12

41.4K 1.5K 151
                                    


Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.I ile spałam.Nagle moje łóżko ugięło się i spadło na mnie coś mega ciężkiego krzycząc:
-WSTAWAJ ŚPIOCHU!
Pisnęłam i pewnie spadłabym z łóżka gdyby nie fakt,że James skoczył na moje nogi.
-Parker,idioto!-syknęłam bijąc go w ramie.-zejdź ze mnie!Tak słodko mi się spało.
-Widziałem.Śliniłaś się jak buldog.
Spiorunowałam go wzrokiem i wyszłam z pod niego.
-Ile spałam?
-A skąd mam wiedzieć?Teraz wróciłem.
-A rodzice?
-Wyszli z muzeum.Są na lodach i zaraz wrócą.
-Gdzie byłeś?-spytałam chcąc zmienić temat,ale ten wzruszył ramionami.
-Tu i tam.A co?Przesłuchanie?
-Jesteś niepoważny.-powiedziałam i uderzyłam go w głowe poduszką.
Nie wiem kiedy razem zaczęliśmy robić coś na telefonie.James siedział na moim łóżku oparty o ściane i pisał z kimś,albo coś wyszukiwał.Ja leżałam i trzymałam nogi na jego nogach.To było...dziwne.Ale w tedy się tym nie przejmowałam.
-Widziałaś nowe profilowe Suzi?
-Oh,daj spokój.-warknęłam.-już jej to mówiłam,że mogłaby nadawać się do filmu porno.
-Racja.Ale cycki ma nawet ładne.-mówił śliniąc się na telefon.Rzuciłam w niego pluszakiem i zaśmiałam się.W tym momencie do pokoju weszli rodzice.Nie odskoczyliśmy od siebie tak jak zawsze.Zostaliśmy w tej samej pozycji rzucając w ich stronę ciche "cześć".Nic nie odpowiedzieli.W sumie się im nie dziwie.Widok najwiękrzych wrogów leżących razem i rozmawiających jak kumple to...dziwne zjawisko.
-Macie gorączke?-spytała mama.
-Nie.Czemu pytasz?-spytałam i pokazałam James'owi telefon ze zdjęciem śliniącej się lamy.-to ty.
-Ej,ja nie śliniłem się do poduszki gdy spałem.
-Ale śliniłeś się na widok cycków tej dziwki.
-A co?Zazdrosna?-spytał poruszając brwiami.Co z tego,że rodzice byli w pokoju i nas słyszeli.
-Tak,bardzo.-parsknęłam ironicznym śmiechem.-nawet nie wiesz jak bardzo.
-Chciałabyś mieć takie.
-Uwierz mi kochany,że nawet za milion dolców nie chciałabym mieć takich olbrzymów jak ona.Patrz no na to zdjęcie.Stanik push-up na dodatek wypchany papierem i sylikonami.
James spojrzał z bliska i zaśmiał się.
-Jesteś zazdrosna.-powtórzył.
-W snach.-warknęłam.
-Czy wy się dobrze czujecie?-spytał Dylan,a my spojrzeliśmy na niego.-no...jeszcze kilka dni temu wyzywaliście się od najgorszych,a teraz?
-Chwilowo zakopany topór wojenny.-powiedział James i pokazał mi film chrapiącego buldoga.-to ty.
-Ej.Lubie buldogi,ale ja tak nie chrapie.
-Bo siebie nie słyszysz.
Usłyszeliśmy dźwięk zamykanych drzwi co onaczało,że rodzice wyszli z pokoju.W tedy uderzyłam go nogą w żebro.
-Nie chrapie tak.-powtórzyłam.
-Phi!Pewnie.Wmawiaj sobie wmawiaj.
-Idę się przejść.-powiedziałam po długiej chwili ciszy.
-Co?Z kim?-spytał zrywając się z łóżka.
-Sama.To jakiś błąd?
-Sama nie pójdziesz.Widziałaś Zacka?Był dzisiaj pod hotelem.
-Parker,daj spokój.Od kiedy tak ci zależy na moim bezpieczeństwie.
-Eh.-westchnął.-nie przepadam za tobą
-Nienawidzisz.-powtórzyłam,ale zauważyłam,że chłopak nie przyznał mi racji.Co jest?Zamiast to mówił dalej:
-Ale wole mieć cie na oku.Ten typ jest nieprzewidywalny.Kto wie co ci zrobi?
-Nie jestem małym dzieckiem....
-Co nie znaczy,że nie może stać ci się krzywda.
-Nie odpóścisz?-spytałam zakłądając ręce na biodrach.
-Nope.-pokręcił głową.
-Niech ci będzie.Chodź.-wywróciłam oczami i wyszłam z pokoju.
-Gdzie idziecie?-zapytała mama.
-Przejść się.-powiedziałam zakłądając buty.
-Wy?Razem?
-Mamo.Daj spokój.-westchnęłam.-musimy iść razem.
-Bo?-mama nie odpuszczała.
-Bo nie mamy wyjścia.Idziesz?-burknęłam ciągnąc go za koszulke w stronę wyjścia.
-Gdzie masz zamiar iść?-spytał idąc tuż za mną.
-Nie wiem.Przed siebie.-odpowiedziałam,na co on westchnął,więc spioruowałam go wzrokiem.-sam chciałeś iść ze mną,tak?Więc nie marudź.
-To ja zapraszam cie na najlepsze lody w mieście.-powiedział obejmując mnie,ale szybko zrzuciłam jego ręke i spiorunowałam go wzrokiem.
-Mówiłam ci,że się odchu...
-Przymknij się Morgan.-przerwał mi.-ile rrazy ci mówiłem,że...-długo się wahał,jakby to zdanie sprawiało mu ból.-z niechęcią to mówie,ale jesteś ładnai szczupła.Bo cholere się odchudzać?
-Ty nic nie rozumiesz.-burknęłam.
-No to mnie oświeć.
Chwile się wahałam,a później zgodziłam się na te lody.Idąc zaczęłam mu opowiadać czemu tak bardzo chce schudnąć.
-Gdy miałam pięć lat zaczęłam przybierać na wadze.Początkowo ludzie nazywali mnie tylko pączuszkiem.Babcia mówiła,że jestem małym grubaskiem,ale mi to nie przeszkadzało.Moja mama codziennie dawała mi słodycze i fast foody.Hamburgery,czekoladki,pizze,lody...dzięki temu tyłam.Ale w przedszkolu nikt na to nie zwracał uwagi.Tam też byli"przy kości"Ale w podstawówce było inaczej.Wciąż byłam gruba,ważyłam więcej niż inne dzieci,przez co się ze mnie wyśmiewali.
-Dwa razy lody z maszyny śmietankowe.-zamówił James i spojrzał na mnie wciąż słuchając,więc kontynuowałam.
-Moja mam nie widziała w tym nic złego.Chciałam przejść na diete,ale to było trudne gdy mama codziennie kupywała mi drożdżówki i ciasta.Dlatego zaczęłam mieć problemy w szkole.Byłąm już nazywana grubasem,wielorybem,nawet spaślakiem.To tak strasznie na mnie wpłynęło,że w wieku trzynastu lat zaczęłam się ciąć i trafiłam do szpitala.Opowiedziałam mojej mamie jak wygląda sytuacja i w tedy ona stwierdziła,że rzeczywiście to jej wina.Przeszłam na diety.Sałatki,owoce,warzywa...ogólnie zdrowo.Czasem pozwoliłam sobie na jakiś przysmak jak batonik czy cukierek,ale było tego znacznie mniej.Chudłam w oczach.Moji rówieśnicy mniej mi dokuczali,ale i byli tacy którzy nadal się ze mnie śmiali,że grubaska postanowiła schudnąć,że mi się nie uda.Odbiło się to na mojej psychice.-czułam,że do oczu napływają mi łzy.-później doszedł jeszcze sport.Długie spacery,bieganie,pływanie,jazda na rowerze.Nie siedziałam tyle na komputerze przy chipsach,tylko uprawiałam sport.W końcu schudłam i ludzie patrzyli na mnie ze zdziwieniem.Ale taruma wciąż powróciła.Nie jestem tak szczupła jak chciałam.-pojedyncza zła spłynęła mi po policzku.-dlatego boje się,że znowu będe gruba.Że znowu wszyscy się będą ze mnie śmiać.Zrobiłam duże postępy,ale boje się,że wszystko powróci.
