31.

25.4K 1K 40
                                    


Siedziałam w kręgielni razem z Morgan, Zaynem i Liamem, tak jak obiecałam przyjaciółce. Rozegraliśmy już dwie rundy i w obu przypadkach wygrała męska grupa, z czego byłyśmy niezadowolone. Szczerze mówiąc te dwie rozgrywki totalnie mnie wykończyły, być może dlatego, że przy każdym zbiciu co najmniej dwóch kręgli razem z Morgan skakałyśmy z radości, jakbyśmy dokonały niemożliwego, ale przynajmniej było wesoło.
Piłam już chyba piąte z kolei piwo, co oczywiście nie było dla mnie dobrym pomysłem, tym bardziej, że był dopiero środek tygodnia i byłam pewna, że przez to będę jutro w pracy cierpieć. Ale miło było wyjść gdzieś dla odmiany niż przesiadywać w domu z Harrym, któremu ciągle zmieniały się humorki.
- Pójdziemy zagrać w bilard, nie macie nic przeciwko, żebyśmy zostawili was samych, prawda? - Morgan posłała mi tak oczywiście szatański uśmiech, że dziwiłabym się, gdybym Liam go nie dostrzegł.
To było jej celowe zagranie, a to w jaki sposób zaakcentowała słowo 'samych' tylko to potwierdzało.
- Nie krępujcie się. - odparł lekko rozbawionym głosem Liam.
Obserwowałam parę, jak odchodziła do stołów bilardowych i zastanawiałam się czy Morgan kiedykolwiek grała w bilard. Byłam prawie pewna, że nie.
- Nieźle sobie spiskują co nie? - odezwał się chłopak, zwracając na siebie moją uwagę.
- Więc nie tylko ja to zauważyłam. - odparłam rozbawiona.
Liam nie wydawał się być skrępowany tą sytuacją, a mnie mimo to speszyła ta bezpośredniość przyjaciółki.
- Spójrz, jak im świetnie idzie. - wskazał na dwójkę przy stole.
Zamiast grać Morgan siedziała na stole i razem z Zaynem robili sobie serię zdjęć, która pewnie później wyląduje na Instagramie. Parsknęłam śmiechem, ale nie było to dla mnie czymś zaskakującym.
- Chyba muszę się przewietrzyć. - powiedziałam czując zawroty głowy od alkoholu.
W kręgielni była też dość głośna muzyka, który po takim czasie zaczęła mi po prostu przeszkadzać.
- Pójdę z tobą. - zaoferował chłopak, a ja kiwnęłam głową na zgodę.
Chłodne powietrze na zewnątrz sprawiło, że poczułam się lepiej, jednak zaczęłam drgać z zimna. Jesień była coraz bliżej i dało się to już odczuć. Na parkingu stało kilka samochodów, a ja podeszłam do Audi należącego do Liama i usiadłam na masce, ponieważ nie chciało mi się stać. Chłopak usiadł obok mnie i jakby czytając mi w myślach, wyjął w moim kierunku paczkę papierosów. Poczęstowałam się jednym, nie będąc pewna czy jeszcze bardziej mi nie zaszkodzi, ale w końcu odpaliłam go.
- Nie stresujesz się tym otwarciem? - spytałam zaciekawiona, a też dlatego, że to był jedyny temat do rozmowy, jaki przyszedł mi teraz do głowy.
- Oczywiście, że tak. - westchnął i sam zapalił papierosa. - Przyjdzie tam sporo ważnych osób, między innymi krytyków. Odetchnę dopiero, kiedy zakończy się zamknięta część imprezy. - wyznał, po czym spytał: - A twój szef był zadowolony, że tam będziesz?
Momentalnie moje myśli uciekły do Harrego i naszej sprzeczki.
- Tak. - odparłam. - Bardzo zadowolony.
- To dobrze. Moi rodzice będą na otwarciu. Pewnie się ucieszą na widok pięknej kobiety obok mnie. - wyszczerzył do mnie zęby w serdecznym uśmiechu, a ja cały czas przetwarzałam jego słowa.
Nazwał mnie piękną? Czułam, jak moje policzki nabierają rumieńców i cieszyłam się, że byliśmy na zewnątrz, co by nie było to tak widoczne.
- Ja nie widziałam się z moimi od paru miesięcy. - westchnęłam.
