11.

29.9K 1.2K 88
                                    

Byłam szczęśliwa, kiedy w końcu dotarłam do swojego mieszkania. Wbrew wszystkiemu, była to moja oaza, w której mogłam się zamknąć i nikogo do niej nie wpuścić. Zmęczona położyłam się na kanapie i w końcu odetchnęłam. Mój wzrok skupił się na złotej obrączce na moim palcu. Okręcałam ją, myśląc o tym, że tydzień temu wzięłam ślub z najgorszym palantem na tej planecie. Wczoraj przy obiedzie udowodnił, że właśnie nim jest. Nie, żebym spodziewała się czegoś innego z jego strony, ale kiedy mówił, że mam zapomnieć o tym co działo się na wyjeździe i nie mam oczekiwać jakichkolwiek oznak sympatii z jego strony, tym bardziej w pracy, zrobiło mi się okropnie przykro. Myślałam, że jest w nim mała cząsteczka człowieczeństwa, ale to była tylko gra, żeby zaciągnąć mnie do łóżka. Nadal nie wierzyłam w swój idiotyzm.

Poranek następnego dnia był ciężki, ponieważ musiałam wrócić do pracy i zmierzyć się z rzeczywistością. A mówiąc o rzeczywistości, miałam na myśli przymusową rozmowę z Morgan i stawienie czoła swojemu naczelnemu - Harremu Stylesowi. Musiałam wypić naprawdę mocną kawę, aby porządnie stanąć na nogi, dlatego po drodze do biurowca, jak miałam to w zwyczaju, weszłam do kawiarni po dwie ulubione kawy i dwa donaty. Miałam nadzieję, że udobrucham tym Mo i choć na chwilę zamknę jej buzię, kiedy będzie mnie atakować.

Blondynka siedziała już przy swoim biurku, kiedy weszłam do środka. Przywitałam się z wszystkimi pracownikami i zajęłam swoje miejsce. Morgan od razu rzuciła się na mnie z uściskiem, przez co prawie wytrąciła mi z ręki kubki. Była taka kochana, a ja czułam się podle.
- Floo! W końcu wróciłaś! - zawołała ucieszona i badawczo mi się przyjrzała. - Zmieniłaś się. - zauważyła.
- Ja ? Nie no, gdzie niby ? - zaśmiałam się, ukrywając zdenerwowanie.
- Jesteś opalona.
- Oh, na Florydzie było trochę słońca. - wyjaśniłam. - Pracowałam z mamą na ogródku.
- Jasne. - zmarszczyła brwi, ale uśmiechnęła się. - Cieszę się, że już jesteś. Bez ciebie prawie tu umarłam. Nie było nawet Stylesa, więc nie działo się totalnie nic. - powiedziała przejętym głosem, na co się roześmiałam.
- Zazdroszczę. - mruknęłam cicho i wtedy do pomieszczenia wszedł on.

Odchrząknął zwracając na siebie uwagę wszystkich. Włożył dłonie do kieszeni swoich garniturowych spodni i naprężył ramiona, dodając sobie władczego wyglądu. Wędrowałam wzrokiem po jego sylwetce, kiedy prowadził swój nudny i przemądrzały monolog o tym, że wszyscy tu jesteśmy tak nieudolni, że nawet na urlopie musiał nas kontrolować zdalnie. Wiedząc, że nie dotyczyło to mnie, wracałam myślami do tego co zdarzyło się w ostatnią noc w hotelowym pokoju. Przypomniałam sobie, jak snułam dłońmi po jego twardym, wytatuowanym torsie, który teraz zakryty był białą koszulą. Denerwowało mnie to, że ani razu na mnie nie spojrzał, a wręcz omijał mnie swoim wzrokiem. Nie wiem czemu reagowałam na niego w ten sposób, ale jak bardzo go nienawidziłam, tak równie bardzo uważałam go za naprawdę atrakcyjnego kolesia, któremu trudno było się oprzeć.

- Steward! - zadrżałam na dźwięk swojego nazwiska i podniosłam wzrok na jego szmaragdowe oczy, które teraz patrzyły wprost na mnie i cóż, jednak wolałam kiedy tego nie robił. - Za 5 minut widzę cię w moim biurze. - powiedział i nie czekając na reakcję z mojej strony, odwrócił się na pięcie i wyszedł.

- Pierwszy dzień i już na dywaniku, Flo ? - zaśmiała się Morgan.
- Cudowny początek tygodnia. - prychnęłam.

Nie wiedziałam czemu Styles wezwał mnie do siebie i kiedy szłam w kierunku jego biura, czułam jak moje ciało się spina. Zapukałam dwa razy w drzwi, po czym pchnęłam je do przodu i weszłam do środka pomieszczenia. Kiedy ostatni raz tu byłam, Harry przyłapał mnie na kradzieży swoich pieniędzy. Momentalnie zrobiłam się czerwona na to wspomnienie - ten wstyd nigdy nie minie i nadal nie mogłam uwierzyć, że dopuściłam się czegoś takiego i to za sprawą Shane'a.

Wyjdź za mnie I HSWhere stories live. Discover now