17

40.2K 1.5K 140
                                    



JAMES

Wróciliśmy do domu i rodziców z chłopcami jak zawsze nie było.
-Znowu wyszli.-westchnęła Kim
-Ciekawe gdzie tym razem.-uśmiechnął się.
-Pewnie do parku dinozaurów albo do kina.
-Co Sophie była taka szczęśliwa?-spytałem chcąc zmienić temat.
-Logan zaprosił ją do kina.
-Ten Logan?Mój kumpel?-zapytałem z niedowierzeniem,a Kim pokiwała głową.-no nie dowiary.Ale ciesze się.Wreszcie będzie szczęśliwy.A widać,że ta twoja koleżanka też jest nim zachwycona.Widziałeś jak grali razem w gre?Nawet z nami nie był taki szczęśliwy.
-Sophie potrafi uszczęśliwić facetów.-powiedziała z uśmiechem.-idę się wykąpać.Będe za jakieś półgodziny.
Kiwnąłem głową i usiadłem na łóżku w pokoju gdy nagle zadzwonił do mnie telefon.Był to mój najlepszy przyjaciel ze szkoły.
-Nathan!Co tam u ciebie stary?-zapytałem z uśmiechem.
-A...po staremu.Akurat siedze na działce u dziadków.Nudze się w cholere.
-I masz do pilnowania pięć rozkapryszonych dzieciaków?-spytałem.Przed wakacjami Nathan mówił,że będzie sę musiał opiekować piątką kuzynów którzy są strasznie niegrzeczni,bo ich rodzice co chwile gdzieś wychodzą.
-Szóstką.-poprawił mnie.-ciotka przyprowadziła jeszcze trzyletniego syna.To jakaś masakra!Ej,uważajcie!-krzyknął Nathan zwracając się do dzieciaków.Słyszałem ich piski,tupot,a nawet dźwięk tłuczącego się wazonu i miauczenie kota.
-Stary,one tam jakieś egzorcyzmy odprawiają?-spytałem słysząc jak krzyczą.
-Coś w tym rodzaju.Poczekaj.-usłyszałem jak Nathan wstaje i wychodzi z pokoju zamykając drzwi.Nie słyszałem już dzieci,na szczęście.Bo moje uszy przechodziły przez piekło.-już jestem.
-Współczuje ci stary.-powiedziałem.
-Daj spokój.Lepiej ty opowiedz co tam u ciebie.Są jakieś dupeczki?
-Oj,żebyś wiedział.
-Wyrwałeś jakąś?
-No...można tak powiedzieć.Ale to nic wielkiego.
-Jak to nic wielkiego?!Jak się nazywa?
-Gdybym ci powiedział nie uwierzyłbyś.
-No gadaj.-nalegał.
-Wiesz...innym razem.
-Ale jesteś uparty.-zarechotał.-nawet imienia.

-Wybacz stary.Nie tym razem.-zaśmiałem się.
-Taki z ciebie kumpel?-syknął na co ja roześmiałem się.-okey,ale zadzwoń jeszcze.Wracam do tych dzieciaków.Kota mi chyba zażynają.Narka.
-Elo.-po tych słowach rozłączyłem się.Nasza rozmowa trwała może dziesięć minut,ale rozmowa z Nathanem od razu poprawiła mi humor.Niestety tak szybko jak się pojawił znikł,gdy mój telefon znów zaczął wibrować.Nie chciałem odbierać.Nie chciałem z nią gadać.Wiedziałam,że czegoś chce,nie dzwoni tak bez powodu.Wziąłęm głęboki oddech i odebrałem.
-Witaj synkuu.-usłyszałem bełkot w słuchawce.Pijana,jak zawsze.To słychać.
-Czego chcesz mamo?-burknąłem.
-To tak się witasz z matką-wyjąkała.-żadnego cześć,ani...witaj?!
-Mamo,jesteś pijana.-powiedziałem prosto z mostu.
-Pijana...ja?Nigdy w życiu.-upierała się.Jej bełkot był straszny.W tle słyszałem dźwięk tłuczonego szkła i innych ludzi (też pijanych)-opowiadaj kochany,jak tam u ciebie żyćko przebiega?
-Mamo,nie chce z tobą rozmawiać.
-A czemusz to?Przecież tak dawno starej matki nie widziałeś.
-Może to i dobrze.Mamo,jesteś pijana.Gadasz głupoty.
-Ja nigdy nie jestem pijana.-bełkotała i zaczęła się śmiać.-a jak tam u.....twojego brata?Ginnera?
-Mamo,wiesz co?Lepiej idź spać.Nie pamiętasz nawet naszych imion.
-Ojej,wielkie halo.-zadrwiła.-mogę nie pamiętać.
-Żeby nie pamiętać imion własnych dzieci?-spytałem.Była chwila ciszy.Słyszałem,że mama bierze łyk jakiegoś napoju.Wiedziałem,że jest to piwo,albo wódka.Jak zawsze z resztą.
-No to jak tam na tych wakacjach?
-Dobrze.-odburknąłem krótko i niezbyt miło.
-U mnie też świetniee!-pisnęła mi do słuchawki i w tedy słyszałem wrzawe innych ludzi.-jak słyszysz imprezka po całości.
-Tak.Wasza impreza składa się głównie z alkoholu.
-A jaka to imprezka bez alkoholu?-zarechotała.-synu,mój najdroższy.Mam prośbe.-o właśnie.Zaczyna się.Wiedziałem,że matka nie dzwoni bez powodu.-mógłbyś mi przesłać troche kasy.

