Rozdział 17

3.2K 240 179
                                    

~Your P.O.V~

Stałam cierpliwie przed lustrem, gdy Mey-Rin pomagała mi się przyszykować. Nawet nie chcę wiedzieć, ile zajęło mi przekonywanie taty, bym mogła z nim i Kretynem pojechać na ten festyn na rzece. Już nie chciałam się wykłócać o to kto ze mną będzie, by mnie pilnować. Tata argumentował to tym, że jako następczyni tronu nie powinnam być bez ochrony, dla mojego własnego bezpieczeństwa.

Właśnie dlatego będzie mi towarzyszył Finny.

Tata miał jeszcze obiekcje odnośnie tego, czy w ogóle powinnam opuszczać posiadłość, ze względu na niedawno przebytą chorobę. Jednak wiedziałam, że nie będę musiała go długo przekonywać po tym jak sprezentował mi nowy strój zimowy.

Dlatego też stałam teraz i czekałam aż Mey skończy mnie czesać. Byłam ubrana w białe, grube rajstopy, (f/c) kraciastą sukienkę sięgającą do połowy łydek z długim rękawem i ciepłe buty do kostek z futerkiem. Na łóżku już leżał (2nd/f/c) płaszcz obszyty białym futrem, czepek w tym samym kolorze oraz rękawiczki i mufka.

- Jak ci idzie, Mey? - spytałam, patrząc na jej odbicie.

- Prawie skończyłam, panienko – odpowiedziała, uśmiechając się szeroko. Nie minęło parę minut, gdy się odsunęła. - Gotowe.

- Dziękuję, Mey-Rin. - Odwróciłam się do niej z uśmiechem.

Szybko założyłam okrycie wierzchnie, pokojówka pomogła mi z czepkiem, wzięłam mufkę i wyszłam z pokoju. Prędko poszłam do holu, gdzie już czekał na mnie Finny. Podeszłam do niego.

- Przepraszam, że musiałeś czekać. - Spojrzał na mnie i trochę się zarumienił. Jaki on słodki~.

- N-nic się nie stało, panienko – odpowiedział. Zaśmiałam się cicho, stanęłam na palcach i ucałowałam jego policzek.

- Dziękuję, że się zgodziłeś by mi towarzyszyć. Samej byłoby nudno.

- To zaszczyt, panienko – stwierdził entuzjastycznie.

Nic więcej nie powiedzieliśmy, bo też nie było czego mówić. Jedynie pozostało nam czekać na tatę i Kretyna. Jestem ciekawa jak miasto wygląda. Pewnie jest całe ośnieżone, a przez to białe. Zawsze lubiłam śnieg i zimę, poza temperaturą, żałowałam tylko, że u nas w Piekle nie można było się nią długo nacieszyć. Ponoć w Niebie o tej porze roku jest całkowicie biało, do tego jest dużo chłodniej niż w domu... dlatego nigdy nie lubiłam Nieba, za zimno jak dla mnie.

W końcu tata i Kretyn zeszli do nas. Zagryzłam wnętrze policzka, by się nie roześmiać na widok wzroku, który tata posłał Finny'emu. Biedny. Tata potrafi być przerażający, kiedy chce.

Wyszliśmy z posiadłości, wsiedliśmy do powozu i ruszyliśmy do Londynu. Jestem ciekawa, jak to wszystko się potoczy.

~Time skip!~

Miasto wyglądało pięknie. Z nieba padał lekki, zimny puch, który osadzał się na ubraniach, ziemi i budynkach. Ludzie, ubrani w ciepłe płaszcze, chodzili leniwie po ulicach, wchodząc do sklepów i wychodząc z nich z zapakowanymi w papier i przewiązanymi różnobarwnymi wstążkami prezentami. Czyli tak wyglądają przygotowania do świąt wśród śmiertelników. U nas nie obchodzi się Bożego Narodzenia. Za to świętujemy przesilenie zimowe i letnie. Zawsze są wtedy festyny, spędza się je w gronie rodzinnym i wymienia drobnymi upominkami. Zawsze je lubiłam.

Wyciągnęłam jedną dłoń w rękawiczce z mufki i ją uniosłam. Opadło na nią parę płatków śniegu z mleczno szarych chmur.

- Pięknie, prawda panienko? - spytał Finny, który stał obok mnie. Już rozdzieliliśmy się z tatą i Kretynem, każde poszło w swoją stronę. Spojrzałam na niego i pokiwałam głową.

Córka zła - Ciel x ReaderWhere stories live. Discover now