Rozdział 2

9.4K 720 775
                                    

~Your P.O.V~

Oficjalnie uznaję, że pobyt tutaj to najgorsza rzecz, która mogła mnie spotkać. Niby jestem tu dopiero jeden dzień, ale już mam serdecznie dosyć pana domu. Pomijając, że nawet mi się nie przedstawił. Śmiertelnicy jednak mają tupet.

Dzisiaj ma przyjechać ten cały gość do posiadłości i wszyscy wariują. Przez wszyscy mam na myśli głównie tatę, który co chwila krzyczy na służbę. Osobiście to im nie zazdroszczę. Prawdziwy i jedyny Król Piekła krzyczy na nich i przywołuje do porządku... Co niezbyt pomaga. Ale to jest moja osobista opinia. Osoby przyzwyczajonej, że służba zachowuje się odrobinę inaczej.

Ale dobra. Jest nowy dzień. Tata pomógł mi się przebrać i poszedł zająć się tym dzieciakiem. Ja za to poszłam do ogrodu, bo w sumie niezbyt bezpiecznie jest być w tej posiadłości. Przynajmniej przy tej służbie.

Przechadzałam się spokojnie pomiędzy krzakami róż. Były prześliczne. Rosa osadziła się na poszczególnych płatkach i liściach. W powietrzu roznosił się piękny, słodki, lekko miodowy zapach. Ten ogród to jedyne ładne miejsce w tej posiadłości.

Usłyszałam za sobą jakiś hałas. Skupiłam się na tym. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w każdy, nawet najmniejszy dźwięk. Tata!

Odwróciłam się szybko. Rzeczywiście, przede mną stał uśmiechnięty tata. Odwzajemniłam uśmiech. Dobrze, że jest znów przy mnie.

- Coś się stało, tato? - Spytałam cicho, by nie zakłócić spokoju poranka.

- Chciałbym byś spędziła dzień razem z paniczem. Ja muszę zająć się przygotowaniami.

- Muszę, tato? - Fuknęłam. Nie mam najmniejszego zamiaru spędzać czasu z tym dzieckiem. - Nie mogłabym ci pomóc?

- Minou, nie chcę by coś ci się stało, a z tą trójką wszystko jest możliwe. - Przytuliłam się do taty i skinęłam głową.

- Dobrze tato...

- Chodź tu. - Tata złapał mnie za dłoń i poprowadził za sobą do jadalni.

Na miejscu już byli wszyscy domownicy. Stałam koło taty i popatrzyłam na resztę. Ten dzieciak nawet na nas nie spojrzał, a służba patrzyła się we mnie jak w obrazek. Niech już skończą... Nigdy nie lubiłam jak ktoś się na mnie patrzył w taki sposób. Zwłaszcza na balach. Kiedy mama i inne demonice były pięknie ubrane, czułam się inna... Nie pasująca tam. Ale po tym mama zawsze mówiła, że byłam ozdobą przyjęcia. A tata mówił, że nie powinnam się przejmować opinią innych i cieszyć się z tego jaka jestem. Moja śliczna mama i kochany tata... Zawsze byli dla mnie najważniejsi.

***

- Mamo? A czy kiedy urodzi się braciszek lub siostrzyczka, dalej będę twoją i taty małą córeczką? - Spytała mała dziewczynka o (h/c) włosach. Przykładała policzek i ucho do dużego brzucha kobiety. Jej rodzice popatrzyli na siebie, ale zaraz się uśmiechnęli i zaśmiali.

- Oczywiście, minou. - Ojciec dziewczynki zmierzwił jej włosy i ucałował swoją żoną w policzek.

- Zawsze będziesz naszą ukochaną córeczką. Niezależnie od wszystkiego. - Królowa uśmiechnęła się delikatnie.

- Naprawdę?

- Nie wierzysz nam, minou? - Zaśmiał się król. - Jesteś naszą córką. Naszą następczynią. Zawsze byłaś, jesteś i będziesz najważniejsza dla nas.

***

- Minou! - Z zamyślenia wyrwał mnie głos taty. - Co się stało?

- Nic ważnego, tato... - Szepnęłam. Na szczęście reszta nie zauważyła tego wszystkiego. - Tylko przypomniałam sobie jak byliśmy raz w salonie... Przed narodzinami (b/n). - Tata uśmiechnął się lekko. - Przepraszam, jeśli cię zaniepokoiłam.

Córka zła - Ciel x ReaderWhere stories live. Discover now