24.

25.9K 1K 47
                                    

- Jakie macie plany na przyszłość? Planujecie dziecko? - Anne zadawała tak krępujące nas pytania, że przy tym stole nie mogło być bardziej niezręcznie. To miejsce już chyba na zawsze będzie mi się źle kojarzyć. W dodatku wciąż byłam pod srogim okiem Williama, który sprawiał wrażenie, jakby swoim wzrokiem chciałbym przejrzeć mnie na wylot.
- Na razie skupiamy się na karierze, mamo. - byłam wdzięczna, że to właśnie Harry postanowił jej odpowiedzieć.
Z ust jego ojca wyszło ciche prychnięcie.
- Dziennikarz podrzędnego portalu internetowego? To jest szczyt waszych marzeń? - zapytał nas z kpiną w głosie.
- Tak. Moim marzeniem jest podróżować po świecie i pisać o różnych miejscach i kulturach. - odpowiedziałam z uśmiechem, ignorując jego arogancję. Podobno zło najlepiej zwalczać uprzejmością.
- To z pewnością cudowne doświadczenie. - przyznała Anne, która mimo tego co myślała o naszym małżeństwie, nie chowała do mnie urazy.
- Jak wyobrażasz sobie wtedy wasze małżeństwo? - William wydawał się być zadowolony z siebie, że ciągle znajdywał coś do czego mógł się uczepić.
- Tato. - odezwał się Harry. - Zapewniam cię, że ze wszystkim sobie poradzimy.
- Jak zawsze. - skomentował z przekąsem.
Choć jedzenie znowu było pyszne, to wcale nie miałam ochoty jeść. Wpychałam w siebie na siłę niewielkie kawałki mięsa i bałam się, że zaraz wszystko zwrócę. Gdybym miała tutaj mieszkać, chyba schudłabym z tego stresu.
- Co planujecie na popołudnie? - Anne zmieniła temat, za co byłam bardzo wdzięczna.
Spojrzałam na Harrego pytającym wzrokiem, sama zastanawiając się co będziemy robić przez resztę dnia.
- Zabieram Flore na miasto, żeby trochę pozwiedzała. - odparł. - Ale najpierw się spakujemy, bo w nocy już wylatujemy.
Spodobał mi się ten pomysł, ponieważ zawsze inspirowała mnie angielska architektura i chciałam przejść się ulicą Notting Hill, którą dotychczas podziwiałam tylko w filmie z Julią Roberts. Nie do końca byłam jednak pewna perspektywy spędzania czasu z Harrym.
- To twój pierwszy raz w Anglii? - zaciekawiła się Anne.
- Tak, nigdy nie miałam okazji wyjechać poza Amerykę. - wyjaśniłam.
Po skończonym obiedzie, Harry rzeczywiście wyciągnął mnie z domu. Myślałam, że na wycieczkę pójdziemy sami, jednak okazało się, że przyjechał po nas Niall, co sprawiło, że trochę mi ulżyło. Dowiedziałam się, że blondyn pochodził z Irlandii, stąd też ta różnica w jego akcencie, której od razu się dosłyszałam. Zauważyłam też, że Harry nieco zmieniał się przy nim. Był bardziej wyluzowany i beztroski, nabierał tego chłopięcego uroku.
Chłopaki nie opierali się, żeby zabrać mnie do Notting Hill i wręcz byli rozbawieni moją fascynacją kolorowymi budynkami czy różowymi drzewami. Zatrzymywałam się przed ulicznymi grajkami i miałam ochotę śpiewać i tańczyć razem z nimi. Robiłam zdjęcia dosłownie wszystkiemu co mnie otaczało. Kwiatom, kwitnącym magnoliom, kolorowym samochodom. Czułam się dosłownie, jak w filmie, kiedy przechodziłam ulicą Portobello i mijałam dom Hugha Granta czy jego księgarnie. Nie mogłam też się oprzeć i nie kupić w sklepie pamiątkowym koszulki z Julią Roberts.
