Chapter 22

3.2K 243 77
                                    

Powoli zbliżamy się do końca opowiadania, bo zostały już tylko dwa rozdziały. Mam nadzieję, że z niecierpliwością czekacie na zakończenie, które mam nadzieję się Wam spodoba.
Na razie nie przedłużając zapraszam do czytania, komentowania i oceniania ^^


~*~*~*~*~


Wannę opuściłem, gdy woda stała się zimna. Moja skóra była cała czerwona, ale trudno się dziwić. Sam to sobie zrobiłem. Nawet nie okrywałem się ręcznikiem. Po prostu wyszedłem tak jak mnie stworzono. Był wieczór, więc nawet nie opłacało mi się ubierać. Nie było też tej fajnej kucharki, dlatego nie pofatygowałem się na kolację. Uwaliłem się na czystej już pościeli i złapałem laptopa. Zacząłem dalej pisać swoją historię. Nie ma to jak zabijać nudy.

Czas szybko zleciał mi do czwartej nad ranem. Nawet bym tej godziny nie sprawdził, gdyby nie zaczęło burczeć mi w brzuchu.

- Już raczej nikogo nie będzie. - powiedziałem do siebie i klapnąłem laptopa.

Tak jak się spodziewałem w całym domu było ciemno. Pewnie wszyscy spali. Na oślep ruszyłem do kuchni, a gdy tylko się tam znalazłem pierwszym moim celem była lodówka. Otworzyłem drzwiczki i przez dłuższy czas zastanawiałem się co by tu zjeść. W końcu zdecydowałem się na ciasto. Wyjąłem całość i ukroiłem z niej większy kawałek. Było przepyszne i niesamowicie syte. Ledwo skończyłem ten jeden, a już byłem pełen. Resztę odłożyłem na miejsce i biorąc ze sobą butelkę wody ruszyłem do sypialni.

Wstałem przed południem. Jakoś tak dziwnie tryskałem energią. Będę mógł ją dobrze wykorzystać.

- Najpierw coś zjem, a potem biorę się do pracy. - powiedziałem do siebie.

Za malowanie złapałem się tak mniej więcej w południe. Tym razem dokładnie wiedziałem co chcę namalować. Ten obrazek wyrył się głęboko w mojej pamięci i wyobraźni. Zużyję na niego co prawda większość czerwonych barw, ale efekt będzie tego wart.

- Kaien.. co robisz? - usłyszałem za sobą. Momentalnie całym sobą zasłoniłem szkic. Jak tak dalej pójdzie to ten pajac rozjebie mi całą niespodziankę.

- Nic takiego. - odpowiedziałem chowając płótno pomiędzy innymi.

- Chciałem z tobą porozmawiać na temat ostatniego zajścia. - no to teraz się zacznie. Uwaga, bo to będzie niesamowicie interesujące jak zacznie ściągać brwi w skupieniu i zastanawiać się co powiedzieć i jak dobrać słowa.

- No więc.. - hah dokładnie jak przewidziałem. - Możesz mi wyjaśnić.. Dlaczego TO sobie zrobiłeś? - zapytał w końcu. Ehh i znowu mam mu tłumaczyć? Czy on jest aż tak nie kumaty?

- Mówiłem już. Musiałem się wyżyć. - powiedziałem wstając. Przeszedłem na drugą stronę pokoju i rozsiadłem się na parapecie.

- Nie było innego sposobu?

- Był. Zawsze mogłem dostać szału i rozjebać połowę domu. Uwierz mi jestem do tego zdolny. - odparłem spokojnie.

- Może porozmawiasz na ten temat z...

- Nie będę gadać z tą pizdą. - przerwałem mu. - Już raz to powiedziałem i nie będę się powtarzać. Ze mną wszystko w porządku. Radzę sobie. Funkcjonuję normalnie. Ubóstwiam Alexa. - wskazałem portret. - I ogólnie mam się świetnie. - zakończyłem.

- Nie uważasz, że to dziwne? - zapytał.

- Chyba nie rozumiem. Mówisz o tym, że trzymasz mnie tu i traktujesz jak Alana? Tak, to dziwne.

- Nie o to mi chodzi. Mówię o tym, że narysowałeś kogoś kto nie żyje i wpatrujesz się w niego jak ciele w namalowane wrota. - teraz to mnie wkurwił. Chciałem być miły. Nawet nie sypałem sarkazmami. Ale on musiał to zjebać wspominając o tym.

- Wypierdalaj. - szepnąłem powstrzymując się jak tylko umiałem.

- Słucham? - chyba go zaskoczyłem.

- Głuchy jesteś? Spieprzaj. Koniec rozmowy. Chcę być sam. - syczałem każde słowo. Na szczęście chyba wyczuł moją zmianę nastroju, bo wycofał się bez słowa.

Ja za to, wkurwiony, ze zdwojonym zapałem wróciłem do sztalugi i obiecałem sobie od niej nie odchodzić dopóki nie skończę.

Jak sobie obiecałem tak też zrobiłem. Malowałem prawie dobę, ale w końcu się udało. Jako, że gdy skończyłem był wieczór postanowiłem schować porządnie swoje dzieło, zjeść coś ogarnąć się i pójść spać. 'Prezent' wręczę mu jutro.

Następnego dnia wyskoczyłem z łóżka chcąc jak najszybciej zobaczyć minę Daniela. To będzie coś. Nawet się nie ubierałem. Złapałem tylko za antyramę. Oprawiłem obraz i ruszyłem z nim do gabinetu Daniela.

Zapukałem spokojnie do drzwi i poczekałem na zaproszenie. Gdy tylko je usłyszałem nacisnąłem na klamkę i wszedłem do środka.

- Pukasz? - uniósł brwi zdziwiony. No tak, normalnie nie pukam, ale czy to takie dziwne?

- Tak, chciałem przeprosić za swoje zachowanie i dlatego namalowałem to dla ciebie. - powiedziałem z niewinnym uśmieszkiem i obróciłem w jego stronę obraz. Na płótnie był Alan jak żywy, albo i nie, bo namalowałem go dokładnie tak jak wyglądał gdy zobaczyłem go u Alexa, nieżywego i wypatroszonego, bez jednego oka. Otoczony był ogromną kałużą krwi wymieszaną z wnętrznościami. Jak dla mnie to było mistrzostwo. Można powiedzieć, że idealnie oddałem wszystko co tylko zobaczyłem w tej pierwszej chwili, po której nastąpiła seria wymiotów.

- Aż tak ci się podoba? - zapytałem widząc furię na twarzy Daniela. Czyli mi się udało. Jestem z siebie tak cholernie dumny. Jego twarz była piękna. Taka wykrzywiona w bólu, nienawiści i żądzy mordu. - Wiem, że trochę mi się nie udało ukazać tego tak jak na prawdę wyglądał, ale nie miałem zbyt dużo czasu na przyglądanie się. Zbyt szybko mnie stamtąd zabrałeś. – powiedziałem ze smutkiem. Oczywiście było to kłamstwem. Mam pamięć fotograficzną do rzeczy, które mogę namalować. Muszę przyznać, że to było moje mistrzostwo.

Trudno jest kochać będąc ranionymWhere stories live. Discover now