22.

29.8K 1.2K 45
                                    

Harry

Nie mogłem uwierzyć w zachowanie mojego ojca. Nie żebym nie spodziewał się po nim czegoś aroganckiego, ale dzisiaj przekroczył wszelkie granice. Obrażanie Florence wprost przy mnie i co ważniejsze przy niej, sprawiło że zagotowało się we mnie. Nie mogłem na to pozwolić i naprawdę w tym momencie nie obchodziło mnie nawet to, że to fałszywe małżeństwo. Przecież mogłoby być prawdziwe, a wtedy Flore na pewno byłoby przykro. Żadna kobieta raczej nie chciałaby usłyszeć takich słów z ust swojego teścia. Tylko mój ojciec był zdolny do takich rzeczy i utwierdziłem się w przekonaniu, że wybór życia na drugim końcu świata nie był najgorszym pomysłem. Dopiero co tu przylecieliśmy, a ja już po tym felernym obiedzie miałem ochotę wsiąść w samolot i wrócić z powrotem do Ameryki.
Cieszyłem się widząc, że Florence wyszła za mną do ogrodu, choć szczerze mówiąc to ja postąpiłem źle zostawiając ją przy stole z moimi rodzicami. Zaskoczyła mnie też, kiedy postawiła się mojemu ojcu. Mimo, że dobrze znałem ją z tej strony, bo doświadczałem jej ciętego języka za każdym razem, kiedy spóźniała się do pracy i dostawała ode mnie reprymendę, to i tak nie spodziewałem się, że odezwie się do mojego ojca. Chociażby przez to, jak bardzo zestresowana była tym wyjazdem. Naprawdę, obawiałem się, że w trakcie drogi mi zemdleje, czy coś, a ja będę musiał zbierać jej zwłoki.
Nie miałem ochoty przebywać w domu. Widziałem, że mamie było przykro przez tą sytuację, więc trochę porozmawialiśmy z nią razem z Flore przy kawie i kawałku mojego ulubionego ciasta, które zawsze przygotowywała na mój przyjazd. Nie było niczego lepszego niż angielska szarlotka mojej mamy. Zauważyłem, że kobiety bardzo dobrze się ze sobą dogadywały, a mama z pewnością polubiła Flore. Ta dziewczyna napatoczyła się tak naprawdę przypadkiem. Podejrzewam, że gdyby nie to, że znaleźliśmy się wtedy w tej lekko popieprzonej sytuacji, w życiu nie wybrałbym Flo za żonę. Nie za bardzo wpasowywała się w mój typ. Lubiłem kobiety o mocnym charakterze, kuszące i może nieco perwersyjne. Flore wydawała się być przeciwieństwem. Nie mogłem powiedzieć, że nie potrafiła o siebie zadbać, ale mimo swojego upartego charakteru i nieco zaostrzonego języka, nadal widziałem w niej trochę z szarej myszki.
Wieczorem, kiedy odpoczywaliśmy w naszej sypialni, leżąc w ciszy na łóżku, nabrałem chęci na wyjście do klubu. Przypomniałem sobie stare czasy, kiedy razem z Niallem - moim przyjacielem, co weekend traciliśmy nasze pieniądze w Funky Buddha. Na samą myśl przeszedł mnie dreszcz ekscytacji. Postanowiłem napisać do kolegi, z nadzieją, że akurat był w mieście i na szczęście nie rozczarowałem się. Spojrzałem na Flore i po jej zamykających się oczach uznałem, że zaraz zaśnie.
- Co ty na to, żeby się trochę ożywić? - szturchnąłem jej ramię, wyrywając ją z półsnu.
Zerknęła na mnie niezrozumiale, więc musiałem wyjaśnić.
- Zabieram cię na imprezę. - oznajmiłem.
Uniosła się na łokciach i zlustrowała swoje ciało. Wciąż miała na sobie tą białą sukienkę, w której jej cycki wyglądały naprawdę cholernie dobrze. Właściwie Florence była naprawdę piękna i nie potrzebowała wiele na siebie nakładać, aby móc pokazać się do ludzi. Jej makijaż w żaden sposób nie przytłaczał jej urody, a jedynie podkreślał każdy jej atut. Kiedy zobaczyłem ją dziś z czerwoną szminką na ustach, od razu pomyślałem o tym, jak dobrze byłoby ją z niej zlizać. Sam byłem zaskoczony, że myślałem o niej w ten sposób. A właściwie zacząłem ją postrzegać nieco inaczej już podczas naszego wyjazdu na Hawaje, gdzie kompletnie rozbroiła mnie swoim seksapilem, który zazwyczaj chowała pod eleganckimi koszulami.
- Chyba nie zaszkodzi. - odpowiedziała w końcu, po krótkim przemyśleniu.

Wystarczyło, że wysiadłem na Berkeley Street, a już poczułem się, jak za dawnych czasów. Mój humor znacznie się poprawił, co też pozytywnie wpłynęło na Flore, która się nieco rozluźniła. Może to też zasługa tego, że opuściliśmy mój dom, w którym nie czuła się najlepiej przez mojego ojca. W każdym razie teraz był czas, aby o tym zapomnieć i trochę się rozluźnić.
Przed klubem, który miał teraz nową nazwę - Charlie, zebrała się mała kolejka, dlatego też nie musieliśmy czekać zbyt długo. Głośna muzyka klubowa uderzyła w nas, kiedy otworzyliśmy drzwi i weszliśmy do środka. W lokalu panował zaduch i unosił się zapach alkoholu, ale absolutnie mi to nie przeszkadzało.
Chwyciłem Flore za rękę, nie chcąc ryzykować, że zgubię ją gdzieś w tłumie rozpitych ludzi i poprowadziłem do baru. Brunetka rozglądała się na boki, chłonąc swoim spojrzeniem wszystko co było w zasięgu jej wzroku. Wydawała się być podekscytowana.
- Szybkie shoty dla rozluźnienia? - spojrzałem na nią zachęcająco, a ta bez chwili oporu pokiwała twierdząco głową.
Zamówiłem nam dwie kolejki czystej i z rozbawieniem przyglądałem się, jak dziewczyna krzywi się po każdym przechylonym kieliszku. Zlitowałem się nad nią i poprosiłem szybko kelnera o szklankę soku, który złagodził gorycz w jej gardle.
- Chodź, poznasz moich znajomych. - nachyliłem się do jej ucha, aby mogła mnie usłyszeć.
Przeniosła na mnie zdezorientowane ale spokojne spojrzenie. Zatrzymała mnie ciągnąć za rękę w swoją stronę.
- Czekaj! - zawołała. - Twoich znajomych? I jak zamierzasz mnie przedstawić? - spytała zdziwiona.
Potrzebowałem chwilę nad tym pomyśleć, bo rzeczywiście nie miałem pojęcia.
- Sądzę, że odpowiednio będzie powiedzieć, że jesteś moją żoną. - odparłem. - Nie uciekniemy od tego, kochanie. - wzruszyłem ramionami, a ona po prostu to przyjęła.
- Jak chcesz, to twoi znajomi. - uśmiechnęła się i tym razem dała się poprowadzić w głąb lokalu.
Zobaczyłem znajome twarze przy loży, w której zawsze przesiadywaliśmy. Podeszliśmy do stolika i wszyscy zwrócili na nas uwagę, nie kryjąc zaskoczenia. Cieszyłem się móc ich wszystkich znowu zobaczyć, ale szczerze to najbardziej ucieszył mnie widok Nialla, który był dla mnie niczym brat. Nie mogłem uwierzyć, że ściągnął tutaj także resztę naszych znajomych.
- Harry pieprzony Styles! - wykrzyczał i wstał ze swojego miejsca, aby po chwili zamknąć mnie w męskim uścisku. Cholera, jak ja się za nim stęskniłem!
- Dobrze cię widzieć, Horan!
Wszyscy byli zaskoczeni, ponieważ Niall nie raczył im wspomnieć, że przyleciałem do Anglii, więc była to dla nich niespodzianka. Każdy po kolei przywitał się ze mną uściskiem, a Flore odsunęła się na bok. Chcąc zwrócić na nią uwagę, objąłem ręką jej drobną talię i przyciągnąłem ją do swojego boku.
- Poznajcie Florence.. moją żonę. - powiedziałem, wywołując na ich twarzach jeszcze większe zdziwienie.
Wszyscy momentalnie zamilkli i przyglądali nam się z niedowierzaniem. Poliki brunetki na pewno nabrały już czerwonego koloru, jak zawsze w takich krępujących sytuacjach.
- Cholera, Styles! Nie przestajesz nas zaskakiwać! - odezwała się Nicole - blondynka, która od zawsze kręciła się koło mojego przyjaciela, ale nadal nie wiem czy było między nimi coś poważniejszego. Niall nie należał do osób, którzy chcą szybko się ustatkować. Tak, jak i ja, a tu proszę, jaka niespodzianka.
- Kochanie! - Horan zwrócił się do zawstydzonej Flo. - Jesteś po prostu cudem! - zawołał. - Nie sądziliśmy, że na tym świecie istnieje żona dla Harrego Stylesa.
Wszyscy zaczęli śmiać się z tego żartu, a napięcie trochę spadło. Florence przywitała się z każdym i w końcu mogliśmy zająć miejsce na białej, skórzanej kanapie. Nie mogłem nie kryć mojej dumy, kiedy każdy taksował wzrokiem moją partnerkę. Brunetka prezentowała się naprawdę pięknie, więc jak najbardziej chciałem ją teraz przy sobie.
Uwaga głównie skupiała się na mnie i mojej żonie, ponieważ znajomi byli nas bardzo ciekawi. Nie chciałem za bardzo kłamać, ale uznałem, że lepiej będzie jeśli przyjmiemy, że rzeczywiści jesteśmy małżeństwem. Przez cały czas trzymałem dziewczynę blisko, masując jej ramię czy niespodziewanie całując jej policzek i podobała mi się jej reakcja na każdy z tych gestów.
- Harry, skoczysz ze mną po drinki? - zwrócił się do mnie blondyn, a ja przystałem na jego propozycję.
Byłem pewien, że chciał ze mną porozmawiać na osobności, ponieważ miał do mnie żal, że nic nie wiedział o tym, że wziąłem ślub.
- Zaraz wracam. - szepnąłem Florence do ucha i dopiero, kiedy upewniłem się, że to nie problem, wstałem od stolika.
Usiadłem razem z przyjacielem przy wysokim barze, aby zamówić drinki dla wszystkich.
- Dwa shoty do tego. - wtrącił Niall i już wiedziałem, że czeka mnie z nim rozmowa.
Barman postawił przed nami dwa kieliszki i wypełnił je wódką, a my w jednym momencie je wyzerowaliśmy. Dokładnie jak dawniej, z tymże wtedy tych kieliszków było znacznie więcej.
- Więc.. - zaczął chłopak, ocierając dłonią swoje mokre od alkoholu usta. - O co chodzi z tym małżeństwem?
- Co masz na myśli? - spytałem, trochę ociągając się z odpowiedzią.
Chłopak westchnął i pokręcił głową.
- Naprawdę sądzisz, że się na to nabiorę? - parsknął, sprawiając, że poczułem się zakłopotany. - Czy twoja żona nie jest przypadkiem Amerykanką?
- Jest, ale nie rozumiem co to ma do rzeczy.
-  Dużo, szczególnie jeśli masz problem z wizą. - chłopak patrzył na mnie świdrującym wzrokiem i wiedziałem już, że się z tego nie wykręcę.
Niall był zbyt inteligentny, żebym mógł go okłamać. Bez problemu połączył wszystkie fakty i nie dał się na to nabrać. W końcu to on znał mnie najlepiej i wiedział, że taki ślub nie był kompletnie w moim stylu. Właściwie to cieszyłem się, że mnie przejrzał. Myślę, że to dobrze mieć kogoś komu możesz się szczerze wygadać i zdjąć z siebie trochę ciężaru.
- Byłem trochę zdesperowany. - wyjaśniłem, chowając zmęczoną twarz w swoich dłoniach. Poczułem ciężar ręki Nialla na moich plecach.
- Stary, ja to rozumiem. Nie musisz wciskać mi kitu. - powiedział pokrzepiająco.
- Przepraszam.
- Tak na marginesie to ta twoja żona jest całkiem niezła. - jego ton zmienił się w żartobliwy, a moje usta wykrzywiły się w małym uśmiechu. - Gust ci się nie zmienił, Styles.
Kiedy wróciliśmy do stolika z drinkami, zauważyłem, że Florence zniknęła razem z Nicole. Natychmiast zacząłem rozglądać się po klubie, szukając brunetki w tłumie ludzi. Poczułem, jak ktoś klepie mnie w ramię, więc zwróciłem na tę osobę swoją uwagę. Jace. Bez słowa wskazał mi palcem miejsce, w którym znajdowała się moja partnerka. Tańczyła na parkiecie z nowo poznaną dziewczynę. Dobrze, bynajmniej nie muszę się o nią martwić. Nie chciałem, żeby cokolwiek się jej stało, a wiedziałem z autopsji, że czasami w takich miejscach dzieją się nieciekawe rzeczy.
Wypiłem po jednym drinku z kumplami i było naprawdę super porozmawiać z nimi o najmniejszych pierdołach. Nie żebym nie miał znajomych w Nowym Jorku, ale to nie było to samo. Ci ludzie byli ze mną od czasów gówniarza, a to pozostawia sentyment.
- Twoja żonka nieźle kręci tyłkiem, Hazz. - zwrócił się do mnie Jace i momentalnie wszyscy odwrócili swoje głowy w kierunku parkietu.
Rzeczywiście, Florence poruszała się naprawdę dobrze, kiedy alkohol przejął nad nią władzę. Wiedziałem, że jeszcze trochę i będę musiał zabrać ją do domu. Nie chciałem, żeby przesadziła, ponieważ nie potrzebowałem żadnych problemów. Upojone procentami kobiety potrafiły doprowadzić człowieka do szału.
Przyglądałem się brunetce, uważnie obserwując każdy jej ruch. Cholera, była naprawdę ponętna w tej sukience. Do póki kręciła się przy Nicole, byłem spokojny, jednak kiedy przy jej boku zlokalizował się jakiś obcy typ, moja krew nieco zawrzała.
- Jesteś pewien, że to tylko papierowe małżeństwo? - Niall zapytał z nutą sarkazmu w głosie.
Oczywiście nie uszło jego uwadze to, jak wtapiam swoje spojrzenie w dziewczynę.
- Pierdol się. - burknąłem i dopiłem resztkę mojego drinka, po czym z impetem odłożyłem pustą szklankę na stolik.
Wstałem ze swojego miejsca i ruszyłem na parkiet. Florence zdawała się nie przejmować tym, że kręcił się obok niej nieznajomy mężczyzna. Postanowiłem subtelnie ją od niego odciągnąć. Nie miałem zamiaru robić tutaj burdy. Tak naprawdę nie miałem żadnego prawa do tej dziewczyny, ale kiedy patrzeli na nas moi znajomi nie mogłem pozwolić, żeby pomyśleli o niej źle.
Zaszedłem ją od tyłu i położyłem swoje ręce na jej drobnych ramionach. Pod moim dotykiem jej skóra zadrżała, a mi sprawiło to niesamowitą przyjemność. Odwróciła się do mnie przodem, a kiedy jej wzrok spoczął na moich oczach, uśmiechnęła się cholernie seksownie. Chyba nie była świadoma, jak bardzo uwodzicielska była w tym momencie. Zawiesiła ręce na mojej szyi, zaplatając dłonie na karku i nie przestawała bujać się w rytm muzyki. Nie mogłem się oprzeć i nie położyć swoich dłoni na jej tyłku. Badałem przy tym jej reakcję, ale wydawała się tym nie przejąć. Pochyliłem się do niej, chowając głowę w zagłębieniu jej szyi. Mój oddech na jej skórze wywołał dreszcze. Z zadowoleniem zacząłem składać na jej ramieniu mokre pocałunki. Szczerze mówiąc, byłem dziś na nią nieźle nakręcony, a to że była pijana i taka dostępna jeszcze bardziej podsycało mój popęd do niej. Kiedy usłyszałem jej ciche pomruki, uśmiechnąłem się z satysfakcją. Dziewczyna kompletnie mi się poddała.
- Chyba już czas wracać. - szepnąłem do jej ucha, przygryzając je delikatnie, a ona tylko pokiwała głową.
Złapałem ją za rękę i upewniając się, że mam przy sobie portfel, wyprowadziłem ją z klubu. Dziewczyna chwiała się na swoich nogach i chyba ją to śmieszyło, bo szeroki uśmiech nie schodził jej z ust. Patrzyłem na nią z rozbawieniem. Podobała mi się taka beztroska i wesoła.
- Auć. - zawyła, kiedy potknęła się o nierówność w chodniku.
Zareagowałem szybko i chwyciłem jej ciało obiema rękami, aby nie upadła. Z jej ust wydobył się głośny śmiech, ale kiedy spojrzała na moją twarz, od razu spoważniała. Przełknęła wolno ślinę, a jej wzrok błądził między moimi oczami a ustami. Chciała mnie pocałować, to było jasne. Upewniłem się, że trzyma się stabilnie na swoich obcasach, ale nie miałem zamiaru jej puścić. Zbliżyłem do niej swoją twarz, obserwując jak jej oczy zwiększają swój rozmiar, a jej oddech przyspiesza. Jej usta były tuż przy moich, ale postanowiłem się z nią trochę podrażnić, po prostu je o siebie ocierając. Traciła cierpliwość,wypuszczając zirytowane westchnienie. Wtedy uśmiechnąłem się i nie przedłużając już dłużej, nachalnie zaatakowałem jej czerwone usta. Bez wahania zaczęła oddawać pocałunki, a jej drobne dłonie uczepiły się moich włosów. Swoją postawą naparłem na jej ciało, popychając ją do muru, do którego ją przyparłem. Moje dłonie błądziły po jej nagich udach, ciesząc się gładkością jej skóry.
- Nie. - wymruczała w moje usta, ale nie za bardzo zwróciłem na to uwagę.
Byłem teraz, jak zawzięte zwierzę, które złapało swoją ofiarę. No cóż, moja ofiara była trochę bardziej chętna i oddana.
- Harry, przestań. - przerwała pocałunek i przeniosła dłonie na mój tors, używając resztki swoich sił, aby mnie od siebie odsunąć.
Spojrzałem na nią niezrozumiale. Jej usta były nabrzmiałe, a czerwona szminka lekko się rozmazała. Ups. Kręciła głową, a jej pijany wzrok błądził po mojej twarzy.
- Wszystko w porządku? - spytałem cicho, uspokajając swój nierówny oddech.
- Nie, nie jest w porządku. - zdziwiła mnie ostrość jej głosu. Co do cholery?
- Flore? - uniosłem jej podbródek w górę, aby spojrzała mi w oczy.
- Nie rozumiesz, prawda? - prychnęła i odsunęła mnie od siebie. - Robisz to za każdym razem!
- Co takiego robię, kochanie? - znowu się do niej zbliżyłem, teraz już bardziej zmartwiony.
- Nie mamy widowni, Harry. Po co to przedstawienie? - spytała uszczypliwie.
Odwróciłem od niej swój wzrok, aby rozejrzeć się dookoła. Nie było nikogo w pobliżu nas.
- Byłaś bardziej niż chętna, biorąc udział w tym przedstawieniu. - pochyliłem się nad nią, lekko wkurwiony jej wybuchem.
- Nie widzisz, że mącisz mi w głowie? - wykrzyknęła. - Oczywiście, że byłam bardziej niż chętna. W tym właśnie tkwi problem!
Patrzyłem na nią z niedowierzaniem. Co ona do cholery chciała mi powiedzieć? Z jej oczu poleciały łzy, a to wprawiło mnie w jeszcze większą konsternację. Musiałem zapamiętać, aby nigdy więcej nie podawać jej alkoholu.
- Nie rozumiem, Flore. Musisz mówić jaśniej, bo nie mam pieprzonego pojęcia o co ten cyrk. - traciłem cierpliwość i można było to usłyszeć w moim głosie.
- Nie widzisz, że przestałeś być mi obojętny?! - wyrzuciła z siebie kompletnie rozstrojona, sprawiając że dosłownie mnie wmurowało.
Patrzyłem na nią w szoku, przetwarzając w głowie jej słowa. Nie do końca potrafiłem to zrozumieć, że niby nie jestem jej już obojętny. Nie mogła żywić do mnie żadnych uczuć, skoro nawet mnie nie lubiła. Widziałem odrazę w jej spojrzeniu, za każdym razem kiedy musiała spędzać ze mną czas. Coś jej się pomyliło. Upiła się, a teraz wygadywała głupoty.
- Koniec z przedstawieniami, Harry. - usłyszałem jeszcze jej słaby głos, zanim ruszyła przed siebie pijanym krokiem.

Wyjdź za mnie I HSWhere stories live. Discover now