Chapter 8

7.8K 375 84
                                    

Woah.. Szybko poszło. Nie sądziłam, że już dziś dodam kolejny rozdział, ale cieszy mnie, że chcecie czytać to opowiadanie.
Przy okazji co powiecie na 8 gwiazdek? Ciekawi mnie ile damy radę wyciągnąć.
Tak na marginesie  zachęcam do czytania innych moich opowiadań :)
Nie przedłużając miłego czytania i do kolejnej notki!
Pamiętajcie, osiem gwiazdek ^^

~*~


Byłem jak szmaciana lalka. Nie reagowałem na nic. Następnego dnia znowu przyszedł.

- Jesteś szmatą, nic nie znaczącą kurwą... - zaczął na co nawet nie zareagowałem, bo nie było sensu, miał rację. -  Nawet nie zaprzeczasz. Cieszy mnie, że wiesz do czego służysz. Mam nadzieję, że lubisz lekarzy. – mówił wchodząc we mnie gwałtownie. Niestety tym razem nie zemdlałem. Słyszałem każde jego stęknięcie, czułem każde pchnięcie i każde uderzenie.


- Aaaahh.. – stęknął dochodząc. Potem popatrzył na mnie z pogardą i obrzydzeniem po czym wyszedł bez słowa. Dopiero wtedy pozwoliłem sobie, aby pojedyncza łza spłynęła po policzku.


Naprawdę jestem pojebany. Nikt nie może się w tym ze mną równać, bo tylko mnie ciągnie do mojego oprawcy. Gwałci mnie, poniża, wyzywa, bije, gardzi mną, a ja jak ostatni kretyn chyba go kocham i sam sobie sprawiam ból mając nadzieję, że się zmieni. Czyż to nie głupie? To najczystszy masochizm.


Tak bardzo boli mnie każde słowo, które do mnie mówi, ale jednocześnie biorę je sobie do serca i chyba zaczynam wierzyć. Zaczynam się przyzwyczajać do tego, że nic nie znaczę i jestem tylko do pieprzenia. Nie wolno mi mieć uczuć, ale nic na to nie poradzę.

~*~

- Masz ochotę na powtórkę? A może chcesz pobawić się inaczej? – znowu ten jad. Nie chcę tego słyszeć. Nic nie odpowiedziałem. – Języka w gębie nie masz?


- P..prze..praszam. – wydukałem pozwalając spłynąć kolejnej łzie.


- Jednak masz. Dziś dam ci spokój, ale jutro trochę się pobawimy. – powiedział i wyszedł. Nie wiem po co mnie o tym informował, ale ucieszyło mnie to.


Odetchnąłem ciężko czując ból na piersi. Najwyraźniej mam złamane żebro, bo co innego. Nawet nie starałem się poruszyć, bo zadałbym sobie ból, chociaż to i tak już nic nie zmieni.


Następnego dnia, tak jak powiedział przyszedł do mnie z dużą torbą.


- Gotowy na nowe wrażenia? – zapytał jak zawsze z kamienną miną.


Nic nie odpowiedziałem, wiedziałem, że nie ważne co powiem to on zrobi co mu się podoba.


- Dziś pobawimy się trochę inaczej. Co powiesz na Baseball? – spytał, a ja otworzyłem szerzej oczy nie chcąc nawet wiedzieć co Pan dla mnie przygotował. Niestety chyba postanowił mi się pochwalić swoją pomysłowością, bo już po chwili położył koło mnie torbę, którą następnie Rozpiął i zaczął w niej grzebać. Wyciągnął piłkę, pokazał mi ją i położył obok torby. Chwilę później wyjął też kij i zaczął się mu przyglądać.


- Nada się. – stwierdził opierającgo o ścianę przy łóżku. – Zaczniemy od przyjemniejszych rzeczy co? – zapytał wyciągając kulki analne. Było ich osiem, a każda następna była większa od poprzedniej. Podszedł do mnie, rozchylił mocno nogi i zaczął wprowadzać zabawkę do mojego odbytu. Do czwartej kulki było okej, ale z piątą i każdą kolejną wydawałem z siebie jęki bólu. Widząc jego zmieniające się spojrzenie doszedłem do wniosku, że podnieca go mój ból. Pieprzony sadysta.


- Aa..ahhh.. Panie.. nie wejdą, boli. – wysapałem przy siódmej. Cały odbyt mnie bolał. Co on chce mi zrobić, że tak mnie rozciąga. Te kulki są większe od jego przyrodzenia.


