Rozdział 23

3.5K 143 24
                                    

Rozdział 23

Święta, święta i po świętach. W szkole Patty przechwala się jakie to cudowne i drogie rzeczy dostała. Ja i Alex załamaliśmy się słuchając jej. Dla mnie i dla niego to lekko żałosne. Na swój sposób jej współczuje. Zepsuta dziewczyna. Wracaliśmy we dwójkę. Postanowiliśmy zrobić sobie spacer. Szliśmy koło parku. Śmialiśmy się i żartowaliśmy. Jednak zobaczyłam coś co zmyło mi uśmiech z twarzy. Randy siłował się z istotą, wyglądającą jakby się paliła. To coś miało rogi i szpony. Podbiegłam do niego, a Alex zareagował na to co zrobiłam. Zapchnęłam potwora z przyjaciela parząc sobie rękę. Syknęłam z bólu. To pewnie demon. Stwór spojrzał na mnie i warknął po chwili. Chciał się na mnie rzucić, ale Alex mnie zasłonił swoim ciałem. Demon zadrapał go pazurami po klatce piersiowej. Zawył z bólu i osunął się na ziemię.

- Zostaw ich!- Randy zareagował.

- Duszek boi się o przyjaciół- mówił ochrypłym głosem demon- Żałosne.

- Chcesz mnie zjeść? To proszę! Ale ich zostaw- powiedział.

- Randy nie!- protestowałam.

- Hm,- zastanawiał się potwór- Nie zjem cię całego, ale kawałek wezmę. Ręka- rozkazał mu.

Duch bez wahania podał mu ramię. Ten uciął mu rękę do łokcia pazurami. Łza spłynęła mi po policzku.

- Mam przekąskę. Wracam do piekła. Tam jest ciekawiej niż tu- powiedział szatan.

Zniknął w ogniu. Nie było po nim śladu. Ręka Randy'ego wyglądała jak po amputacji. Przerażający widok.

- Nie martw się- powiedział- Ja i tak nic nie czuję. Jego trzeba opatrzyć- wskazał na Aleksa, którego głowa spoczywała na moich kolanach.

Zadzwoniłam po pogotowie. Powiedziałam, że napadł nas pies i podrapał go pazurami. Przyjechali po piętnastu minutach i zabrali go do szpitala. Ja i Randy, który cały czas tam był, patrzyliśmy na wszystko. Zatelefonowałam do rodziców i powiedziałam, że Alex miał wypadek i idę do niego do szpitala. Panikowałam. Biegłam w kierunku szpitala.

- To moja wina. To wszystko przeze mnie- mówiłam cicho do siebie.

Byłam pod szpitalem. Jak wariatka wpadłam do recepcji.

- Gdzie leży Alex Blake?- zapytałam kobietę za ladą.

- Na bloku pooperacyjnym. Zakładali mu szwy. Sala 32- powiedziała patrząc na mnie ze zdziwieniem.

- Dobrze. Dziękuję.- pobiegłam szukać tego bloku.

Podbiegłam pod plan szpitala. Pooperacyjny jest na trzecim piętrze. Nie chciałam czekać na windę więc pobiegłam schodami. Byłam wykończona, ale biegłam. Zdyszana weszłam na ten blok. Znalazłam salę 32 bez problemu. Lekko uchyliłam drzwi. Na łóżku leżał Alex. Był nieprzytomny. Brzuch i klatkę piersiową miał zabandażowaną. Był blady. Podeszłam do łóżka i złapałam go za rękę. Była zimna.

- Nie zostawiaj mnie, błagam- bałam się, że go stracę.- Kocham cię.

On zawsze był przy mnie. Nie zapomniał o mnie. Płakałam cicho. Łzy skapnęły mi na jego rękę.

- Nie płacz- usłyszałam jego głos.

Otworzyłam oczy. On lekko się uśmiechał. Nie mogłam nie odwzajemnić tego uśmiechu. Delikatnie go przytuliłam, martwiąc się o jego rany. Nie chciałam, by odszedł. Potrzebuję go. Bo go kocham.

- Nigdy cię nie opuszczę- powiedział.

- Obiecujesz?

- Obiecuję.

Dalej się przytulaliśmy. Jednak ja zrobiłam coś szalonego. Pocałowałam go. W usta. Wydał się zaskoczony, jednak odwzajemnił pocałunek. Byłam szczęśliwa jak nigdy dotąd. Przy Eriku się tak nie czułam.

- Kocham cię- powiedział.

- Ja ciebie też kocham, głuptasie- uśmiechnęłam się i znów się pocałowaliśmy. 

W cieniuDonde viven las historias. Descúbrelo ahora