Rozdział 7

10.2K 765 367
                                    

Marinette

Po tym jak Alya wyszła jak najszybciej wybiegłam z domu. Wkopałam się i to strasznie. Co mi strzeliło do głowy, żeby tak powiedzieć? Mogłam zaprzeczyć albo jakoś to wytłumaczyć, a teraz będę mieć przechlapane. Nie rozumiem tylko o co chodzi z tym Adrienette?

Stałam właśnie przed domem Adriena. Trzeba będzie to jakoś wyprostować. Zapukałam do drzwi. Po chwili otworzyła mi jego mama. Ta kobieta jest naprawdę szalona.

- O Marinette jak się cieszę, że wpadłaś. Adrien jest u siebie. Tylko bądźcie grzeczni - oznajmiła i już jej nie było.

Nigdy jej nie zrozumiem. Jak najszybciej pobiegłam do jego pokoju. Ta sprawa może mieć fatalne konsekwencje. Zapukałam i weszłam do jego pokoju. Siedział na łóżku i coś robił w telefonie.

- Mari? Coś się stało? - spytał zmartwiony.

- Idioto po jaką cholerę robiłeś mi te malinkę? Teraz Alya myśli, że kogoś mam.

- To dobrze, że się o nas dowiedziała - mruknął.

- Źle mnie zrozumiałeś. Ona myśli, że ja mam kogoś a ty jesteś sam - krzyknęłam.

-Co?

- Zanim zdarzyłam cokolwiek powiedzieć krzyknęła "zniszczyłaś Adrienette" i wybiegła - oznajmiłam siadając obok niego.

- To mamy problem. Nie martw się razem sobie poradzimy - przytulił mnie do siebie i pocałował w czubek głowy.

- Wiedziałam! - usłyszeliśmy głośny pisk jego mamy.

Obydwoje wstaliśmy jak poparzeni odsuwając się od siebie. Jego mama zachowywała się BARDZO dziwnie. Piszczała i skakała chyba z radości.

- Mamo nie rób wstydu.

Spojrzałam na niego jego mina mówiła wszystko. Super kolejną osobę trzeba okłamać.

- Pani Agreste mnie i Adriena łączy tylko i wyłącznie przyjaźń - powiedziałam próbując być przekonująca.

- Mam kogoś - rzekł Adrien.

W tej chwili jego mama zemdlała. Jak najszybciej do niej pobiegliśmy.

- To raczej nie był dobry pomysł - rzekł.

- Mnie to mówisz?

Adrien wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Po chwili jego mama się ocknęła i się najpierw rozpłakała, a potem zaczęła się śmiać. To nie jest normalne.

- T-teraz rozumie dlaczego zawsze zaprzeczałeś. Jak możesz? Jesteście dla siebie s-stworzeni. Gdzie popełniłam błąd? Gdzie?! - krzyczałam, wtulając twarz w poduszkę.

Wyszliśmy z sypialni i stanęliśmy w korytarzu. Oparłam się o ścianę.

- Teraz i ja będę miał przechlapane - mruknął i oparł swoje czoło o moje.

- Jakoś damy radę w końcu jesteśmy najlepsi - oznajmiłam i pocałowałam go delikatnie a za razem namiętnie.

- Nie mam ochoty teraz tu być. Może gdzieś pójdziemy? - spytał z nadzieją.

- Z wielką chęcią.

Wyszliśmy my z jego domu i skierowaliśmy się w stronę kina.

***

Po skończonym filmie Adrien musiał iść do domu. Ja jednak nie miałam ochoty wracać. Musiałam się odprężyć. Skierowałam się w stronę garażu. Kiedy już tam dotarłam założyłam kurtkę i kask. Odpaliłam motor i wyjechałam z garażu. Nie wiedziałam gdzie jechać. Jechałam bez żadnego celu. Jednak po jakimś czasie wiedziałam gdzie muszę się teraz udać. Po 25 minutach jazdy znajdowałam się poza Paryżem. Zostawiłam motor oraz kask i weszłam do mojej ulubionej kawiarni. Od kąt pamiętam uwielbiałam to miejsce. To rodzice pierwszy raz mnie tu zabrali. Zawsze tu przyjeżdżałam kiedy coś się działo. To miejsce naprawdę miało fantastyczny i magiczny klimat. Weszłam do środka i usiadłam w swoim ulubionym miejscu. Pomieszczenie było bardzo przemyślanie urządzone. Obrusy na stolikach były w biedronki. Wszędzie znajdowało się mnóstwo czerwonych rzeczy w czarne kropki. Ściany pomalowane były na biało. Wszystko dawało naprawdę niesamowity efekt.

-Marinette jak ja dawno cię nie widziałam-oznajmiła radośnie pani Lucia.

Pani Lucia jest starszą kobietą oraz właścicielką tej kawiarni. Jest naprawdę wspaniała. Bardzo ją lubię. Nieważne co by się nie stało ona i tak zawsze jest uśmiechnięta. Czasami zastanawiam się jak ona to robi?

- Dzień dobry - przywitałam się z nią.

- Co masz taką minę? Coś się stało? - spytała zmartwiona.

- Komplikuję sobie życie - mruknęłam.

- Poczekaj chwileczkę.

Po kilu minutach wróciła. Przyniosła mi malinową herbatę i do tego duży kawałek szarlotki z lodami.

- Pani wie jak mi poprawić humor - oznajmiłam.

- Marinette tyle razy ci mówiłam może i jestem już stara ale nie musisz cały czas mi mówić na "pani".

- Dobrze "babciu" - uśmiechnęłam się.

"Babcia" uwielbia jak się tak do niej mówi. To pewnie dla tego, że nie ma wnuków. Jakby każda starsza pani miała takie podejście do życia jak ona świat byłby piękniejszy.

- Opowiadaj co się trapi?

Wiedziałam, że mogę jej zaufać. "Babcia" jest doświadczoną kobietą i tylko ona mi może powiedzieć co zrobić?

Po opowiedzeniu wszystkiego spojrzałam na nią. Na jej twarzy znajdował się ogromny uśmiech a w ochach łzy.

- Pamiętam jak byłaś taką małą dziewczynką z dwoma kucykami. A teraz jesteś piękną, utalentowaną i mądrą kobietą, która się ZAKOCHAŁA. To takie piękne. Drogie dziecko nie obawiaj się niczego. Jeśli ten chłopak jest taki jak mówisz to trafiłaś na swojego księcia z bajki - oznajmiła z uśmiechem.

Miłosne ZawodyWhere stories live. Discover now