Rozdział 23

412K 13K 43.6K
                                    

Wzięłam głęboki wdech i skierowałam się do szatni przeciwnej drużyny. Na boisku jak i korytarzach nie było już tłoczno, dlatego bez problemu trafiłam pod odpowiednie drzwi. Mindy dodawała mi także otuchy i pomogła w jakiś sposób się ogarnąć, za co bardzo jej dziękuje. Czuję ogromne  wyrzuty sumienia, że ją tak potraktowałam, ale ciesze się, że między nami jest już dobrze. 

Jednak jeszcze nie wyszłam z tego szoku po tym, co zobaczyłam na boisku.

Alan i Jessica.

Alan nawet jej nie odrzucił.

Przeszedł mnie okropny dreszcz na samo wspomnienie tego. Nie powinnam się tym kretynem zadręczać, a los chciał, żebym to jednak cierpiała.

Kurwa, czemu? 

Dlaczego ja się w nim tak mocno zakochałam, skoro od samego początku wiedziałam jak będzie..? 

Jednak serce nie sługa, kurwa nie posłucha.

Gdy byłam już na korytarzu, gdzie obok były drzwi do szatni, jeszcze przez chwilę się zastanawiałam, czy na pewno chcę to zrobić... Drgnęłam ciałem i odwróciłam głowę w stronę drzwi, które nagle wydały z siebie dźwięk. Z pomieszczenia wyszedł jakiś chłopak, który miał na ramieniu zarzuconą sportową torbę z Nike i spoglądał na telefon, ale po chwili jego wzrok zawiesił się na mnie. Gdy bardziej mu się przyjrzałam, od razu go rozpoznałam.

- Justin! - Podleciałam do niego i wtuliłam się.

- Marnie? - Zdziwił się i odwzajemnił gest. - Co ty tutaj robisz? 

- Wiesz, że się przeprowadziłam, co nie? - Odsunęłam się od niego. - No i chodzę tutaj do szkoły.

- Boże, jaki wstyd... Przegrać... Sorki... - Zarumienił się.

- Oj, przestań, każdemu się zdarza. - Uśmiechnęłam się.

- Co u ciebie słychać? Odwiedzisz nas w Michigan? Nie masz pojęcia, jak Gary przeżył rozstanie z tobą... - Spojrzał na mnie z żalem.

- Nie byłam z nim nawet... - Rzuciłam, wywracając oczami ze zirytowania. - A właśnie, jest jeszcze w szatni? 

- Masz szczęście. - Uśmiechnął się. - Jest sam. 

Wzięłam głęboki wdech, bo już czułam, jak ciśnienie mi skacze oraz serce przyspiesza. 

Kurwa mać.

- Trzymaj się. - Przytulił się do mnie. 

- Pozdrów wszystkich ode mnie. - Rzekłam spokojnym tonem.

Justin poszedł przed siebie, a ja stanęłam przed drzwiami, biorąc głęboki wdech, chwyciłam za klamkę i nagle zesztywniałam. Czy naprawdę chcę się z nim zobaczyć? 

Kurwa, weź się w garść.

Otworzyłam delikatnie drzwi i weszłam do środka, przymykając je tak samo. Oparłam plecy i spojrzałam przed siebie, oblizując dolną wargę. Moje serce szaleńczo obija się o klatkę piersiową, a brzuch wykręca od tego uczucia. Uczucia tęsknoty, bardzo tęskniłam za tym chłopakiem, mimo, że nigdy z nim niczego nie chciałam. Stał przy swojej torbie, a ja lustrowałam jego ruchy i to, jak zakłada swoją koszulkę na wyrobione ramiona. 

- Zaraz wycho- Spojrzał na mnie niedowierzająco.

- Hej. - Uśmiechnęłam się.

Nie odezwał się, a wbił we mnie swoje niedowierzające spojrzenie. Był w szoku, stał jak osłupiały i nic nie mówił, a patrzał na mnie, jakby widział samego Boga. 

Mój mały chłopczykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz