Rozdział 2

59.5K 2.1K 147
                                    

~Cheryl~

Czasami naprawdę  nie rozumiem pomysłów  mojej przyjaciółki . Wiadomość o dziecku faktycznie mogłaby spowodować zmianę zachowania Hugh, ale nie przesadzajmy. Nie sądzę, by przyjął ją z uśmiechem na twarzy, ale ta reakcja byłaby zrozumiała. W szczególności dla człowieka, którego życie, to ciągła zabawa i sława.
Dlatego też nie zgodziłam się na to i zakazałam Charlotte jakiegokolwiek kontaktowania się z Cormanem. Chyba, że musiałaby przeprowadzić z nim wywiad. Mam jednak nadzieję, że przez najbliższe dziesięć lat nie piśnie słówka, na ten temat.

Jestem świadoma, tego że Alex będzie chciał poznać ojca, nie zabronię mu tego, jedynie wytłumaczę, dlaczego nie powiedziałam Cormanowi o jego istnieniu. Miejmy nadzieję, że mnie zrozumie i nie będzie miał do mnie żalu. W końcu chciałam dla niego tylko i wyłącznie wszystkiego, co najlepsze.

Przez pierwsze trzy dni od zrobienia testu ciążowego, chciałam się skontaktować z Hugh. Później zrozumiałam, że to może mnie kosztować wiele nerwów. Hugh mógł zarządać, bym usunęła ciążę, a to nie wchodziło w grę. Może i Alex nie jest planowanym dzieckiem, ale kocham go całym sercem i nie wyobrażam sobie teraz żadnego dnia, bez niego. Nie poszłam na studia, ale nie żałuję. Dla mojego synka jestem w stanie zrobić wszystko. Kto wie, co przygotowało dla mnie życie? Chciałabym kiedyś studiować i zapewnić mojemu dziecku lepszą przyszłość, ale na razie dobrze jest tak, jak jest teraz.
Chciałabym znaleźć sobie partnera, który zaakceptuje Alexa i będzie mnie wspierał.
Kogoś kto będzie mnie kochał i nie będzie potępiał, za moje wybryki przeszłości.
Kogoś, kogo polubi mój synek.

***
– Skarbie, ja muszę iść do pracy, zaraz przyjadą do ciebie dziadkowie – powiedziałam wchodząc do pokoju malucha, w którym obecnie przebywał. Chłopiec, lubił swoje cztery ściany i wolał tutaj spędzać czas niż wśród dzieci. Oczywiście oprócz nowego placu zabaw, który okazał się złym miejscem dla niego. Kocham mojego synka, ale wolę gdy jest cichy i spokojny. Co prawda chciałabym, żeby mówił więcej, ale wierzę, że za niedługo tak się stanie. Jak narazie musi mi wystarczyć słowo „mama”, które często pada z jego ust.
Chłopiec popatrzył się na mnie beznamiętnie, ale po chwili kąciki jego po ust delikatnie uniosły się ku górze. Odwzajemniłam uśmiech i oparłam się o framugę drzwi, by móc podziwiać jego wieżę z klocków. Nie mówię tutaj o jakiś niesamowitych budowlach, ale i tak jestem z niego dumna.
Właściwie to jestem dumna zawsze, nawet wtedy, gdy uda mu się zawiązać sznurówkę w bucie. Zdarza się to naprawdę rzadko, ale jednak mały powoli przyswaja tę wiedzę, a ja mam ochotę chwalić się tymi drobnymi szczegółami całemu miastu.

Gdybym miała partnera to jemu prawdopodobnie mówiła bym o takich rzeczach. Płakałabym ze szczęścia i ze smutku, a silna męska ręka gładziłaby mnie delikatnie po plecach.

Uwielbiam w ten sposób marzyć i zawsze mam nadzieję, że te marzenia się spełnią.

Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. To pewnie moi rodzice. Przywitałam się z nimi i już po chwili mogłam spokojnie
opuścić mieszkanie. Alex jest w dobrych rękach.

Wyszłam z kamienicy i skierowałam się na przystanek. Wbiegłam do mojego autobusu, który właśnie podjechał i usiadłam przy oknie, uprzednio kasując bilet. Jak zwykle skończył mi się miesięczny, a ja nie miałam pieniędzy, by go wykupić. Sprawdziłam czy mam w torbie klucze, gdyż dziś po sprzątnięciu, to mnie przypada zamknięcie biblioteki.

Po niecałych piętnastu minutach podróży, niezbyt urokliwym środkiem transportu, wysiadłam na przystanku, tuż na przeciwko mojego miejsca pracy. Przeszłam przez ulicę i wspiełam się po schodkach.
Gdy już chciałam otwierać drzwi, usłyszałam ogłuszający pisk opon. Nie było to w sumie nic dziwnego, jednak wiedziona ciekawością, odwróciłam się w stronę skąd dochodził ten dźwięk. Z uliczki obok w tym samym momencie wyjechał czarny Alfa Romeo. Moje serce momentalnie przyśpieszyło, a ja przypomniałam sobie o tamtej lipcowej nocy. Hugh miał wtedy taki sam samochód.
Oparłam się o murek i jeszcze raz spojrzałam w stronę tajemniczego auta.
Wydawało się dość drogie i jakoś nie pasowało do tej okolicy, gdzie raczej można było spotkać przeważnie starsze osoby.
Zamiast wyjechać na drogę główną, nadal stało w tym samym miejscu.

Pokręciłam głową i weszłam do biblioteki. Takich aut jest na świecie miliony. W samym Toronto jest ich dużo, więc nie powinnam nawet na nie zwracać uwagi. W tej dzielnicy nie ma nawet żadnego klubu, jedyną rozrywką jest biblioteka, w której pracuje i teatr. Jednak nie sądzę, by Corman korzystał z takich miejsc. To nie mógł być on.

****

Korekta - _Patty022_

gunsloveroses

He's Your SonTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang