Chapter 15

4.7K 316 126
                                    

UWAGA!
Żeby nie spoilerować powiem tylko, że czytacie na własną odpowiedzialność XD 


~*~*~*~


Oficjalnie ogłaszam, że zwiedzanie domów jest niesamowicie nudne. Bo co ciekawego jest we wchodzeniu do gabinetu, albo siłowni? Nic.

Zszedłem na dół do salonu. Zostałbym tam dłużej sprawdzając miękkość kanapy, jednak wolałem podążyć do jak się okazało kuchni, w której Alex zawzięcie coś robił. Stanąłem cichutko w progu przyglądając się mu. Był całkowicie inny. Taki skupiony na tym co robił i jakby nieobecny. Chyba pichcił jakąś zupę, bo co chwilę wrzucał do garnka, a to warzywa, a to jakieś przyprawy. Jakoś mało mnie to obchodziło. Bardziej mnie interesowała jego sylwetka okryta szkarłatną jedwabną koszulą schowaną w jeansowych spodniach, które idealnie podkreślały jego smukłe i długie nogi. Miałem już zmięknąć i do niego podejść, gdy coś mi się nie spodobało. Alex wyjął jakąś torebeczkę z kieszeni. Była w niej mała biała tabletka. Wrzucił ją do garnczka i porządnie wymieszał całość. Zmrużyłem oczy i coś mnie tknęło. Co to mogła być za tabletka? I co ważniejsze. To dla mnie czy dla Alana?

Nie chciałem tam dłużej stać, ale nie chciałem też uciekać, więc odepchnąłem się od futryny i ruszyłem do wnętrza pomieszczenia.

- Co to? - rzuciłem znudzonym tonem.

- Kaien.. Dawno wstałeś? - był zaskoczony moim pojawieniem.

- Przed chwilką. Od razu poczłapałem na dół i oto jestem. - wyrzuciłem ręce na boki. - Too.. co to i dla kogo? - dopytywałem się.

- Dla ciebie. - powiedział od razu przelewając trochę zupy jak się okazało do głębokiego talerza i podając go mnie z łyżką. Przyjąłem go i usiadłem do stołu.

- Nie jesz? - spytałem wiedząc, że nie zamierza sobie nakładać.

- Jakoś nie mam na razie ochoty. Później zjem. - odparł i wyszedł.

Dobra, albo to było podejrzane, albo ja jestem dziwny i wymyślam. Jeszcze raz. Co się działo. No więc. Podziwiałem sobie bezczelnie Alexa, gdy ten gotował, dokładnie przyjrzałem się każdej części jego ciała i każdemu ruchowi, Alex dodał do zupy jakąś tabletkę, a potem wepchnął mi talerz z tym czymś w środku. Na dodatek nie zjadł ze mną tylko wyszedł. Tak to na pewno jest dziwne i podejrzane. Teraz inna sprawa. Jeść to czy gdzieś wyrzucić? Coś tak myślę, że nie należy tego spożywać.

Wylałem całą zawartość talerza do wielkiej donicy, w której stała ogromna paproć i opuściłem kuchnię. Nie ma głupich, trzeba się gdzieś ukryć. Tylko gdzie? On pewnie zna każdy kąt w tym domu. W końcu jest jego właścicielem.

Znalazłem się w salonie. Skręciłem w pierwszy korytarz i otworzyłem pierwsze lepsze drzwi. Zamknąłem je szybko i powoli obróciłem tyłem do nich, po czym zapaliłem światło.

- O kurwa. - wyszeptałem w szoku chociaż chciałem krzyczeć. To co zobaczyłem sprawiło, że chyba cała żółć jaką posiadałem znalazła drogę przez przełyk i wylądowała przede mną. - Ja pierdole. - powiedziałem wycierając usta i podnosząc wzrok. Pod ścianą naprzeciw mnie leżał Alan z wyprutymi flakami w ogromnej kałuży skrzepłej krwi. Jedno oko miał otwarte szeroko, jakby w szoku, a drugiego nie było. Ba.. Mało tego. Połowy twarzy nie było! Przeraziłem się nie na żarty. Alex to zrobił? Co w takim razie chciał zrobić ze mną? Ta tabletka na pewno była dla mnie. Teraz to oczywiste. Nie chciał, żebym się zabijał, nie chciał być moim panem i nie chciał, żebym odchodził.

- Chciał wykończyć mnie w podobny sposób. - powiedziałem w szoku i osunąłem się na kolana. Podniosłem się dopiero po jakimś czasie i zacząłem krążyć gorączkowo w tę i z powrotem po pomieszczeniu. Co Alan mu zrobił, że tak go zmasakrował? To nie jest normalne.

W końcu rozejrzałem się po całym pomieszczeniu chcąc się nieco uspokoić. Ominąłem wzrokiem martwego Alana i spojrzałem wprost w jego oko leżące w jednym z kątów pomieszczenia. Automatycznie zacisnąłem powieki i zacząłem spazmatycznie oddychać. To było obrzydliwe. Nie chciałem tam być. Wybiegłem z pomieszczenia i wróciłem do salonu. Zacząłem szukać drzwi na zewnątrz. Musiałem uciec. Nie mogłem tam zostać. Alex by mnie zabił. Tylko czy zrobiłby to szybko, czy powoli, żeby mieć przyjemność ze słuchania mojego krzyku.

W końcu zobaczyłem ogromne drzwi wejściowe. Nie myśląc pobiegłem w ich stronę, ale nie dobiegłem. Przede mną jakby wyrósł spod ziemi pojawił się Alex bawiący się nożem.

- Kaien.. Nie śpisz? - spytał zdziwiony. Fajnie wiedzieć co za tabletkę dodał do zupy. Serio super!

- Nie, ale ja już pójdę. Chciałem wyjść do ogrodu. - powiedziałem i z naiwnością, że od tak mnie wypuści spróbowałem go wyminąć. O dziwo udało mi się to bez problemu. Wyciągnąłem dłoń w stronę klamki i już miałem za nią łapać, kiedy nagle zrobiło się przeraźliwie ciemno, głowa zaczęła pulsować tępym bólem, a ja odleciałem.


~*~*~*~

Jak już przeczytaliście to chcę Wam oznajmić, że następna notka pojawi się w sobotę jako, że ostatnio mam cudowny humor i chcę się nim z Wami w jakiś sposób podzielić :P

Przy okazji dziękuję za tak dużą aktywność i za to, że jesteście :3

Trudno jest kochać będąc ranionymTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon