałam też już przerażona.

- Uważaj na siebie, dziecko- po tym zniknęła.

W tym momencie, zorientowałam się że rodzice na mnie patrzą. Nie wiem jak długo tu stali.

- Córeczko- powiedziała zdziwiona mama- Pani Morgan na ciebie czeka.

Wstałam i poszłam za tatą. Przed gabinetem mama poprosiła mnie bym poczekała minutkę. Na pewno powie psycholożce o tym jak rozmawiałam ze staruszką. W sumie, to pewnie wyglądało jakbym gadała do siebie. Tylko ja ich widzę... Może oszalałam. Albo to się dzieje naprawdę.

- Jane, zapraszam- usłyszałam miły, kobiecy głos.

Weszłam powoli do gabinetu. W fotelu siedziała kobieta w średnim wieku. Miała blond włosy, uczesane w kitkę. Jej oczy były piwne.

- Witaj, Jane- powitała mnie- Jestem Kim Morgan. Możesz mi mówić Kim.

Usiadłam na krześle naprzeciwko niej. Pytała mnie o to co przeszłam. Mało mówiłam. W pewnym momencie zapytała mnie z kim rozmawiałam przed szpitalem.

- Z nikim- powiedziałam- Nie rozmawiałam z nikim. 

W cieniuOnde histórias criam vida. Descubra agora