Chapter 14

5.2K 315 96
                                    

- O Kaien... Już nie śpisz? - spytał jak gdyby nigdy nic. Co on nie widzi, że pyta?

- Nie śpię Panie. - odparłem. Dopiero teraz zauważyłem, że od jakiegoś czasu przestałem się tak do niego zwracać. Trzeba będzie wtłuc to sobie w końcu do głowy.

- Coś się stało? - spytał mnie zdziwiony.. Tylko czym?

- Nie Panie.. Dlaczego pytasz? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie spoglądając na niego.

 - Po prostu znowu zacząłeś mnie tak nazywać. To jak dla mnie oznacza, że coś jest nie tak. - powiedział zaczynając smyrać mnie palcami po plecach.

 - Wszystko w porządku, po prostu przypomniałem sobie kim jestem, od czego tu jestem i kim Ty dla mnie jesteś Panie.

 - Dobrze, a więc od teraz nie jestem już twoim panem. - wiedziałem, oto moment, w którym oficjalnie się mnie pozbędzie. Nawet nie czekając na to co powie wstałem i udałem się do ubikacji. Wyjąłem większy kawałek szkła i wróciłem do niego.

 - Pozbędziesz się mnie tu, czy zejdziemy do piwnic? A może sam mam to zrobić? - wyciągnąłem w jego stronę dłoń ze szkłem. Na jego twarzy wymalowany był szok. Nie wierzył, że mówię to tak spokojnie? Ja sam nie wierzę, w środku płaczę i błagam o litość, ale to tylko w środku. - Przecież mnie nie wypuścisz po tym co się tu stało prawda? - byłem niesamowicie opanowany. Widziałem jak P.. ten mężczyzna to otwiera to zamyka usta chcąc coś powiedzieć, jednak chyba nie jest w stanie. - Rozumiem, że mam to zrobić sam. W piwnicach? - dopytałem, ale odpowiedź nie nadeszła. Co go tak zaskoczyło? Moja odwaga? Phi.. - Uznam tą ciszę jako pozwolenie na przejście do piwnic. - zakończyłem i obracając się skierowałem kroki do drzwi. Za sobą słyszałem jakiś szelest, a następnie charakterystyczny odgłos bosych stóp uderzających o panele, czyli chce to zobaczyć. Coś mnie zatrzymało gdy byłem już pod drzwiami i łapałem za klamkę. Tym czymś okazał się mój były właściciel obecnie wtulający się w moje plecy. Wyrwałem się. Jeśli bym został w jego ramionach nie dałbym rady ze sobą skończyć.

 - Co ty wyprawiasz? - spytałem nie okazując mu już żadnego szacunku, bo przecież nie musiałem.

 - Kto kazał ci ze sobą kończyć? - patrzył na mnie zupełnie jak nie on.

 - Więc czego ode mnie chcesz? - niech się wypowie i już nic nie przedłuża.

 - Zostań ze mną. Nie jako niewolnik, ale jako osoba, która jako pierwsza wtargnęła do mego serca. Zawładnęła nim i nie pozwoliła o sobie zapomnieć. Jako mój kochanek, pan i władca. Po prostu zostań i daj się pokochać. - słuchałem go z niedowierzaniem. Co on właśnie powiedział? Nie byłem w stanie się ruszyć, a chciałem uciec. Dlaczego ciało mnie nie słucha? Nie zareagowałem nawet, gdy podszedł do mnie i objął delikatnie. Dopiero gdy mnie pocałował rozszerzyłem oczy w szoku i odepchnąłem go od siebie. Szkło wypadło mi z rąk, a ja po prostu uciekłem z pokoju błądząc po całej rezydencji. W końcu zatrzymałem się w gigantycznej bibliotece. Zaszyłem się tam w najciemniejszym kącie jaki udało mi się znaleźć i starałem się uspokoić rozszalałe serce zadające mi w tym momencie ogromny ból. Nawet nie wiem kiedy zacząłem płakać. Ze szczęścia? Szoku? Bólu? Sam nie wiedziałem. Na moje nieszczęście po jakimś czasie mnie znalazł. Byłem już padnięty, a gdy wziął mnie w ramiona po prostu odpłynąłem.

~*~

 - Kaien wstawaj.. musisz coś zjeść. - mówił ktoś pięknym, głębokim głosem. Ale chwila, przecież ten głos.. no tak, znalazł mnie. Podniosłem powieki i zdałem sobie sprawę, że na powrót jestem w jego sypialni. Niespiesznie przewróciłem się na drugi bok, gdzie moim oczom ukazał się lekko uśmiechnięty.. właściwie to nie wiem jak mam się do niego zwracać. Przecież nie jest już moim panem. Jestem wolny.

- Emm.. ja nie jestem głodny. - powiedziałem i już chciałem iść dalej spać, gdy on usiadł koło mnie i podnosząc mnie lekko zaczął karmić. No chyba mu odbiło. Skoro powiedziałem, że nie jestem głodny to nie jestem. Przełknąłem to co już wylądowało w moich ustach i zacisnąłem mocno wargi.

- Nie wygłupiaj się. Musisz przytyć, jesteś taki chudy. - a myśli, że czyja to zasługa?

- Powiedziałem, że... - wredny wykorzystał ten moment, żeby wepchnąć mi kolejną porcję do buzi. Czy ja jestem jakimś dzieckiem? No chyba nie.

Nie ważne jak narzekałem, to on i tak dopiął swego. Podstępny.

 - Słuchaj eee.. - i się zaciąłem. Nadal nie wiem jak go nazywać.

- Alexander - chyba zauważył o co mi chodzi.

 - No więc słuchaj Alex, teraz jak sam powiedziałeś nie jestem już twoją własnością, więc nie życzę sobie całowania mnie, zmuszania do czegokolwiek i dotykania. - powiedziałem stanowczo i nie czekając na jego odpowiedź obróciłem się w drugą stronę. - Dobranoc. - mam nadzieję, że nie przesadziłem. Przecież to jego dom. Najwyżej jak mu się coś nie spodoba to opuszczę tę posesję. Leżałem dłuższy czas sam w sypialni próbując zasnąć, jednak sen nie nadchodził. Nie dziwię się, bo ostatnio tylko śpię. Jako, że byłem tu tylko ja to postanowiłem pozwiedzać. Obym nie natknął się na Alexa.


~*~*~

Mam nadzieję, że notka się podobała. Przy okazji chciałabym Wam podziękować za już ponad tysiąc sto wyświetleń.

Następny rozdział pojawi się koło środy~ ^^

Trudno jest kochać będąc ranionymWhere stories live. Discover now