Epilog

30.1K 1.2K 271
                                    

Czuję się gruba, zmęczona i podenerwowana, kiedy pracuję nad pisaniem artykułu. Zamiast szukać nowej pracy, stwierdziłam, że najwygodniej będzie, kiedy wrócę do ViNY, ponieważ mogłabym pracować w domu dzięki przychylności Bena, który przyjął mnie z powrotem z otwartymi ramionami, za co byłam mu wdzięczna. Oczywiście, wiem że dużą rolę w tym odegrał Harry i jego władczy charakter, ale to nie zmieniało faktu, że to miłe z jego strony. Harry mówił mi, że Ben był strasznie wkurzony na niego, że postanowiłam odejść, a to mi schlebiało.

- Dzwoń gdybyś czegoś potrzebowała. - powiedział Harry i w pośpiechu podbiegł do łóżka by pocałować mnie na pożegnanie. - I nie przepracowuj się.

- Nic takiego nie robię. - przewróciłam oczami.

Troska Harry'ego jednocześnie wprawiała w mnie w zachwyt co i w poirytowanie. Był czasami bardzo upierdliwy z tym całym wyręczaniem mnie, jakby miała upaść od najmniejszego wysiłku. Wprawdzie parę razy zdarzało mi się zemdleć i ciąża nie zawsze była mi przyjazną, ale trzymałam się. Dlatego naprawdę niecierpliwiłam się i odliczałam ostatnie dwa miesiące do narodzin dziecka. Miałam nadzieję, że wtedy przeniesie tą swoją opiekuńczość na naszego syna.

Harry nie mógłby być bardziej szczęśliwy, niż w momencie, gdy dowiedział się, że będziemy mieli syna. Tak często spieraliśmy się co do płci, że prawie się o to założyliśmy. Był mega dumny z siebie, kiedy to jemu udało się przewidzieć płeć, a ja czułam się, jakby to on był tym małym dzieckiem.

Wiem, że Harry wściekłby się gdyby wiedział, że wychodzę sama do miasta, jednak nie mógł mnie trzymać w domu. Tłumaczyłam sobie, że gdybym zemdlała to prędzej pomógłby mi ktoś na ulicy niż w domu, gdzie nie było nikogo poza mną. Dlatego ubrałam się i wyszłam, aby odciążyć trochę mózg, który miałam wrażenie, że przegrzewa się, kiedy trudzę się nad artykułem.

Nie mogłam oprzeć się wejścia do kilku dziecięcych sklepów i kupieniu przesłodkich ubranek w Gapie. Wiedziałam, że Harry będzie jęczał, że to dziecko nawet nie zdąży wynosić ich wszystkich, a w szafie brakuje już miejsca. Musiał zrozumieć moje instynkty, które się we mnie wzmacniały z każdym dniem. Przynajmniej tak się tłumaczyłam, a on wtedy tylko wzdychał i dawał mi spokój. Musiałam go też wreszcie namówić do organizacji dziecięcego pokoju. Za dwa miesiące miałam rodzić, a on wcale się do tego nie zabierał i trochę mnie to martwiło.

Będąc w kawiarni, aby odpocząć, zaczęłam wysyłać do Morgan zdjęcia nowych łupów, mając nadzieję, że nie zablokuje mnie niedługo na Messengerze, jednak ona wydawała się zachwycać tym całym dziecięcym światem razem ze mną. Albo dobrze udawała, żeby nie zrobić mi przykrości. Z rozbawieniem spojrzałam przez okno i nagle spoważniałam na widok osób, które spacerowały właśnie ulicą. W mojej głowie zaczęły kotłować się myśli, a strach mieszał się z gniewem. Z jednej strony miałam ochotę zagłębić się w siedzeniu, jakby mieli mnie zauważyć, a z drugiej miałam ochotę wyjść i stawić im czoła. Nie wiem co mną kierowało, że wybrałam tą drugą opcję.

- Shane! - zawołałam za nim, kiedy wybiegłam z kawiarni.

Obrócił się do mnie z zaskoczeniem, razem ze swoją towarzyszką, którą dziwnym trafem była Katie. Oboje chyba nie spodziewali się, że mogłabym stawić im czoła; cóż, ze mną to już była nas trójka.

- Nasze drogi zawsze się krzyżują, prawda Flore? - zakpił.

- Mam nadzieję, że po raz ostatni. - odparłam z przesadzonym uśmiechem. - Katie, mam nadzieję, że radzisz sobie po tym jak mój mąż wykopał cię z naszego domu. - zwróciłam się do dziewczyny słodkim, fałszywym tonem, na co przewróciła oczami.

Wyjdź za mnie I HSTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang