Rozdział 27

41.2K 1.6K 366
                                    

~Hugh~

- Jeszcze po jednym! - krzyknąłem do faceta przechodzącego obok mnie. Mężczyzna posłał mi zdziwione spojrzenie i odszedł dalej. Co za cham i prostak!
- Stary, ale on tu nie pracuję - zaśmiał się Stephen. Spojrzałem się na niego, po czym wybuchnąłem śmiechem. Siedzieliśmy w barze już od jakiś dwóch godzin, ale bardzo dobrze się trzymaliśmy, nie byliśmy w ogóle pijani. Stwierdziłem, że wypiję jeszcze jedną kolejkę i pojadę do rodziców Cheryl po dziecko, a potem, tak jak powinienem, wezmę moją przyszłą żonę, w naszej sypialni.
Wybuchnąłem śmiechem, na co Stephen, dziwnie się na mnie spojrzał.
- Pójdę po wódkę - powiedział i zsunął się z krzesła. Na początku trochę się chwiał na nogach, ale potem szło mu coraz lepiej.
Wywrócił się tylko dwa razy.

~Larisa~

Zakapturzona kobieta stała na przeciwko mnie i próbowała mi wręczyć jakieś śmieszne pieniądze. Nie ze mną te numery. Nie jestem pierwszą lepszą laską, która zgodzi się, by zrobić taki burdel za nic.
- Słuchaj ja rozumiem, że nienawidzisz tego całego Cormana, ale za takie pieniądze to ja nawet obok niego nie przejdę dobrowolnie - powiedziałam i powróciłam do poprawiania makijażu. Kobieta westchnęła i wyciągnęła z portfela kolejne banknoty. Położyła je obok mojej torebki, a ja uniosłam brew w zdziwieniu. Nadal za mało.
Pokręciłam głową i nałożyłam bezbarwny błyszczyk na usta.
- Drugie tyle dostaniesz po robocie - zaśmiałam się na jej słowa.
- Dziwka bierze więcej - prychnęłam i nałożyłam kolejną warstwę kleistej substancji.
Po chwili na banknotach pojawił się złoty pierścionek. Wzięłam go do ręki i obejrzałam dokładnie.
Całkiem ładny, ale to nadal za mało.
- Daj drugi taki, to dobijemy targu - zacmokałam do lustra i napuszyłam trochę włosy, gdyż po kilku godzinach zabawy zdążyły oklapnąć.
- Parszywa świnia, tylko zrób coś nie tak to cię ubije - warknęła i tym razem oddała mi bransoletkę.
Zaśmiałam się i schowałam swoją zapłatę za tą nikczemną robotę do torebki.
- Będziesz zadowolona - powiedziałam i wyszłam z łazienki.
Teraz tylko muszę jakoś przyczaić się na Cormana...

~Hugh~

Głośny, przecinający ciszę dźwięk wybudził mnie ze spokojnego snu. Otworzyłem oczy i natychmiast je zamknąłem. Cholera, co tu tak jasno?
Przyzwyczaiłem oczy do światła i dopiero teraz zrozumiałem, że byłem w swoim apartamencie.
Jasny gwint, jak ja się tu znalazłem? Przecież ostatnio spałem tu jakiś miesiąc temu.
Telefon znów zaczął dzwonić, a ja przeklinając w duchu, odebrałem połączenie.
- Słucham - jęknąłem, zdając sobie sprawę, że miałem Saharę w ustach. Potrzebowałem wody, natychmiast!
- Możesz mi powiedzieć co się z tobą dzieję? Miałeś wczoraj odebrać małego od moich rodziców! - ściągnąłem brwi i próbowałem przypomnieć sobie co ja tutaj robię, a przede wszystkim co ja wczoraj robiłam, że zapomniałem o Alexie.
- Ojej, wiesz, miałem wczoraj takie urwanie głowy, że całkowicie zapomniałem zadzwoni do ciebie i powiedzieć o tym, że nie będę mógł odebrać małego. Przepraszam cię, naprawdę wyleciało mi to z z głowy - zacząłem się tłumaczyć, chociaż w głowie ciągle miałem jedną wielką pustkę.
- No dobrze, nic się nie stało, tylko zaczęłam się martwić, znaczy się Alex się bardzo martwił... - poprawiła się, a ja momentalnie się uśmiechnąłem. Mam cię Cheryl. Już za niedługo będziesz moja.
- Skarbie, z kim rozmawiasz? - otworzyłem szerzej oczy i odskoczyłem przerażony gdy poczułem czyjąś rękę na moim penisie. Spojrzałem się w bok i zobaczyłem szczupłą blondynkę o kuszących wargach i jeszcze bardziej ponętnym biuście.
Dziewczyna leżała w moim łóżku, w moim apartamencie całkowicie naga i uśmiechała się słodko.
Czyli, że wczoraj się z nią przespałem...
Spojrzałem się momentalnie na wyświetlacz telefonu, ale niestety połączenie było już zakończone. Schowałem twarz w dłoniach i zdałem sobie sprawę z tego co zrobiłem.
Zdradziłem ich...

***

- Stary, musisz mi powiedzieć co ja wczoraj robiłem. Nic nie pamiętam! - krzyczałem na mojego managera. Z tego co udało mi się skojarzyć poszliśmy się napić do baru na końcu ulicy. Po pięciu piwach film mi się urwał. Zresztą, po czwartym już przestałem kojarzyć pewne fakty.
- Mówię ci Hugh, ja też nic nie pamiętam, obudziłem się dziś rano na kanapie w salonie, a potem zobaczyłem tylko jak moją żona z dzieciakami pakuje manatki i wyjeżdża - jęknął, po czym złapał za butelkę wody, która stała na moim biurku i zaczął łapczywie pić. Skrzywiłem się na ten obraz nędzy i rozpaczy. Stephen na kacu wyglądał okropnie. Już ja się lepiej trzymałem, pomimo że moje życie, które zacząłem sobie powolutku układać, właśnie legło w gruzach.
- Czyli, że twoja żona wie więcej. Przecież po pijaku wracałeś już kilkakrotnie do domu i się nie wyprowadzała - powiedziałem, rozkładając się wygodnie na fotelu. Byłem okropnie zmęczony, wszystko mnie bolało i jedyne o czym marzyłem to by poleżeć w ramionach Cheryl.
- Tak, ale ona ode mnie nie odbiera telefonów - mruknął i położył głowę na biurku. Wypuściłem z sykiem powietrze, bo czułem, że jeszcze chwila, a stracę kontrolę.
- A wiesz gdzie ona może być? - spytałem, na co mruknął coś pod nosem, aż w końcu podniósł głowę i spojrzał się na mnie przekrwionymi oczami.
- Jest u swojej matki, a ja do tej wiedźmy nie pojadę - ręce momentalnie mi opadły. Czemu ten człowiek musi zawsze robić takie problemy?

***

- Co teraz zrobisz, skoro ona się do ciebie nie odzywa? - spytał gdy wychodziliśmy z mojego biura. Dzisiaj nie jesteśmy zdolni do żadnej pracy. Tym bardziej ja. Ciągle myślę o Cheryl i małym i zastanawiam się jak bardzo będzie na mnie wściekła. Co prawda nie jesteśmy w związku, ale przespaliśmy sie, a już na drugą noc poleciałem do innej. Tak się nie robi nikomu.
- Nie mam pojęcia. Laska, z którą się dzisiaj obudziłem, twierdziła że to był najlepszy seks w jej życiu, a ja naprawdę tego nie pamiętam. Nie pamiętam również jak udało mi się wejść do mojego apartamentu. Ja nic nie pamiętam, muszę pójść do tego baru i wypytać ludzi czy mnie kojarzą. Czuję, że tutaj coś nie gra. W dodatku Cheryl na pewno nie chce się ze mną widzieć, a przecież muszę spotkać się z synem - wyrecytowałem na jednym wdechu i momentalnie złapałem się za bolącą głowę. Czemu poszedłem do tego cholernego baru!?
Przecież równie dobrze mogłem spędzić wieczór z Cheryl i Alexem!

****

Obiecany rozdział pod choinkę. Mam nadzieję, że jest dobry i nie pogubicie się w tym wszystkim.
Larisa to nowa postać, która troszeczkę nabroi w życiu naszych bohaterów, ale jak widzicie to nie całkiem jej wina.
Jest ktoś jeszcze...
Także spekulacje pozostawiam wam, a teraz życzę wszystkim cudownych świąt Bożego narodzenia.
Zostawcie telefony, tablety, komputery i laptopy. Niech ten czas będzie dla rodziny :)
Kocham was i jeszcze raz wszystkiego najlepszego.

Korekta - _Patty22_

Ps. - Nie wiem o co chodzi, ale pojawiło się kilka osób, które postanowiły zacząć mi wypominać dosłownie wszystko! Niektórzy twierdzą nawet, że w pewnym miejscach są źle powstawiane przecinki z czym akurat nie mogę się zgodzić, gdyż osoba, która sprawdza mi rozdziały naprawdę się na tym zna.
Dlatego też do jasnej cholery straciłam w tym momencie cierpliwość! Jeżeli masz jakiś problem z moim opowiadaniem to go nie czytaj. Staram się jak mogę, dosłownie staję na rzęsach, ale nadal coś się komuś nie podoba!
Czemu nie przyczepicie się do kogoś innego, tylko ciągle ja?! Macie jakąś cholerną satysfakcję z wypominania mi wszystkiego?

gunsloveroses

🎄🎄🎄🎄🎄

He's Your SonWhere stories live. Discover now