19.

30.2K 1.1K 39
                                    

Zgodnie z życzeniem Harrego po skończonej pracy zaczekałam na niego przed budynkiem. Zanim do mnie dotarł, odpaliłam jeszcze papierosa, ponieważ po dzisiejszym dniu potrzebowałam sporej dawki nikotyny. Czułam, jak razem z wypuszczanym dymem uchodzą ze mnie złe emocje. Może nie do końca, ale miałam dziś wylecieć z moim naczelnym do Anglii, aby mógł przedstawić mnie rodzicom, jako swoją żonę. Kiedy się na to zgodziłam, Harry był naprawdę miły dla mnie i tak bardzo mi pomógł, że musiałam to zrobić. Tym bardziej, gdy dowiedziałam się, jakie są jego relacje z ojcem. Teraz jednak zastanawiałam się czy na pewno postąpiłam dobrze. W tym momencie Harry nie zasługiwał na moją pomoc, ale przecież byłam tylko pionkiem do wykonywania jego poleceń. Nie mogłam już nic zrobić.
- Nie powinnaś palić. - rozbrzmiał za mną jego ochrypły głos, na dźwięk którego przewróciłam oczami. - To niezdrowe.
- Niezdrowo jest za bardzo wtrącać się w czyjeś życie. - odgryzłam się.
Nigdy nie musiałam z nikim tak bardzo drzeć kotów, ale Harry był dla mnie tak bardzo upierdliwy, że wywoływał we mnie najgorsze. Wyrzuciłam przed siebie spalonego peta, jeszcze przydeptując go butem, po czym wskazałam mu dłonią, że możemy iść.
- Jesteś dziś bardzo drażliwa. Masz okres czy coś? - skrzywił się.
- Jestem drażliwa tylko w twoim towarzystwie. - odparłam.
Chłopak otworzył przede mną drzwi do swojego samochodu, a ja wspięłam się na jego wysokie siedzenie. Po chwili usiadł obok mnie na miejscu kierowcy i w końcu ruszyliśmy.
- Może tylko ja potrafię poruszyć Florence Steward. - uśmiechnął się w swój wyjątkowy, rozbrajający sposób, a ja nie mogłam powstrzymać się, aby nie zrobić tego samego.
- Z pewnością. - bąknęłam i odwróciłam się w stronę okna.
Czułam się dziwnie, kiedy weszliśmy do mojego mieszkania, w którym nie byłam już od kilku dni. Brakowało mi swojego własnego, prywatnego kąta. Rozejrzałam się wszędzie z utęsknieniem i zabrałam się za to po co tu przyjechałam. Wyjęłam z szafy dużą walizkę, po czym zaczęłam pakować do niej swoje ubrania. Harry za to siedział na moim łóżku i przyglądał się w ciszy. Był znośny, kiedy jego buzia była zamknięta. Chyba jednak szybko się znudził, bo zaczął kręcić się po mojej sypialni, szukając nie wiadomo czego.
- Jaka pogoda jest w Anglii? - spytałam, siedząc po turecku na podłodze przy swojej szafie i zastanawiając się co powinnam ze sobą zabrać.
- Zwykle deszczowo. - odparł krótko, ale przynajmniej wiedziałam już że przyda mi się coś z kapturem.
- Powinnaś je ze sobą zabrać. - odezwał się ponownie, a ponieważ nie wiedziałam o co mu chodziło, odwróciłam się do niego.
Ten idiota stał przy mojej komodzie i otwartej szufladzie z bielizną, a w dłoniach trzymał moje koronkowe stringi. Od razu zerwałam się na równe nogi i podeszłam do niego, aby wyrwać mu je z ręki. Jego usta wykrzywiły się w cwaniackim uśmiechu.
- Nie bądź świnią, Styles. - warknęłam, ale on tylko się na to roześmiał. Pacnęłam go majtkami w ramię i udawał, że zachowuje powagę. - Jesteś niemożliwy. - pokręciłam na niego głową.
Kiedy brunet dał sobie spokój z dokuczaniem mi i zniknął gdzieś w salonie, ja na spokojnie mogłam dokończyć pakowanie i nie musiałam krępować się, wybierając dla siebie bieliznę.
- Skończyłam. - zawołałam i pociągnęłam za sobą walizkę do salonu.
Harry właśnie wyszedł z łazienki i widocznie ucieszył się na to, że byłam już gotowa i mogliśmy jechać dalej. Wziął ode mnie walizkę i zniósł ją po schodach, a potem schował do bagażnika swojego samochodu, który czekał pod budynkiem.
Droga do jego mieszkania okropnie dłużyła się przez korki na mieście, a przez to musiałam użerać się w tej niewielkiej przestrzeni z nerwowym Stylesem, który ciągle wciskał głośny klakson i klął pod nosem czy też uderzał pięściami o kierownicę. Widocznie nie byłam jedynym co go wkurza. Zaśmiałam się pod nosem, obserwując jego zdenerwowanie, tym samym zwracając na siebie jego uwagę.
- No co? - burknął bez humoru i wrócił wzrokiem na jezdnię. - W takim tempie to my nawet na lotnisko nie zdążymy.
- Spokojnie, mamy jeszcze trochę czasu. - powiedziałam, spoglądając przy okazji na telefon, w celu sprawdzenia godziny.
Już za parę godzin miałam polecieć z nim do pieprzonej Anglii. Z jednej strony byłam tym faktem naprawdę podekscytowana, zawsze chciałam odwiedzić ten kraj. Z drugiej strony bardziej cieszyłabym się, gdybym leciała tam w celach czysto rekreacyjnych, a niekoniecznie z moim naczelnym, jako mężem.
Oboje odetchnęliśmy, kiedy dotarliśmy wreszcie do mieszkania. Ja nie miałam już na nic siły, dlatego nie patrząc na chłopaka, po prostu rozwaliłam się na jego skórzanej kanapie, która przyjemnie ochłodziła moje zgrzane ciało. Nie miałam zamiaru wstawać do póki nie trzeba będzie jechać na lotnisko. Harry z kolei zniknął w sypialni, a po hałasie jaki się z niej wydobywał, mogłam stwierdzić, że chyba się pakował.
W pewnym momencie, kiedy praktycznie odlatywałam już do krainy snów, w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, a ponieważ nie miałam pojęcia kto mógłby odwiedzać Harrego, zdziwiłam się na tyle, aby zebrać w sobie siły i podnieść się z kanapy do pozycji siedzącej. Obserwowałam go podchodzącego do drzwi, a kiedy je otworzył zobaczyłam w wejściu młodego chłopaka trzymającego w ręku dużą papierową torbę. Harry wręczył mu pieniądze, po czym zabrał od niego torbę i zamknął za nim drzwi.
- Zamówiłem jedzenie. - oznajmił, podchodząc do mnie i wyciągając z torby białe kartonowe pudełko. - Mam nadzieję, że lubisz chińszczyznę. - podał mi je, a moje oczy rozbłysły z zachwytu.
- Właśnie skradłeś moje serce. - zażartowałam i chwyciłam po kartonik.
W moim brzuchu głośno zaburczało, kiedy doszedł do mnie zapach pysznego, azjatyckiego jedzenia. Harry zaśmiał się, obserwując, jak szybko otwieram pudełko i zachwycam się głupią chińszczyzną. No cóż, dla mnie nie było nic lepszego niż pizza i chińskie żarcie. Wyjęłam jeszcze z torby zestaw pałeczek i zabrałam się za jedzenie przepysznego makaronu. Harry siedział obok mnie po turecku i musiałam przyznać, że oglądanie go takiego beztroskiego, po prostu wsuwającego do ust zwykły makaron zamówiony z chińskiej knajpy, to był naprawdę uroczy widok. Wróciłam do swojego jedzenia, kiedy przyłapał mnie, jak z dziwną miną mu się przyglądałam. Czułam, że robiłam się czerwona na twarzy, ponieważ musiałam wyglądać jak jakaś psychiczna.
Godzinę później byliśmy już na lotnisku. Przeszliśmy przez odprawę i kontrolę bezpieczeństwa, po czym usiedliśmy w poczekalni na otwarcie bramki. Widząc przez szybę samoloty, zaczęłam odczuwać stres. Nie byłam pewna czy postępowałam dobrze, ale było już za późno. Zdecydowałam się pomóc Harremu w podtrzymaniu tego kłamstwa, więc nie mogłam się wycofać. Zresztą, spójrzmy prawdzie w oczy, Styles by mi na to nie pozwolił. Zapewne wciągnąłby mnie do tego samolotu siłą, nie zważając na moje krzyki i błagania, aby mnie tu zostawił.
W samolocie zajęłam miejsce tuż przy oknie, mimo iż powinnam siedzieć na środkowym siedzeniu. Harry postanowił się w tym temacie nie sprzeczać, więc chyba nie robiło mu to różnicy. Ja natomiast chciałam obserwować przez szybę widoki. W końcu niecodziennie latałam po świecie.
- Nigdy nie byłam w Europie. - oznajmiłam, szczerząc się z podekscytowania. Harry dziwnie na mnie patrzył, jakby zaskoczony moim dobrym humorem.
- A więc, będziemy mieli swój pierwszy raz. - powiedział swoim niskim, uwodzicielskim głosem i uniósł znacząco do góry, prawą brew, przyglądając się mojej reakcji. Oczywiście zamknęłam się na jego podtekst i po prostu odwróciłam w stronę okna. Usłyszałam jego śmiech i przewróciłam oczami. Czasami zachowywał się tak typowo chłopięco, niczym licealista.
Samolot wystartował i przez pierwsze dwadzieścia minut nie mogłam nadziwić się widokom z góry. Przyglądałam się coraz bardziej malejącym budynkom czy samochodom, aż w końcu kompletnie zlały się w jedną plamę. Byłam tym zachwycona, co ciągle rozbawiało Harrego.
Już po godzinie zaczęło mi się zwyczajnie nudzić, a fotel stał się okropnie niewygodny. Myśl o tym, że miałam tu spędzić jeszcze tyle czasu nie pomagała mi ani trochę.
- Przestań się tak wiercić, Steward. - odezwał się Harry, odrywając się od swojego MacBooka. Z tego co zauważyłam, zajmował się czytaniem maili z firmy. Spojrzałam na jego twarz, na której malowało się poirytowanie i westchnęłam.
- Niewygodnie mi. - postanowiłam mu jednak trochę pomarudzić. Niech wie, że nie będzie miał za mną lekko.
Zmierzył mnie swoim zimnym wzrokiem i pokręcił na mnie głową. Odłożył na chwilę komputer i chwycił w dłonie moje nogi, co zaskoczyło mnie na tyle, żeby wydać z siebie cichy jęk. Chłopak przerzucił je sobie przez swoje, dzięki czemu mogłam je trochę rozprostować. Ten drobny gest sprawił, że szczerze się uśmiechnęłam. Ułożyłam głowę tak, że jej tyłem opierałam się o ścianę samolotu, a polikiem przylegałam do oparcia swojego siedzenia. W tej pozycji mogłam przyglądać się Harremu, który wrócił do swojej pracy, z tymże teraz jego MacBook leżał na moich nogach. Teraz było mi na tyle wygodnie, że mogłam się trochę odprężyć i po chwili po prostu usnęłam.
Obudziłam się na trzy godziny przed lądowaniem, więc byłam szczęśliwa, że przespałam tyle godzin. Przeciągnęłam się na tyle ile pozwalało mi miejsce i ziewnęłam. Spojrzałam przez małe okienko, ale za nic nie potrafiłam zlokalizować gdzie mniej więcej byliśmy. Harry zasnął oparty o swoje siedzenie. Jego laptop był już schowany. Moje nogi wciąż na nim spoczywały i nie mogłam za bardzo ich z niego zdjąć, ponieważ obejmował je swoimi rękami. Postanowiłam jednak spróbować się wygrzebać z jego uścisku. Musiałam skorzystać z toalety, bo inaczej mogłabym się tu posikać. Delikatnie zdjęłam z siebie jego ręce, po czym przerzuciłam nogi na podłogę. Chłopak zamruczał coś pod nosem, ale wciąż był w stanie snu. Wstałam ze swojego miejsca i przełożyłam nad nim jedną nogę. Zrobiłam to jednak tak niestarannie, że stanęłam na jego bucie, przez co chłopak momentalnie się obudził. Spojrzał na mnie i ściągnął brwi w niezrozumieniu. Przygryzłam wargę i zaśmiałam się. Dosłownie w tym samym momencie samolot obniżył lekko swój lot, co sprawiło, że zachwiałam się i usiadłam na jego kolanach, łapiąc się rękoma oparcia jego fotelu. Widziałam rozbawienie na jego twarzy, a mi samej było wstyd. Chciałam, jak najszybciej z niego wstać, ale zatrzymał mnie, kładąc dłonie na moje uda. To wcale nie wyglądało erotycznie i wcale nie zrobiło mi się mokro.. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Co ty robisz? - ściągnął brwi, ukazując swoje zdezorientowanie.
- Yyy.. idę siku. - powiedziałam, na co pokiwał głową i pozwolił mi wstać.
Kiedy wreszcie dotarłam do łazienki i załatwiłam swoją potrzebę, musiałam przez chwilę przystanąć i ochłonąć. Nie mogłam ukrywać przed sobą faktu, że urok Harrego na mnie działał. Było to dla mnie dezorientujące, bo z jednej strony strasznie wkurzało mnie jego zachowanie, a z drugiej strony coś mnie do niego ciągnęło. I to był problem. Duży problem. Nie powinnam o nim myśleć, ale po tym jak dwa razy się ze sobą przespaliśmy, coraz częściej chłopak pojawiał się w mojej głowie.
Ochlapałam sobie twarz zimną wodą, wzięłam kilka głębokich oddechów i otworzyłam drzwi. Ku mojemu zdziwieniu, tuż za nimi stał Harry.
- Wszystko w porządku? - zapytał.
- Tak, w porządku. - posłałam mu mały uśmiech.
Właściwie nie było w porządku, bo właśnie przed chwilą prowadziłam w myślach moralny wykład o tobie, dupku!
Po kolejnych dwóch godzinach w końcu wylądowaliśmy w Londynie. Kiedy wszyscy zaczęli wstawać i zabierać swój bagaż, dopadło mnie kompletne przerażenie. Siedziałam w miejscu i nawet nie mogłam wstać. Mój oddech przyspieszył, gdy pomyślałam o rodzicach Harrego.
- Flo, ruszysz się wreszcie? - odezwał się poirytowanym głosem.
Pokręciłam nerwowo głową, patrząc na niego żałośnie.
- Nie mogę, Harry. - bąknęłam panicznie. - Nie mogę.
- Spokojnie, oddychaj. - usiadł koło mnie. - Jestem przecież z tobą, wszystko będzie dobrze, zaufaj mi. - przyciągnął mnie do siebie i mówił do ucha spokojnym głosem. Spojrzałam na niego niepewnie i uspokoiłam się nieco. Chwycił mnie za rękę i razem opuściliśmy pokład samolotu.
Witaj, Londynie..


Wyjdź za mnie I HSWhere stories live. Discover now