Rozdział 2

489K 16K 47.2K
                                    

- Marnie, wstawaj! - Usłyszałam głos mojej mamy. 

- Która godzina... - Wymamrotałam kompletnie zaspana. Nienawidzę wstawać do szkoły, to najgorsze co może istnieć. Szkoła jest najgorszą rzeczą, która może istnieć.

- Po szóstej, chyba nie chcesz zaspać do szkoły? - Odsłoniła rolety z okien, a światło od razu padło na moją twarz, przez co zakryłam się kołdrą. - No już, wstawaj. Śniadanie czeka w kuchni. - Wyszła z pokoju. 

Spałam tylko pięć godzin... Czuje się, jakby ktoś wybudzał mnie z trumny, to okropne. Z trudem wstałam z łóżka i poszłam do toalety zrobić poranne czynności. Umyłam zęby, rozczesałam włosy, pozostawiając je rozpuszczone i wykonałam typowy dla mnie makijaż, który składał się z pudru, czarnego cienia do powiek i tuszu do rzęs. Wróciłam do pokoju, ubierając się w czarne spodnie, opinające moje szczupłe nogi i szarą koszulkę na ramiączka. Po spakowaniu książek do szkoły udałam się do kuchni, gdzie przebywała moja mama. Wyminęłam ją i zasiadłam przy stole, gdzie czekała już na mnie jajecznica z bekonem i grzankami. 

- Smacznego. - Uśmiechnęła się rodzicielka.

- Dziękuje, mamusiu. - Powiedziałam kpiąco.

- Mar... - Westchnęła zrezygnowana. - Musisz zaczynać? - Spojrzała na mnie, opierając jedną rękę o blat wyspy kuchennej, a drugą o własne biodro. Nie odpowiedziałam jej, bo właśnie w tym samym czasie do kuchni wszedł Tom. 

Boże, jak ja nie cierpię mojej mamy. Jak ja nie cierpię tego wszystkiego. Jak ja nie cierpię ludzi, kurwa mać. 

- Alan wstał? - Zapytała.

- Chciałbym. - Prychnął, co mnie rozśmieszyło. - Jego nikt nie da rady obudzić.

- Szkoda. - Powiedziała. - Przeszedłby się z Marnie do szkoły, pokazałby jej okolicę. 

- Poradzę sobie. - Burknęłam i spojrzałam na nią spod byka. 

- Dobrze, postaram się go obudzić. - Mężczyzna spojrzał na mnie i uśmiechnął się, znikając po chwili z kuchni.

- Mamo. - Odezwałam się.

- Tak? - Spojrzała na mnie niewinnie, opierając się o blat kuchenny. 

- Nie musisz udawać idealnej.

Widziałam po mojej matce, że już się zdenerwowała. Udaję idealną matkę, a tak naprawdę nigdy w życiu nią nie była. Nigdy nią nie była i nigdy nie będzie. 

Nienawidzę cię.

- Wiesz, że chciałabym, aby było inaczej... - Spojrzała na mnie z żalem. - Daj mi chociaż szansę na naprawienie tego.

- Kurwa, mamo... - Prychnęłam i odłożyłam widelec na prawie pusty talerz, opierając się o oparcie krzesła.

- Marnie! - Wydarła się na mnie. 

- Gdyby nie to, że on siedzi w więzieniu, nie wzięłabyś mnie nigdy. - Spojrzałam na nią z oburzeniem. - Dlatego nigdy nie dam ci szansy. - Podkreśliłam ostatnie słowa.

Nie odezwała się, a zacisnęła ręce w pięści i odwróciła wzrok, wciągając więcej powietrza do płuc. W spokoju dokończyłam swój posiłek, nie przejmując się nią w ogóle. Po chwili chłopak mojej mamy znalazł się w kuchni.

- Marnie, Alan za piętnaście minut będzie gotowy. - Uśmiechnął się w moją stronę. - Lisa, musimy dogadać się co w związku z wyjazdem. - Zwrócił się do mojej mamy. 

Po chwili oboje zniknęli, a ja siedziałam sama w kuchni, zaczynając myśleć o nowej szkole. 

Błagam, oby normalna klasa, nauczyciele, ludzie w tej szkole.

Mój mały chłopczykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz