Rozdział 38

299K 11.2K 21.3K
                                    

Omijałam ludzi, sklepy, budynki, wieżowce, kamienice, mieszkania, ulice, których nigdy w życiu na oczy nie widziałam.

Gdzie ja kurwa jestem?! I czemu nie pamiętam chociaż urywek z wczorajszego wieczoru?! Pamiętam tylko, jak całowałam się z Evą! 

Wyjęłam z torebki telefon i spojrzałam na godzinę, która pokazywała dziesiątą nad ranem. Westchnęłam głośno i zaczepiłam pierwszą, lepszą osobę, która właśnie mnie omijała.

- Um, przepraszam - Zatrzymałam jakiegoś starszego mężczyznę, który zmierzył mnie pogardliwym wzrokiem. Tak, dziesiąta rano i widok tak ubranej dziewczyny nie jest zbyt codzienny.

- Słucham? - Powrócił do kontaktu wzrokowego.

- Um, czy to stan New Jersey?

- Tak, a coś się stało? - Zmarszczył brwi.

- Um, nie nic... A znajdujemy się w mieście Jackson? 

- Oj, nie. Do Jackson ma pani ze sto kilometrów - Złapał się za głowę zamyślony.

Zamarłam. Kurwa mać, gdzie mnie do cholery jasnej wyjebało? Serce zaczęło mi bić z przerażenia. Czułam się, jak w tym filmie Kevin sam w Nowym Jorku

- Am-um- A gdzie znajdę pociąg? Czy w ogóle tutaj jeżdżą pociągi do Jackson? - Zaczęłam cała drżeć.

- Pani nie stąd, racja? - Uśmiechnął się.

- Tak... 

- Hmm, no to musi pani iść prosto - Odwrócił się do tyłu i wskazał dłonią - Później cztery przecznice w prawo, a później ze znakami pani sobie poradzi - Odwrócił się do mnie. 

- Boże, tak bardzo dziękuje! - Uśmiechnęłam się szeroko i ruszyłam prosto - Miłego dnia! - Pomachałam mężczyźnie.

Ruszyłam prosto za jego wskazówkami. Ludzie gapili się na mnie, jakbym wyszła z prawdziwego burdelu, co mnie bardzo krępowało.

Ugh, co za wstyd..

Zachciało mi się pić i jeść. Strasznie mnie suszyło w gardle i nie wytrzymywałam już. Weszłam do pobliskiego sklepu i kupiłam litrową butelkę soku jabłko-wiśnia i do tego zwykły czekoladowy batonik. Kiedy się napoiłam od razu było mi lepiej.

Powędrowałam prosto do celu zajadając się moim jakże bogatym śniadaniem. Skręciłam w prawo i szłam dalej, a nogi po prostu odmawiały posłuszeństwa... Nie mogłam się teraz poddawać, kurwa! Pomimo mojego cholernego zmęczenia, musiałam znaleźć się w wygodnym łóżku i na dodatek umyć się z tego okropnego syfu. 

Po kilku minutach dostrzegłam znaki prowadzące do stacji kolejowej. W duchu jednocześnie dalej byłam przerażona, jak owieczka, ale poczułam ulgę. 

Po piętnastu minutach byłam już na miejscu. Stanęłam przed wielką tablicą z godzinami i odjazdami do danych miast i po prostu się załamałam...

'' Godzina 12;47 - New Jersey ''

- Kurwa... - Syknęłam przez zaciśnięte zęby. 

Czeka mnie dwugodzinne siedzenie na ławce i nierobienie nic. Chciałam płakać. Tak bardzo zabrało mi się na płacz, że to było żałosne z mojej strony. Osiemnastoletnia dziewczyna ryczy, bo znalazła się w innym mieście, jakie to przykre..

Tak naprawdę nie chodzi o to. Nie raz już takie sytuacje miałam w Michigan, że z Sarą chodziłyśmy do klubów, a następnego dnia nas wypierdalało na koniec miasta, jak? Tego nie wiem. Chciało mi się płakać dlatego, bo nie pamiętałam nic z wczorajszego dnia i za cholerę nie wiem kim jest mężczyzna, w którym znalazłam się w łóżku. Pierwszy raz mam taką pustkę, że nic nie wiem o moich wieczorach. 

Mój mały chłopczykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz