Rozdział 17

3.7K 145 37
                                    

Rozdział 17

Następnego dnia Alex siedział sam pod klasą. Założyłam naszyjnik od Erika i bransoletkę od Aleksa. Gdy zobaczył prezent który mi dał na mojej ręce uśmiechnął się. Odwzajemniłam go.

- Dziękuję –powiedziałam.

- Wybacz, że zachowywałem się jak palant.- mówił lekko smutny, ale z nadzieją w głosie.

- Nie szkodzi. Nawet się o nic nie pokłóciliśmy- mówiłam.

Przytuliłam Aleksa. Zdziwił się, jakby ni spodziewał się po mnie takiej reakcji.

- Ja cię nigdy nie opuszczę- powiedział.

- Ja ciebie też.

- O, nie ładnie zdradzać swojego chłopaka- usłyszałam wkurzający głos Patty.

- Spie*dalaj!- syknęliśmy na nią z Aleksem równocześnie.

Odeszła zawiedziona, że nie udało jej się nam dopiec. Szukałam Erika po szkole, ale nigdzie go nie było. Uznałam, że wpadnę do niego po szkole. Może jest chory.

Szłam do domu swojego chłopaka. Uśmiechałam się słuchając ulubionych piosenek z play listy. Jednak gdy doszłam do jego domu nie było mi do śmiechu. Wszędzie stała policja i karetka pogotowia. Podbiegłam do funkcjonariusza.

- Co się tutaj dzieje, panie władzo?- cała się trzęsłam.

- Kim pani jest?- zapytał się mężczyzna.

- Dziewczyną chłopaka, który mieszka w tym domu.- wskazałam na budynek.

- Ma prawo wiedzieć- powiedziała policjantka stojąca obok.

- Więc, dzisiaj pan Sparks- podał nazwisko ojca Erika, jak i jego samego- został aresztowany za zadźganie nożem syna pod wpływem alkoholu. Grozi mu dożywocie.

Stałam jak wryta i z oczu ciekły mi łzy. Policjanci patrzyli na mnie ze współczuciem. W szoku i rozpaczy biegłam jak najdalej od miejsca zdarzenia. Zapomniałam gdzie biegnę. Po prostu pędziłam przed siebie. Wpadłam na Rose.

- Wszystko wiem- wyglądała jakby płakała. Nie wiedziałam, że duchy potrafią płakać.

- Twój ojciec to potwór- ledwo mówiłam przez łzy.

- Wiem. Nienawidzę go- powiedziała.

Nie wytrzymałam i dalej biegłam.

- Jane!- krzyczała za mną Rose- Jane!

Biegłam. Nie patrzyłam na ulice. Nie zwracałam uwagi na to gdzie jestem. W pewnym momencie zorientowałam się, że nie wiem gdzie jestem. Jak przystało na późną jesień, słońce już zaszło. W ciemnej uliczce stał Kosiarz. Od razu rzuciłam się do ucieczki. Jednak on stanął na środku ulicy. Gdzie bym się nie odwróciła, on tam był. Spanikowana nie zauważyłam kiedy ktoś złapał mnie za nadgarstki.

- Co taka przerażona, maleńka?- usłyszałam męski głos.

Nie był to Kosiarz ani Lucyfer, tylko jakiś koleś.

- Puść mnie- powiedziałam stanowczo.

- No co taka nieśmiała?- przycisnął mnie do ściany.- Pobawimy się?

Byłam przerażona. Nagle pojawił się ktoś inny.

- Masz ją puścić- to był Alex. Miał w ręce pistolet.

Obok niego stał czarnowłosy chłopak cały we krwi. Miał rany wyglądające, jakby ktoś zadźgał go nożem. To Erik!

- Nie powinnaś tak uciekać, Aniołku- nadal nie rozumiałam o co chodzi- Alex, mógłbyś się zająć ty panem?

Alex wystrzelił jak z procy. Powalił mężczyznę na ziemię. Nie wiedziałam, że jest taki silny.

- Nie waż się jej skrzywdzić!- wydarł się na niego i uderzył go pięścią w twarz.

Facet podniósł się i zwiał. Alex nadal patrzył za nim gniewnie. Zza pleców Erika wyłoniła się Rose.

- Jane nigdy więcej tak nie rób!- przytuliła mnie. Ja oczywiście czułam się jakbym była oplatana firanką.

- Mam pytanie. Alex ty ich widzisz?- nadal mnie to dziwiło.

- Tak. Widzę ich wszystkich- odpowiedział cicho.

- Jak? Trzeba umrzeć, by móc widzieć duchy- mówiłam.

- W domu ci wyjaśnię. Musimy wracać. Późno już. Wracajmy.- gestem ręki kazał mi iść za nim.

Czekam na wyjaśnienia. On mi czegoś nie powiedział.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dedyk dla OlaPuchalska :) :* 

W cieniuWhere stories live. Discover now