JAMES
Patrzyłem się na Kim w wielkim szoku.To prawda-nie przepadałem za mną,ale gdy mi o tym opowiedziała byłem strasznie zły na tych wszyscy co się z niej wyśmiewali.Przestałem myśleć o niej jak o wrogu.Gdy zaczęła płakać coś we mnie pękło.Nie wiem co.Widziałem jak cierpi,dlaczego każdy kęs niezdrowego jedzenia jest dla niej taki straszny.Nie wiedziałem co robie.Działałem instynktownie.Rozszerzyłem ramiona i przybliżyłem się do niej.Myślałam,że zacznie na mnie krzyczeć co ja sobie wyobrażam,że woląłaby zjeść karalucha niż mnie przytulić.Ale myliłem się.Momentalnie jak się do niej zbliżyłem Kim przytuliła się do mnie i zaczęła płakać.Nie chciałem narazie myśleć o naszych relacjach które są niezaciekawe.Chciałem ją pocieszyć.I powybijać zęby tym wszystkim idiotom którzy się z niej wyśmiewali.Nie wiedziałem,że się cięła,że chciała się zabić.

Od razu po tym jak się do mnie przytuliła zaczęła płakać jeszcze bardziej.Słyszałem to.
-Ale wiesz,że już nie musisz się niczym martwić?-powiedziałem cicho gdy ta wciąż się do mnie przytulała.
-Ja...wiem,ale wciąż się boje.
-Kim,niejedna laska chciałaby mieć taką figure jak ty.Jesteś mega szczupła.Nie popadaj w paranoje.Chcesz być anorektyczką?Jesteś na prawdę szczupła.I nie pozwól,żeby przeszłość odbiłą się na twojej psychice.To było dawno,zapomnij o tym.
-Może...masz rację.Ale to trudne.-powiedziała odrywając się od niej.Jej oczy były napuchnięte i czerwone.
-Wiem,ale spróbuj.
-Wasze lody.-powiedziała starsza kobieta podając nam lody z maszyny w wafelku.-masz ładną dziewczyne.-powiedziałą z uśmiechem.
Nic nie powiedziałem.Również się uśmiechnąłem i ruszyłem obok Kim.
-James,nie wiem czy potrafie.-powiedziała jedząc lody.-są pyszne,ale...ta trauma.
-Bosz...-jęknąłem i chwyciłem ją za ręke.-chodź ze mną.
Pociągnąłem ją i po chwili staliśmy obok plaży.Wskazałem na kobiete (około 40 lat).Siedziała na piasku w samym bikini.Wszystko okey gdyby nie fakt,że była tak gruba,że wszystko się z niej wylewało.Dosłownie i w przenośni.Miała tyle tłuszczu,że się w głowie nie mieści.Gdy wstałą pokazując swój obrzydliwy tyłek myślałem,że zwymiotuje,a gdy zobaczyłem jej obwisłe cycki...chciałem uciec.
-Widzisz ją?-spytałem,a Kim kiwnęła głową.-popatrz na ciebie i na nia.Tamta wygląda jak zapaśnik sumo.Oddałaby wszystko gdyby mogła.Chociaż....jej już raczej nic nie pomoże.-powiedziałem widzącjak kobieta obżera się hamburgerem który przyniósł jej również otyły mąż.Razem ważą chyba więcej niż wieloryb.A gdy przybiegły do nich dzieci-myślałem,że posikam się ze śmiechu.Rodzina grubasów jedzaca hamburgery.Świetnie.Kim zaczęła chichotać i śmielej jeść loda,więc pociągnąłem ją dalej.
-Widzisz?-wskazałem na mężczyzna siedzącego na murku.Plus,że miał ubranie.Inaczej bym tego nie przeżył.Miał koło 70 lat.Koszulka była na niego za mała,więc wylewał mu się brzuch.Nogi miał jak trzy moje.-serio myślisz,że jesteś gruba?Pokazałem ci właśnie,że ci ludzie są grubi.Ty jesteś mega szczupła.Aż za.
Kim znów zaczęła się śmiać.
-Parker,czemu to robisz?Przecież mnie nienawidzisz.
-Oj,za mocne słowo.-zaśmiałem się.-ale chciałem ci pomóc.Teraz rozumiesz?Jedz kobieto niezdrowych rzeczy ile chcesz.A gdy będziesz myślała,że jesteś gruba przypomnij sobie o tym co ci pokazałem.
-Będe pamiętać.-powiedziała z uśmiechem.-chodź,wracajmy już.


Wakacje z kretynemWhere stories live. Discover now