Rozdział 22

3.7K 146 33
                                    

Rozdział 22

Patrzyłam na światełka na choince. Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi to zerwałam się z miejsca. Stali tam Max i Kristin. Ucieszyłam się na ich widok. Później przyjechali dziadkowie i moje wujostwo. Ciocia i babcia ściskały mnie. Słyszały o mojej próbie samobójczej. A poza tym nie widziałam ich ponad rok. Wujek i dziadek, jak to faceci ,,zachowali zimną krew". Moja kuzynka Kate jak zawsze przywiozła mi tonę słodyczy. Jest starsza ode mnie trzy lata. Gdybyśmy się widywały częściej, na sto procent bym była tłusta. Jednak cieszę się, że ich wszystkich widzę.

Jedliśmy kolację rozmawiając.

- Nasza Jane tak urosła- mówiła- Jest taka śliczna. Pamiętam jak nosiłam ją na rękach. Sama słodycz- babcia jak zawsze wspomina stare czasy- Ona jest tak podobna do ciebie Mary.- mam tak jak mama brązowe włosy i oczy.

- A Max jaki był, gdy był mały?- spytała Kristin.

Max automatycznie poczerwieniał.

- Och, Max- zaczęła babcia- W przeciwieństwie do Jane, był bardzo niespokojny. Cały czas biegał po domu. Nie lubił gdy go brano na ręce. Cały czas biegał po polach u nas na wsi, pływał w rzekach i jeziorach bez niczyjej zgody. Nawet zastanawialiśmy się czy nie ma ADHD.

Wszyscy się śmiali oprócz Maksa. Pamiętam to doskonale. Każde słowo babci to prawda, ale mój brat i tak się wszystkiego wyprze.

- Ja to inaczej zapamiętałem...- mówił zażenowany.

Wigilia minęła mi miło. Dostałam wiele prezentów. Następnie Boże Narodzenie. Świetnie spędziłam czas. O dziwo, nie wiedziałam wtedy nic dziwnego i niepokojącego. Jednak myśl o duchach, które tułają się wtedy po ulicach jest smutna. Randy zniknął. Pewnie ten demon już go nie szuka. Rose i Erika widuje prawie codziennie na cmentarzu. I też wpadają do mnie.

Sylwester i wielka impreza. Wszyscy znajomi rodziców i nasza rodzina przyjechali świętować Nowy Rok. Wypiłam dwa łyki szampana. Był gorzki, więc się skrzywiłam na co Kate zareagowała śmiechem. Wyszłam do zaśnieżonego ogródka. Wszystko było białe i pięknie wyglądało. Nagle jednak zakręciło mi się w głowie i postanowiłam usiąść. Odgarnęłam śnieg z ławki i usiadłam na niej. Masowałam skronie palcami, jednak ból nie przechodził. W pewnym momencie poczułam, jakby ktoś złapał mnie ręką za serce. Ledwo tłumiłam bolesny krzyk. Nagle ból ustał i zobaczyłam coś...dziwnego

Byłam w lesie. Wszędzie leżał śnieg. Było ciemno. Usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się i za sobą zobaczyłam Kosiarza. Rzuciłam się do ucieczki. Łzy leciały po moich policzkach. Dostałam się w głąb lasu. Było tu mniej śniegu. Ledwo dyszałam. Upadłam na kolana. Zobaczyłam nad sobą cień. Niepewnie podniosłam głowę. Lucyfer uśmiechnął się złowieszczo. Poczułam uderzenie w głowę.

Obudziłam się w ciemnym pokoju. Jedyne co było oświetlone to ja. Z ciemności wynurzył się Lucyfer. Śmiał się złowieszczo. W ręku trzymał nóż.

- Pora bym to ja się ciebie pozbył- powiedział.

- Jane! Jane!- usłyszałam głos Kate.- Chodź! Za pięć minut Nowy Rok.

Wstałam. Postanowiłam zachowywać się normalnie, by nikogo nie martwić. Tradycyjne odliczanie i... Nowy Rok! Zabawa trwała jeszcze trzy godziny. Kate była pijana więc wujek, który nie rusza alkoholu, zawiózł ją. Goście się rozeszli, a ja postanowiłam pójść wreszcie spać.

Nic mi się na szczęście nie śniło. Szczególnie po tej chorej wizji.


W cieniuWhere stories live. Discover now