Poza tą dzielnicą, zwiedziliśmy też Chinatown, gdzie postanowiliśmy zatrzymać się w jednej chińskich restauracji na kolację. Cieszyłam się, że mój żołądek nie był już tak skurczony ze stresu i mogłam bez oporu najeść się tego pysznego jedzenia. Mimo, że Harry niewiele się do mnie odzywał, to naprawdę świetnie bawiłam się w towarzystwie Irlandczyka, który okazał być się naprawdę przezabawnym gościem. Aż dziwiło mnie, że przyjaźnił się z Harrym, który mimo, że potrafił być zabawny, nie okazywał tego tak często jak Niall.
Po zachodnie słońca postanowiliśmy pojechać jeszcze zobaczyć Big Bena i London Eye, bo jak stwierdził Harry, wygląda wtedy efektywniej niż w dzień. Prawdopodobnie miał rację. Niall zaproponował, że zrobi nam zdjęcie do rodzinnego albumu, co oczywiście było jednym z tych nieudanych żartów. Mimo to ustawiliśmy się do zdjęcia. Stanęłam przy boku Harrego, nie wiedząc za bardzo jaką pozę powinnam przyjąć. W momencie, kiedy oślepił nas flesz telefonicznego aparatu, Harry wbił palec pod moje żebra, przez co podskoczyłam i roześmiałam się, bo to powodowało u mnie łaskotki. Przez kilka kolejnych minut musiałam słuchać, jaką to śmieszną minę zrobiłam, a Niall zastrzegł, że nigdy nie usunie tego zdjęcia.
- Chodź. - pociągnął mnie za rękę blondyn w tłum ludzi. - Nauczę cię tańca irlandzkiego!
Byłam lekko oszołomiona tym jego wyskokiem, ale mimo wszystko przyglądałam mu się z ciekawością i próbowałam powtórzyć jego kroki, co wyglądało z pewnością pokracznie. Prawie popłakałam się ze śmiechu, kiedy w pewnym momencie poplątały mi się nogi i wylądowałam na ziemi. Zakryłam swoją twarz ze wstydu, ale też niepohamowanego rozbawienia.
- Jesteś niemożliwa. - usłyszałam nad sobą zdumiony głos Harrego, który stał z wyciągniętą dłonią w moją stronę.
Chyba jego też rozbawiła ta sytuacja, bo mogłam przysiąść, że kąciki jego ust drgały, wręcz prosząc się o to, aby rozciągnąć się w uśmiechu, z którym widocznie walczył. Chwyciłam się jego dłoni i zostałam pociągnięta do góry, tak abym mogła stanąć na nogi. O dziwo, Harry nie puścił mnie potem, tylko ciągnął za sobą, kiedy szliśmy wzdłuż Tamizy.
Naszą wycieczkę zakończyliśmy w jakimś pubie, do którego zaciągnął nas Niall na piwo, którego sam nie wypił, bo kierował samochodem. Opowiadał mi o tym, że w jego kraju piwo ma wielkie znaczenie i że w dzień Świętego Patryka pije się dużo ich legendarnego piwa Guinness. Najbardziej zaciekawiło mnie to, że ubierają się wtedy na zielono, a w mieście odbywają się festiwale tańca i muzyki.
- Musisz koniecznie odwiedzić Dublin! - zawołał podekscytowany tematem swojej narodowości. - I nauczyć się tańczyć! - roześmiał się, kiedy przypomniał sobie mój upadek.
- Z pewnością. - odparłam.
Około dwudziestej pierwszej wróciliśmy do domu, aby pożegnać się z rodzicami Harrego i zabrać swoje walizki. Niall zaoferował się odwieźć nas na lotnisko, dlatego czekał na nas w jego salonie. Byliśmy już spakowani, więc brunet zniósł tylko nasz bagaż na dół i mogliśmy się zbierać. Czułam ulgę, że ten weekend już się kończył. Miałam nadzieję nie spotkać się więcej z ojcem Harrego, choć patrząc na to, że w małżeństwie musieliśmy przetrwać jakieś dwa lata, to podejrzewałam, że to niemożliwe.
Anne rozpłakała się, kiedy żegnała się z synem i trzymała go mocno w długim uścisku. Widziałam, że chłopak otarł ze swojej twarzy kilka łez i był to naprawdę rozczulający widok. Jego ojciec wyciągnął do niego rękę, a Harry po krótkim spojrzeniu uścisnął ją. To było naprawdę przykre, do póki William nie zaskoczył wszystkich i nie przyciągnął go do siebie, aby poklepać go po plecach.
- Chodź do mnie, kochanie. - zwróciła się do mnie Anne i przytuliła mnie mocno. - Dbaj o niego i waszą miłość. - powiedziała, sprawiając, że trochę się rozkleiłam, a słone kropelki popłynęły po mojej twarzy. Czułam się źle z tym, że oszukiwałam tą rodzinę. Ta kobieta na to nie zasługiwała.
- Dziękuję za twoją akceptację. - powiedziałam cicho, a ona przytuliła mnie jeszcze mocniej.
Harry dziwnie na mnie spojrzał, kiedy zobaczył moje mokre policzki. Ja z kolei przyglądałam się jego ojcu, który miałam wrażenie rozważał czy się ze mną pożegnać. Chyba jednak nie mógł się do tego przełamać, bo po prostu skinął do mnie głową i powiedział surowo:
- Miłej podróży, Florence.
- Dziękuję. Cieszę się, że mogłam was poznać. - zwróciłam się do nich obu.
- No to co - zbieramy się. - odezwał się zniecierpliwionym głosem Harry i chwycił po walizki. - Do zobaczenia wkrótce. Kocham was. - pożegnał się i popchnął mnie delikatnie w stronę wyjścia.
Już w drodze na lotnisko ogarnęło mnie zmęczenie, więc tylko przysłuchiwałam się luźnej pogawędce chłopaków. Przyglądałam się też przez okno ulicom Londynu, uświadamiając sobie przy tym, że będę tęsknić za tym miejscem.
Nawet o tak późnej porze na lotnisku był tłum zabieganych i spieszących się ludzi. Czułam się trochę opóźniona w tempie, kiedy leniwie przebierałam nogami, próbując nadążyć za Harrym. Zatrzymał się przed bramkami prowadzącymi do hali odpraw, gdzie, żeby wejść trzeba było zeskanować bilet. Spojrzałam na Nialla i zorientowałam się, że to czas pożegnania się z nim. Patrzyłam z przejęciem, jak chłopaki mocno ugrzęźli w braterskim uścisku. Musieli naprawdę dużo dla siebie znaczyć, bo miałam wrażenie, że Irlandczyk zaraz się rozpłacze. Nawet Harry miał zaszklone oczy.
- Trzymaj się, stary. - słyszałam słowa przyjaciela. - I nie zmarnuj szansy, jeśli wiesz o czym mówię.
- Będę tęsknić za twoim pieprzeniem, Niall. - roześmiał się brunet.
Odsunęli się od siebie i oboje spojrzeli na mnie.
- A ty.. - wskazał na mnie palcem ze śmiesznym wzrokiem. - Pamiętaj, że masz mnie jeszcze odwiedzić.
- Koniecznie, Niall. - odparłam z uśmiechem i zostałam porwana w jego ramiona, który mocno ścisnęły moje drobne ciało.
Naprawdę polubiłam tego chłopaka i było mi szczerze przykro, że się właśnie żegnaliśmy. Gdybym miała okazję to z pewnością nie opierałabym się, żeby ponownie go odwiedzić. Najlepiej jeszcze w innych okolicznościach.
- Trzymajcie się. - pokiwał nam na koniec i odwrócił się, aby pójść w kierunku wyjścia. My z kolei przeszliśmy przez bramki i stanęliśmy w kolejce do odprawy. Czułam zmęczenie w całym moim ciele i nie mogłam doczekać się, żeby usiąść już w samolocie i zasnąć. Poczułam tęsknotę za Nowym Jorkiem, za moim małym mieszkaniem i za wygodnym łóżkiem w swojej sypialni.
- Jeszcze nie zasypiaj, Flo. - szturchnął mnie Harry i przyciągnął do siebie, obejmując mnie ramieniem.
Czułam, jak jego ciało spięło się, kiedy wtuliłam głowę w jego tors, zaciągając się zapachem jego perfum na bluzie. Naprawdę potrzebowałam snu.






Wyjdź za mnie I HSWhere stories live. Discover now