Rozdział 21

43K 1.6K 297
                                    

~Hugh~

Siedziałem w swoim gabinecie i wypełniałem jakieś cholernie ważne papiery. Powinienem się już dawno nimi zająć, aczkolwiek Cheryl i Alex całkowicie mnie pochłonęli.
Wszystko zeszło na drugi plan.
Kiedyś firma była najważniejsza, chciałem się jak najwięcej dorobić, w jak najkrótszym czasie.
Teraz szczerze mówiąc, już mnie to tak nie interesuję. Zaczynam nawet się zastanawiać nad oddaniem firmy w ręce mojej siostry.
Matka co prawda jej nienawidzi, gdyż jest dzieckiem mojego ojca i jego kochanki.
Ale ja osobiście, chyba nie nadaję się na zarządzanie tym wszystkim. Chciałbym być zwykłym człowiekiem, który może rano wyjść po bułki do sklepu i nie będą o tym pisać żadne gazety. W obecnej chwili nie mam ani chwili spokoju. Plotka o tym, że mam syna spowodowała, że każdy mój ruch jest dokładnie obserwowany.

– Panie Corman, paczka do pana – Do gabinetu weszła moja sekretarka. Uśmiechnąłem się do niej i odebrałem moją pocztę. Kobieta zarumieniła się i szybko uciekła.
Pracuję tutaj od dwóch dni, a jest bardziej wkurzająca, niż wszystkie moje sekretarki razem wzięte. Coś mi się wydaję, że nie mam szczęścia do pracowników.

Usiadłem wygodnie przy biurku i położyłem na blacie przesyłkę.
Chyba wiem co znajduję się w paczce. Czekałem na to dwa tygodnie i nadal nie wiem, czemu aż tak długo.
Przeciąłem powoli folię, by niczego nie uszkodzić i wyjąłem   różową książkę z uśmiechniętym dzieckiem na okładce.

Jak wychować dziecko - poradnik dla młodych rodziców.

Zaśmiałem się i otworzyłem ją na pierwszej stronie. 
Nigdy nie sądziłem, że będę mieć taki poradnik w swoich dłoniach...
Od dziś, zapewne tego typu książki, będą moimi obowiązkowymi lekturami.

Alex staję się coraz trudniejszym dzieckiem. Gdy sobie coś zamarzy, to po prostu trzeba mu to kupić, bo inaczej się rozpłacze. Szantażuje nas, a ja czuję, że tak nie powinno być.
Dlatego też, postanowiłem zasięgnąć porady w tego typu poradnikach dla młodych rodziców. Muszę wiedzieć jak do niego trafić.
Oczywiście nadal będę go rozpieszczał, ale bez przesady. Niech wie, że nie wszystko można mieć.
Do wielu rzeczy trzeba dojść samemu i chciałbym tak go właśnie wychować.
Cheryl zapewne się ze mną zgodzi...

No właśnie, Cheryl...
Do dziś mam ciasno w spodniach po wczorajszym. Dosłownie rzuciła się na mnie!
Dzięki Bogu, że myślałem choć trochę racjonalnie. Inaczej, zapewne tego ranka obudzilibyśmy się razem w łóżku.

Nie przeszkadzało by mi to, ale nie mogę tego samego powiedzieć o niej.

Ciekawe jak będzie się dziś zachowywać, gdy do nich przyjadę.
Mogę być pewny, że się zarumieni...

– Siema stary! – Do gabinetu wparował mój manager, a ja szybko zamknąłem książkę i przykryłem ją papierami. On nie może jej zobaczyć...
– No cześć, co tam? – spytałem się jak gdyby nic się nie stało.
– Mam dla ciebie dobrą wiadomość, babka od tego gównianego brukowca, dała się przekupić i już nie powinna wypisywać nic o twoim synu! – wykrzyknął radośnie, a ja odetchnąłem z ulgą.
Bóg mnie wysłuchał!
– Ale musisz jak narazie wstrzymać się z wychodzeniem z Alexem na spacery. Nikt nie może cię zobaczyć.
Szczęście momentalnie mnie opuściło.
– Jak ty to sobie wyobrażasz? – spytałem. Chcę wychodzić z moim synkiem na spacery. Siedzenie w domu z małym dzieckiem nie jest w porządku.
– Słuchaj, dopóki Cheryl nie podejmie decyzji, czy chcę go ujawnić czy nie, to musimy zachować ostrożność. Jak nie ta gazeta, to inna. Nie zabraniam ci się z nim spotykać. Masz po prostu z nim nie wychodzić na dwór. Każdy teraz, uważnie przygląda się twoim poczynaniom – wytłumaczył Stephen, a ja niestety musiałem przyznać mu rację.

Muszę porozmawiać z Cheryl, jaką decyzję podjęła. A potem pomyśleć, jak to wszystko rozegrać.
Schowałem twarz w dłoniach i westchnąłem głośno. Gdybym nie był tym całym spadkobiercą fortuny, to nie miałbym teraz takich problemów.
– Dobra, przemyśl to wszystko, a ja idę. Muszę załatwić jeszcze parę spraw – przerwał moje rozmyślanie i wstał z fotela, po czym poszedł do wyjścia. Gdy był tuż przy drzwiach odwrócił się do mnie.
– Nie myśl, że nie widziałem tej książki. Jest tak wściekle różowa, że nawet pod stertą papierów ją widać. – Zaniósł się śmiechem i wyszedł z biura, zostawiając mnie zszokowanego.

~Cheryl~

– Teraz to już tylko czekać, aż zaprosi cię na randkę! – pisneła moja przyjaciółka, gdy opowiadałam jej sytuację z wczorajszego wieczoru. Musiałam jej zdradzić każdy, nawet najmniejszy szczegół, bo inaczej obraziła by się na mnie.
– Jasne – powiedziałam niezbyt przekonana.
Byłam właśnie w pracy i miałam przerwę na lunch. Charlotte postanowiła wykorzystać ją na zabranie mnie do pobliskiej kawiarni.
– Uwierz mi, znam się na facetach. A Hugh jest typowym samcem alfa, za niedługo będziesz chodzić z nim na randki. Macie to dosłownie wypisane w gwiazdach – powiedziała upijając trochę swojej latte macchiato.
Popukałam się w głowę na to, co powiedziała. Co za bzdury!
– Chciałam ci tylko przypomnieć, że go nie lubisz – powiedziałam, a ona przewróciła oczami.
– A co ma jedno do drugiego? Oczywiście, że go nie lubię, bo tego faceta po prostu nie da się lubić! – podniosła głos, a ja dałam jej pstryczka w nos bo kilku klientów się na nas spojrzało.
– Nieważne – uciełam szybko – A jak tam twój przyszły chłopak? – spytałam na co dziewczyna prychneła pod nosem.
– Nic ciekawego, nie odzywa się od tygodnia – burknęła i ponowne upiła napój.
– Może nie ma czasu? – Próbowałam go bronić. Charlotte zapewne od razu pomyślała, że ją zdradza.
– Przestań. Gdyby mu naprawdę zależało, to by pisał i dzwonił. Nie chcę go znać – burknęła i założyła ręce na piersiach. W tym momencie wyglądała bardziej na obrażone dziecko, któremu nie dało się lizaka, niż na dorosłą kobietę.
Pokręciłam głową i odstawiłam filiżankę po kawie.
– Jesteś okropna – powiedziałam i wstałam od stolika, bo musiałam wracać już do pracy.

****
Korekta - _Patty022_

gunsloveroses

He's Your SonWhere stories live. Discover now