- Nie mieszkają w Nowym Jorku?
- Nie. Pochodzę z Florydy. - wyjaśniłam, a on po chwili zaczął się śmiać, czego nie potrafiłam zrozumieć.
Spojrzałam na niego pytająco.
- Floryda do ciebie pasuje, Flore.
Parsknęłam śmiechem na tą uwagę. Rzeczywiście, moje imię brzmiało podobnie do nazwy stanu, z którego pochodziłam. Ludzie w szkole często o tym wspominali.
Ziewnęłam przeciągle i wzdrygnęłam się z zimna. Liam zauważył to i zdjął swoją kurtkę, aby zarzucić mi ją na ramiona. Uśmiechnęłam się wdzięcznie na ten gest.
- Może powinienem zabrać cię do domu? - zaproponował, a mnie ten pomysł, jak najbardziej przypadł do gustu.
Morgan i Zayn byli zajęci sobą, więc nie sądziłam, aby mieli coś przeciwko, gdybyśmy my się zwinęli. Pokiwałam głową, a on zeskoczył z maski.
- Pójdę im powiedzieć, a ty zaczekaj w samochodzie. - otworzył dla mnie drzwiczki, a ja wdzięcznie zatopiłam się we wnętrzu auta.
Patrzyłam, jak chłopak się oddala i znika we wnętrzu kręgielni. Gdyby nie to, że spotkaliśmy się tu również z przyjaciółmi, czułabym się trochę jak na randce z nim. Liam był naprawdę czarujący. Mówił te wszystkie miłe rzeczy i sprawiał, że się śmiałam.
W pewnym momencie zauważyłam w lusterku cień, jakby ktoś przeszedł za samochodem. Odwróciłam się, ale nie zobaczyłam nikogo, więc stwierdziłam, że musiało mi się wydawać. Spojrzałam w komórkę, sprawdzając godzinę, po czym odłożyłam ją na siedzenie. Kiedy odwróciłam się z powrotem do przodu, o mało nie dostałam zawału, ponieważ tuż przed maską był już Liam, a jego obecność mnie wystraszyła.
- Możemy jechać. - oznajmił, kiedy usiadł za kierownicą.
Odetchnęłam z ulgą i uspokoiłam się. Droga do domu nie była długa, więc w ciągu tej jazdy zamieniliśmy niewiele zdań, głównie o sobotnim wyjściu. Czułam trochę presję, ponieważ uświadomiłam sobie, że będę towarzyszyć samemu właścicielowi, na którym będzie skupiana cała uwaga.
- Więc mieszkasz w apartamentowcu. - zauważył, przyglądając się wysokiemu budynkowi pod którym się zatrzymaliśmy.
- Tak. - mruknęłam niezbyt entuzjastycznie. - Wynajmuję mieszkanie na pół. - dodałam.
- Ukrywasz tam jakąś gorącą znajomą? - zażartował, ale brzmiało to tak, jakby chciał wyciągnąć ode mnie dodatkowe informacje.
- Właściwie to znajomego. - wyjaśniłam, a jemu zrzedła mina. - To problem? - uniosłam brew.
- Oczywiście. - odparł. - Ponieważ chciałbym zaprosić cię na randkę i nie chciałbym z nikim konkurować.
Wcisnęłam się głębiej w siedzenie, słysząc jego słowa. Byłam zaskoczona, a moja mina rozbawiła go. Zamknęłam usta, które rozwarły się w szoku i nie wiedziałam co powiedzieć.
- Chciałbyś zaprosić mnie na randkę? - spytałam po chwili, powtarzając jego słowa.
- Nie chciałbym ciągle mieć na plecach ciekawskich oczu Morgan. - zaśmiał się.
- A co z sobotą?
- O wiele więcej ciekawskich oczu.
- No tak.
- Co ty na to? - przygryzł wargę, spoglądając na mnie, a ja nie mogłam oderwać od niego oczu.
- Nie mam nic przeciwko, żebyś zaprosił mnie na randkę, Liam. - uśmiechnęłam się, a on widocznie się ucieszył.
- Cieszy mnie to, Flore.
Położyłam jego kurtkę na siedzeniu, kiedy wychodziłam z samochodu. Liam postanowił odprowadzić mnie do samych drzwi, a gdy się żegnaliśmy ucałował mój policzek, co sprawiło, że do mieszkania wracałam na miękkich nogach.
Po zamknięciu drzwi powróciła do mnie moja słodka rzeczywistość. Oparłam się o ścianę zmęczona i głęboko odetchnęłam. Alkohol wciąż szumiał mi w głowie i było to o tyle problematyczne, że ciągle się o coś potykałam i robiłam hałas. Nie wiedziałam czy Harry już spał, ale było już naprawdę późno.
Pierwsze co, to poszłam do kuchni i nalałam sobie do szklanki wody, aby ugasić pragnienie. Odłożyłam ją na blat trochę zbyt mocno. Następnie usiadłam na kanapę i próbowałam zdjąć z siebie jeansy, które wydawały mi się zbyt ciasne i niewygodne. Nie miałam zbyt wiele wprawy i kiedy ciągnęłam za jedną z nogawek, moja ręka odskoczyła, przez co strąciłam nią wazon, który stał na stoliku obok.
- Co ty wyczyniasz? - usłyszałam z tyłu ospały głos chłopaka, który najwidoczniej się przeze mnie obudził.
- Zdejmuje spodnie. - odparłam głupio.
- Przy okazji demolując mi mieszkanie?
- Przepraszam, jestem czasem trochę..
- Niezdarna? - dokończył za mnie. - I w dodatku pijana?
- Tak. - westchnęłam.
Chciałam pozbierać kawałki szkła, które rozsypały się po podłodze, ale jedyne co udało mi się dokonać to rozciąć sobie palec. Syknęłam i przyłożyłam palec do ust.
- Same z tobą problemy. - burknął chłopak i podszedł do mnie. - Trzymaj się od tego z daleka, a najlepiej nie dotykaj niczego.
Harry posprzątał bałagan, który zrobiłam, a ja tylko się temu przyglądałam. Przez jego zachowanie czułam się tutaj strasznie obco. Brakowało mi mojego mieszkania i nie chciałam go oddać. Tak naprawdę nie miałam dokąd uciec, gdybym tylko znów pokłóciła się z Harrym, a jego charakter był na tyle przytłaczający, że byłam pewna, że niedługo będę tego potrzebować. Nie miałam tutaj nic swojego i czułam się, jak niepotrzebny bagaż.
Przez te myśli moje oczy zaczęły łzawić, z pewnością z pomocą alkoholu.
- Co się stało? - Harry stanął zdezorientowany i przyglądał mi się badawczo.
Pociągnęłam nosem i pokręciłam głową, że nic, ale nie dał spokoju.
- Flo, czemu płaczesz? - słyszałam w jego głosie poirytowanie.
- Jeśli zrezygnuję z mieszkania, to nic mi nie zostanie. - powiedziałam, a on przysiadł koło mnie.
- Po co ci mieszkanie, jeśli teraz mieszkasz u mnie? - zmarszczył brwi, jakby było to dla niego kompletnie niezrozumiałe.
- Właśnie w tym tkwi problem. Mieszkam u ciebie. Czuję się jak gość, w dodatku nieproszony. - wyjaśniłam.
- Przecież sam cię do tego namówiłem. - wciąż nie rozumiał.
- Wiem, tylko, że to trochę przytłaczające. Dzielimy teraz wszystko, a ja potrzebuję mieć miejsce do którego mogę uciec i odpocząć od tego.
Harry myślał nad moimi słowami i widziałam, że w końcu to do niego dotarło. Naprawdę myślałam nad zatrzymaniem mojego mieszkania, choć wiedziałam, że byłoby to problematyczne dla uzyskania zielonej karty. Ale Harry był teraz wszędzie. W pracy, po pracy, w kuchni, przy oglądaniu telewizji, w łóżku.
- Mógłbym przerobić dla ciebie mój gabinet. - westchnął, przecierając dłonią twarz, jakby chciał ściągnąć z niej zmęczenie. 
- Masz w mieszkaniu gabinet? - zdziwiłam się.
- Tak, ale nie lubię z niego korzystać. - wyjaśnił.
- Cóż, to byłoby naprawdę świetne. - ucieszyłam się wizją własnego pokoju tutaj.
- Pomyślimy nad tym, a teraz chodź spać.
Otarłam łzy z twarzy i posłuchałam go. Kiedy położyłam się do łóżka od razu zmorzył mnie sen.

Wyjdź za mnie I HSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz