41.

26.7K 1.2K 204
                                    

Gdyby ktoś kilka miesięcy temu powiedział mi, że będę w związku ze swoim naczelnym - wyśmiałabym go. Powiedziałabym, że to absurdalne i niemożliwe.

Teraz tworzyliśmy związek, który mimo, że był dość burzliwy i czasami pełen napięcia, to przynosił nam wiele szczęścia. Harry był dla mnie idealnym partnerem i uwielbiałam spędzać z nim czas. Szczególnie kiedy mogłam poznawać go coraz lepiej. Nadal często się sprzeczaliśmy, ponieważ oboje mieliśmy dość  uparte charaktery. Nie raz było tak, że nie rozmawialiśmy cały dzień, tylko boczyliśmy się na siebie. Wtedy najczęściej kończyło się tak, że kiedy kładliśmy się do łóżka, to nie mogliśmy zasnąć. Leżeliśmy na wznak, zerkając na siebie co chwilę. Harry zawsze pierwszy się odzywał. Wymyślał jakieś błahe tematy, na które potrafiliśmy dyskutować wtedy do późnej nocy.

Jako naczelny niewiele się zmienił, co mnie cieszyło, ponieważ nie chciałam mieć wpływu na jego pracę. Harry traktował swoją pracę poważnie, a to że się związaliśmy nagięło jego zasady. Bał się, że w ten sposób straci autorytet u pracowników. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Oczywiście, kiedy szłam do jego gabinetu, w sprawach czysto zawodowych rzecz jasna, to padały czasem zgryźliwe komentarze, ale było to czysto żartobliwe. Przynajmniej ja tak to odbierałam, postanowiłam zbytnio się tym nie przejmować.

Morgan trochę bardziej przekonała się do Harrego. To też nie było dla nich obu łatwym procesem. Moja przyjaciółka uwielbiała drzeć z nim koty i specjalnie mu dogryzać. Zresztą on sam nie zostawał dłużny i zawsze odpalał jej jakimś komentarzem. Widziałam, że to było dla niego trudne, ponieważ w pracy miał nad nią jakieś panowanie, a w wolnym czasie nie mógł użyć swojej pozycji w celu utemperowania jej. Ja mimo to widziałam, że obydwoje darzą się jakąś małą dawką sympatii. Może oni sądzili, że nie dawali tego po sobie poznać, ale ja za każdym razem dostrzegałam drobny przebłysk uśmiechu na ich ustach podczas ich słownych potyczek.

Do Nowego Jorku przyszła mroźna, zimowa pogoda. Mieliśmy już grudzień i był to mój ulubiony czas w roku. Wszystko w mieście nabierało magicznego klimatu, a spacerując po nowojorskich ulicach można było poczuć zapach choinek czy gorącej czekolady. Wystawy sklepowe jak i domy były ustrojone w kolorowe lampki. Okazjonalnie spadł też śnieg, który zdobił miasto swoją bielą. Nie mogłam także przepuścić corocznego zapalania choinki przed Rockefeller Center. Przekonałam Harrego, żeby ze mną poszedł tylko dzięki temu, że miał występować lubiany przez niego zespół Goo Goo Dolls.

Teraz się ze mnie śmiał, ponieważ spędzając czas na mrozie, nabawiłam się choroby. Od kilku dni leżałam w łóżku z gorączką.

- Zostałbym z tobą, ale praca wzywa. 

Harry postawił na stoliku obok łóżka duży kubek z gorącą herbatą. Posłałam mu wdzięczny uśmiech, a on usiadł przy mnie i jeszcze raz sprawdził czy moje czoło jest ciepłe. Był uroczy.

- Poradzę sobie. Już czuję się lepiej.

- Wiem, ale i tak chętnie zostałbym z tobą w łóżku.

- Musisz już iść jeśli nie chcesz się spóźnić.

Było mi smutno na myśl, że spędzę całe południe sama, jednak nie mogłam pozwolić, żeby Harry zawalał przeze mnie pracę. Poza tym trochę odpoczynku od siebie dobrze nam zrobi.

- No tak, to bardzo nie w moim stylu. - zaśmiał się i ucałował moje czoło. - Kocham cię.

Za każdym razem, kiedy wypowiadał te dwa słowa robiło mi się ciepło na duchu, a mój dzień od razu stawał się promienniejszy. To wyznanie nie przyszło mu łatwo, a ja często miałam wątpliwości czy to w ogóle ma sens, skoro on nie potrafił powiedzieć mi co do mnie czuje. Harry potrzebował czasu, ale teraz, kiedy w końcu zaczął mi mówić, że mnie kocha, mam pewność, że jest to szczerze.

Wyjdź za mnie I HSWhere stories live. Discover now