Rozdział 26

3.4K 135 19
                                    

Rozdział 26

Usłyszałam pikanie. Wszystko mnie bolało. Nie mogłam się ruszyć. Byłam przykryta kołdrą. Nawet próbując otworzyć oczy skrzywiłam się z bólu. Byłam w szpitalu.

- ,,Zaraz, ja żyję?"- pomyślałam.

Na krześle spał Alex. Słodko wyglądał. Lekko się uśmiechnęłam patrząc na niego. Zobaczyłam, że się obudził. Patrzył na mnie jak na ducha. Jakby nie mógł uwierzyć, że się obudziłam. Podszedł do mnie złapał mnie za rękę.

- Myślałem, że się nie obudzisz- powiedział szczęśliwy.

- Ile spałam?- spytałam słabym głosem.

- Prawie trzy tygodnie- odpowiedział smutno.

- Aż tyle?!- zdziwiłam się. Nadal byłam słaba.

- Zawołam twoich rodziców- wyszedł.

Po chwili do pokoju wpadli mama i tata. Mama wybuchła płaczem, choć to były łzy szczęścia. Wszyscy tak jakby płakali. Znowu uciekłam od śmierci. Dzięki ofierze Erika, Lucyfer mnie sobie odpuścił.

Minął miesiąc, a mnie wreszcie wypuszczają ze szpitala. Miałam dość tego miejsca, bo przez ostatnie pół roku dość często tam byłam. Patty odpuściła sobie komentarze na temat mojej przygody. Alex powiedział na komisariacie, że gdy wracaliśmy z randki to jacyś faceci mnie zaciągnęli do samochodu i porwali. I że on mnie szukał i nie miał przy sobie telefonu, by powiadomić policję. Z tego co wiem, to on zaniósł mnie do szpitala, bo serio nie miał tego telefonu. Ale to już inna historia. Mam wiele blizn. Nie ukrywam, że trochę mnie one dołują. Teraz rozumiem. Jak chciałam popełnić samobójstwo to zadałam cios moim bliskim. Nawet chcąc umrzeć, z ręki szatana skazywałam ich na cierpienie. Poddając się, raniłam ich. Nigdy ni pozwolę, by ktoś ich skrzywdził. Ale muszę walczyć. Nie ważne jak źle będzie, nie poddam się. Nigdy. Jestem teraz innym człowiekiem. Nie jestem już słaba i bojaźliwa. Jestem gotowa na wszystko.

Rose i Randy będą się tułać po świecie sto lat...Ale to tylko Rose, bo Randy zabił się jakieś czterdzieści lat temu. Tak przynajmniej powiedział.

Któregoś dnia Max przyszedł do mnie zakłopotany.

- Co się dzieje?- spytałam, martwiąc się o niego.

- Bo mam mały problem...- powiedział.

- Co by to nie było, pomogę ci go rozwiązać.

- Bo...Kristin jest w ciąży- zrobiłam wielkie oczy, ze zdziwienia.

- Tego raczej nie powinno się pozbywać- powiedziałam.

- Mam osiemnaście lat i będę ojcem. Rodzice mnie zabiją!

- Porozmawiamy z nimi. Może się zdenerwują, a może nie. Na pewno cię nie zostawią.

- Dzięki.

Rodzice nie wyglądali na wściekłych. Raczej na zdziwionych.

- A co ja ci mówiłem o zabezpieczeniach- westchnął tata, a Max zrobił się cały czerwony.

Zrobili mu małe kazanie. Jednak postanowili mu pomóc z dzieckiem. Następnego dnia spotkałam się z Kristin. Zwierzyła mi się, że się boi. Jednak wygląda na nawet szczęśliwą.

Wiele się zmieniło, jednak te zmiany mi nie przeszkadzają.


W cieniuWhere stories live. Discover now