Rozdział 3

11.4K 853 507
                                    

Adrien

Wstałem niebyt wypoczęty. Wziąłem szybki prysznic i ubrałem się. Zszedłem na śniadanie. Przy stole siedzieli już moi rodzice.

- Część mamo. Cześć tato - przywitałem się z nimi i usiadłem na krześle.

- Witaj synu.

- Adrien no opowiadaj, jak było? - pisnęła moja mama.

- Nie rozumiem.

- Adrien, twojej matce chodzi o wczorajszą randkę z Marinette - powiedział spokojnie mój ojciec.

Randka? Nie no po prostu super. Zaraz całe miasto będzie nas shippować. No i jak tu im powiedzieć, że mnie z Mari nic nie łączy?

- To nie była randka - prychnąłem i zacząłem jeść.

- Jak to nie była randka? Na co ty czekasz? - oburzyła się.

Czemu każdy tak twierdzi? Marinette naprawdę wiele dla mnie znaczy. Chciałbym być dla niej kimś więcej niż tylko przyjacielem ale to raczej niemożliwe.

- Mamo daj spokój. Mnie z Mari nic nie łączy - oznajmiłem.

- Gabriel ty to słyszysz? Nasz syn marnuje sobie życie! - wstała i wyszła z obrażoną miną.

- Adrien, twoja matka ma rację. Powinieneś się bardziej starać - rzekł spokojnie.

Wstałem i jak najszybciej wyszedłem z domu. Skierowałem się w stronę piekarni. Jednak nie zastałem jej. To pierwszy raz kiedy tak się stało. Poszedłem do szkoły. Nagle zobaczyłem biegnącego w moim kierunku Kima.

- Choć szybko - krzyknął i pociągnął mnie za nadgarstek.

Ciągnął mnie w stronę sali gimnastycznej. Kiedy tam dotarliśmy zobaczyłem drużynę Mari. Robiły piramidę. Mari była na samej górze. W pewnym momencie coś w nie walnęło i wszystkie się zachwiały. Szybko podbiegłem i w ostatniej chwili udało mi się złapać Marinette w ramiona. Nie obchodziło mnie czy pozostałe dziewczyny sobie coś zrobią, ważne aby jej nic się nie stało.

- Dzięki - wyszeptała Mari i pocałowała mnie w policzek.

Niechętnie ją postawiłem na ziemi. Spojrzała na dziewczyny. Wszystkie razem dziwnie przytaknęły i odwróciły się w stronę Kima i Alexa. Obaj trzymali w dłoni telefon. Wygląda na to, że spowodowali to zamieszanie tylko po to aby zrobić zdjęcie jak łapię Mari.

- Ktoś nas tu chyba SABOTUJE - warknęła Carole.

No to pięknie się chłopaki wkopali. Ich miny były bezcenne. Nie mogłem powstrzymać śmiechu. Każdy wie, że przeszkadzanie dziewczynom w treningu to najgorszy możliwy pomysł.

- Jaką im wymyślimy karę? - spytała Marinette z chytrym uśmieszkiem.

- Dziewczyny dajcie spokój to był wypadek - próbował się bronić Alex.

- Czemu ci nie wierzę? - spytała Mari podchodząc do niego.

- Odpuść im - usłyszałem głos Alyi.

Marinette spojrzała na nią i machnęła ręką.

- Macie szczęście - mruknęła i wyszła z sali gimnastycznej.

Uśmiechnąłem się i pobiegłem za nią. Dogoniłem ją przy szatni. Zadzwonił dzwonek więc wszyscy zaczęli iść do klas. Wszedłem za nią do szatni.

- Będziesz mnie podglądał? - spytała.

- Może. Czemu nie powiedziałaś, że masz dziś trening?

- Sama dowiedziałam się dziś rano. Carole wpadła do mojego pokoju. Powiedziała, że mam się przebrać i iść na niezapowiedziany trening - mruknęła.

- Jesteś przecież kapitanem nie powinnaś o tym wiedzieć wcześniej?

-Powinnam. Nasza trenerka kiepsko zniosła decyzję pana burmistrza - prychnęła i zaczęła wyciągać ubrania z szafki.

Podszedłem bliżej niej i objąłem ją w tali. To był impuls. Odwróciłem ją i delikatnie dotknąłem jej policzka. Spojrzała na mnie tymi swoimi fiołkowymi oczami. Niepewnie położyła swoją dłoń na moim torsie. Co ja właściwie robię? Przecież jesteśmy TYLKO przyjaciółmi. Jednak nie chcę tkwić we friendzonie. Nie czekając na jakąkolwiek reakcję złączyłem nasze usta w pocałunku. Byłem pewny, że mnie odepchnie ale kiedy tego nie zrobiła pogłębiłem pocałunek. Po kilkunastu sekundach oderwaliśmy się od siebie. Odsunęła się ode mnie i odwróciła plecami. Przeczesała włosy ręką i wróciła do wyciągania rzeczy z szafki. Zrobiłem krok na przód i dostrzegłem ogromne rumieńce na jej twarzy. Pierwszy raz widzę u niej takie zachowanie. Uśmiechnąłem się zadziornie. Może jednak nie jestem jej obojętny?

Wyszedłem z szatni i skierowałem się w klasy. Już miałem wchodzić do pomieszczenia, ale usłyszałem jakieś głosy. Schowałem się za ścianą.

- Cholera mogliśmy to lepiej wykombinować - usłyszałem głos Kima.

- Spokojnie wymyślimy coś lepszego. Te zawody to jednak był genialny pomysł. W życiu się tak nie ubawiłem - to zdecydowanie był głos Alexa.

Tylko o jakich zawodach mówili i co to ma wspólnego ze mną i z Marinette?


Miłosne ZawodyWhere stories live. Discover now