- Marnie, poczekaj! - Krzyknęła moja matka, przy okazji szarpiąc mnie za ramię. - Wiem, że to dla ciebie coś nowego, ale daj szanse!
- Kiedy wyjeżdżamy? - Odwróciłam się do niej i posłałam wrogie spojrzenie.
- Jutro o dziesiątej rano... - Spojrzała na mnie przejęta. - Ale uwierz mi, że z Tomem się dogadasz. - Na jej twarzy namalował się miły uśmiech.
- Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?! - Wydarłam się na nią, bo to dla mnie coś nowego, naprawdę. - Ja go jeszcze na oczy nie widziałam, nigdy! - Podkreśliłam ostatnie słowo.
- Skarbie... - Westchnęła z żalem. - Przepraszam... Ja wiem, że nie zawsze byłam dobrą matką, ale proszę cie, daj szansę, dobrze? - Uśmiechnęła się.
- Zostawiając mnie na dziesięć lat jest mowa w ogóle o dobrej matce? - Spojrzałam na nią z kpiną.
- Nie wracajmy do tego, mówiłam ci już! - Rzuciła zdenerwowana.
- Dobrze, że wyrzuty sumienia dalej cię męczą. - Uśmiechnęłam się do niej i poleciałam do swojego pokoju.
- Marnie, błagam cię! - Krzyknęła w oddali, ale już ją zignorowałam.
Weszłam do swojego pokoju trzaskając drzwiami i dając mamie znak, że nie mam ochoty z nią rozmawiać. Nie pozostało mi już nic innego do roboty, jak spakowanie wszystko w walizki i spotkanie się ostatni raz z przyjaciółką. Było mi bardzo przykro, że opuszczam mój stan Michigan i przeprowadzam się do New Jersey. Nowego faceta mojej matki nie znam. Nie wiem jak wygląda, czym się zajmuję, czy ma syna, córkę, czy cholera wie z kim mieszka.
Wspominała mi czasami o nim, ale nigdy nie przypuszczałam, że ich związek zajdzie do takiej fazy, że będziemy musiały się do niego przeprowadzić! I w ogóle dlaczego ja?! Dlaczego my musimy tam mieszkać, a nie on z nami?!
Gdy spakowałam wszystko do swoich walizek wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do mojej przyjaciółki Sary. Po kilku sekundach ta czarnowłosa dziewczyna odebrała.
- Sara... - Rzuciłam prawie z zapłakanym tonem.
- Marnie? - Odezwała się. - Coś się stało..? - Zapytała z niecierpliwością.
Miałam łzy w oczach, naprawdę... Tak bardzo mnie serce bolało, że przyjaciółkę, którą znam cztery lata muszę opuścić...
- Ja się przeprowadzam... - Załkałam z płaczem.
- Co, kurwa... - Nie dowierzała. - Co ty gadasz?! - W jej głosie było słychać już płacz. - Nie rób mi tego! Nie rób se jaj!
- Moja matka mi powiedziała, że jutro o dziesiątej się przeprowadzamy... - Pociągnęłam nosem. - Błagam, spotkajmy się...
- Marnie, proszę cię... - Zaczęła płakać.
- Spotkajmy się o osiemnastej przy naszej knajpce. - Powiedziałam i wyciągnęłam chusteczkę z torebki, ocierając przy tym nosek i policzki z łez.
- Jasne, za niedługo będę i się nachlejemy tak, że nie zapomnisz tego nigdy! - Zaśmiała się przy płaczu. - Do zobaczenia. - Rozłączyła się.
Zaśmiałam się sama do siebie, że tak już opić chcę mój wyjazd. Sara to wariatka jak ja, lubi poimprezować i korzystać z życia.
Byłam ładnie ubrana, więc zmian nie potrzebowałam. Moja stylizacja składała się z czarnych, obcisłych spodni podartych na kolanach i trochę udach i szarej bluzki na ramiączka, która sięgała mi do pasa. Spakowałam potrzebne rzeczy do torebki i wyszłam z pokoju.
- Wychodzę spotkać się z Sarą, wrócę później. - Rzuciłam oschle do mamy i przekierowałam się do wyjścia.
- Marnie... - Moja mama wyszła z kuchni trzymając komórkę w dłoni, chyba z kimś rozmawiała. - Przyjdź najpóźniej o północy... - Spojrzała na mnie litościwie.
- Może. - Ubrałam na stopy białe adidasy i wyszłam z domu.
*
- Marnie! - Rzuciła się na mnie Sara. - Powiedz, że ty naprawdę żartujesz!
- Nie... - Przytuliłam ją.
- Kurwa... - Przegryzła wargę i starała się nie płakać. - Gdzie? - Zapytała.
- Do New Jersey. - Odsunęłam się od niej i spojrzałam na nią smutnie.
- Tak daleko..? - Spojrzała na mnie przygnębiona. - Co powie Garry? Rozmawiałaś z nim?
- Nie oczekuje od niego związku... - Skrzywiłam się i przekierowałyśmy się do knajpki.
- Rozmawiałam z nim... - Rzuciła poważniejszym tonem. - On mi powiedział, że cię kocha... - Ściszyła trochę ton.
- Co mnie to? - Wzruszyłam ramionami i usiadłam przy stoliku. - Mówiłam, że nie chcę się z nim wiązać.
- Marnie, no! Wiesz, że mu na tobie zależy... Naprawdę nie obchodzi cię to? - Spojrzała na mnie.
- Nie. - Spojrzałam na nią stanowczo.
- Cała ty... - Westchnęła. - Nie dasz sobie szansy...
- Drugi raz to słyszę. - Uśmiechnęłam się sarkastycznie. - Ale koniec! - Klasnęłam w dłonie. - Schlejmy się do upadłego! - Krzyknęłam.
*
Zaczęłam szukać kluczy, ale ledwo co dostrzegałam w tej torebce. Kiwałam się na boki i wszystko było zamazane. Zobaczyłam, że światło na korytarzu się zapaliło, a przez szklane drzwi wejściowe zobaczyłam, jak moja mama kieruję się w moją stronę.Oparłam się o kolumnę, która podtrzymywała balkon nade mną i czekałam, aż drzwi się otworzą.
- Wiesz, która jest godzina?! - Wydarła się matka. - Piąta! - Spojrzała na zegarek, a po chwili na mnie. - Za pięć godzin wyjeżdżamy, a ty znowu pijana przyszłaś! - Otworzyła szerzej drzwi, abym weszła.
- Dobra... Dam radę... - Wymamrotałam i przekierowałam się do swojego pokoju.
Teraz tylko muszę pokonać te ogromne schody...
- Idziesz spać, a o dziewiątej cię budzę! - Krzyknęła i zniknęła gdzieś w korytarzu.
Wczołgałam się z wielkim trudem przez te schody i od razu co wchodząc do swojego pokoju upadłam na łóżko. Po kilku sekundach zapadłam w głęboki sen.
***
imię Marnie czyt. Marni
NO HUHU, MARNIE TO WIDZĘ
NO HIHI, MARNIE TO ONA MA W ŻYCIU
HIHIHI, MARNIE, HIHIHI
Jej imię to M-A-R-N-I
DZIĘKUJE :)
CZYTASZ
Mój mały chłopczyk
RomanceCo, jak dwoje nastolatków o buntowniczym i łamiącym wszelkie prawa zachowaniu - zamieszkają razem? Chciałabym ZAZNACZYĆ, że w tym opowiadaniu znajdują się liczne błędy, jak i w pozostałej serii Mój mały chłopczyk - Kochamy siebie. Pisała to zbuntow...