- Spokojnie, wejdą, a potem coś ci pokażę. – odpowiedział na siłę wpychając ostatnią, a z moich oczu poleciały pierwsze słone krople.


- Gotowy? – spytał po czym bez ostrzeżenia przycisnął coś na pilociku, a kulki zaczęły powiększać swą objętość.


- Aaah! Panie... Prooo..oszę prze.. przestań. – nie wytrzymałem. Ból był nie do zniesienia. To tak jakby coś rozrywało mnie od wewnątrz, chociaż jakby nie patrzeć tak właśnie było. Łzy leciały już bez żadnego oporu. A ja mimo bólu wiłem się i starałem wyprzeć urządzenie na zewnątrz, co niestety nie przynosiło żadnego efektu, a jedynie sprawiało większy ból.


- Mówisz, że mam przestać, a już ci stoi. Czyżbyś mnie oszukiwał, że jest nieprzyjemnie? – spytał. Nawet nie miałem siły, żeby odpowiedzieć. Ulitował się nade mną i wyłączył urządzenie pozwalając mi odetchnąć. Kulki wróciły do swoich rozmiarów.


- Teraz powinieneś zmieścić niespodziankę. – powiedział i na raz pociągnął za koniec sznureczka wystający z mojego odbytu tym samym wyciągając urządzenie. Czułem wewnątrz jakąś dziwną pustkę, ale to lepsze niż tamten okropny ból.


Złapałem kilka głębszych oddechów by się trochę uspokoić, jednak widząc to, co Pan trzymał w ręku mój oddech znowu stał się przerywany.


- Śliczny prawda? – spytał jeżdżąc mi kijem przed nosem. Przełknąłem głośno ślinę i ze strachem wymalowanym na twarzy patrzyłem na poczynania Pana.


- To jak..? Sprawdzamy, jak fajnie rozpycha co? – znowu ten sadystyczny uśmieszek, a w następnej chwili wielka fala bólu rozchodząca się po moim ciele. Kij, który jeszcze przed chwilą latał nad moją twarzą teraz znajdował się szerszą stroną w moim odbycie.


- Aaaa.. kurwaaaa.. Boooliii. – jęczałem rozpaczliwie. Pan nawet nie zareagował. Zaczął mnie pieprzyć tym cholernym kawałkiem drewna. Nie wiem jakim cudem zacząłem czuć przyjemność z tego co mi robi zaraz po tym jak trafił w prostatę. Zaskowyczałem i zacząłem samemu nabijać się na kij.


- No proszę. Jednak ci się podoba. – powiedział ubawiony. Nic nie odpowiedziałem. Było mi wstyd za siebie. Jakim cudem mogę odczuwać przyjemność?


- Przyspieszyć?


- Taaak... Aaahaaaahhh. – jęczałem wbrew sobie coraz głośniej z każdym kolejnym pchnięciem. Nie było mi potrzeba więcej do spełnienia. Już po chwili wytrysnąłem wyginając się w łuk i sprawiając sobie ból w klatce piersiowej. Sperma pobrudziła mi brzuch, ale nie zwróciłem na to uwagi.


- Teraz moja kolej. – powiedział i ułożył mnie tak, że moja głowa zwisała swobodnie z łóżka. Nawet się nie obejrzałem, a już włożył mi penisa do ust i zaczął w nie pieprzyć.


- Hhfffiiieee.. hhaaff. – próbowałem zaprotestować. Nic to nie dało. Dusiłem się. Wbijał się tak głęboko, że sięgał gardła. Było mi niedobrze. Nie próbowałem jednak zamknąć buzi. Wiedziałem, że jak go ugryzę, to piekło nigdy się nie skończy.


- O kurwa. – sapnął odchylając głowę do tyłu. Po jakimś czasie doszedł głęboko w moich ustach i wychodząc złapał za szczękę. Zacząłem się krztusić.


- Połknij. – rozkazał i nie puścił póki nie wykonałem polecenia. – Grzeczny chłopiec. – pogłaskał mnie po głowie i ułożył normalnie na łóżku. – Śpij. Wycierpiałeś swoje, ale już mnie nie denerwuj. – powiedział po czym wyszedł zabierając ze sobą swoje rzeczy. Nie mogłem uwierzyć. To koniec. Nareszcie.

Trudno jest kochać będąc ranionymWhere stories live. Discover now