-Co?Przecież miałaś.Co z nią zrobiłaś?Wydałaś na wódke,tak?
-Oj tam oj tam.-westchnęła.-po prostu...znikła.-zaśmiała się,a ja wiedziałem,że gada głupoty gdy jest pijana.-tak gdzieś z...dwieście dolarów.
-Ile?Mamo,ty myślisz,że ja mam aż tyle?!I nie prześle ci po wszystko przepijesz.
-Synu kochany,przecież wiesz,że pieniądze są potrzebne...
-Ale nie na alkohol,pijaczko!-nie wytrzymałem.Powiedziałem prosto z mostu.Zagotowało się we mnie.Dobrze,że wszyscy wyszli,a Kim była pod prysznicem.
-Jak się oddzywasz do matki nieudaczniku!-wykrzyknęła,a ja zadrżałem,co rzadko się zdarza.-uważasz,że jestem pijaczką?
-Inaczej tata by od ciebie nie odszedł!-syknąłem.-więc po to dzwonisz?Po kase?Zapomnij.Idź do pracy,zarób,a nie proś bo to nie pomaga.Już nie...
-Jak ja cie wychowałam!?-ryknęła.
-Tata mnie wychował.-poprawiłem się.-nie ty.Ciebie nigdy nie było gdy cie potrzebowałem!Zawsze byłaś z innymi kolesami,piłaś,byłaś na imprezach...PIEPRZYŁAŚ SIĘ Z WSZYSTKIMI!-ostatnie słowa wykrzyczałem do słuchawki.
-Tak śmiesz ty głupi smarkaczu tak mówić?!Nie wiem po co cie urodziłam!Byłeś jednym wielkim błędem.A mogłam mieć córki,to nie!Trafili mi się rozpuszone bachory!
-Nienawidze cie!-ryknąłem.-nigdy cie nienawidziłem!Obij się i już nie wstawaj!Tak będzie lepiej dla świata!-po czym się rozłączyłem.To było straszne.Miałem ochote się wykrzyczeć,pobić kogoś.Wstałem i wybiegłem szybko z hotelu.
Byłem cały nabuzowany.Każdego przechodnia chciałem uderzyć,zrobić mu krzywde.Ale się powstrzymałem.Dotarłem na plażę gdzie usiadłem podziwiając widok.Teraz wiem co Kim tu widziała.Byłem tak zły-cholernie zły.Moja matka to zło.Nigdy się mną nie interesowała,ponoć była za aborcją,ale tata ją przekonał.Znosił wszystkie jej zdrady,jej alkoholizm,ale gdy podniosła na mnie ręke 5 lat temu zarządał rozwodu,więc wyprowadził się ze mną i Pitterem,a ona niezbyt to przeżyła.Do dziś pije.To chore.Gdy widze matki ze swoimi dziećmi jak bawią się na placu zabaw lub szczęśliwie spacerującą rodzine to mam ochote wypłakać i wykrzyczeć wszystko co czuje.Nagle usłyszałem głos który...choć to dziwnie zabrzmi...odprężył mnie.
-James?
KIM
Gdy wróciłam do pokoju James'a nie było.Nie wiedziałam czemu wybiegł,ale wiedziałam gdzie mógł być więc czym prędzej wyszłam z hotelu.Zauważyłam go jak siedzi oglądając morze.Ja też tak robiłam gdy nie chciałam spać.Ale wiedziałam,że on nie przychodzi tu bo mu się nudzi,tylko ma ku temu jakiś powód.Stanęłam za nim,ale ten nawet na mnie nie spojrzał.Chyba mnie nie zauważył.
-James?-odezwałam się,ale nadal na mnie nie patrzył.Usiadłam obok niego i przez chwile nie oddzywaliśmy się do siebie.Kątem oka patrzyłam na niego,ale ten cały czas obserwował morze.-nie przyszedłeś tu bez powodu,prawda?-spytałam,ale nie dostałam odpowiedzi.Gdy miałam się już poddać James powiedział:
-Mama dzwoniła.
Spięłam się.Nic nie wiedziałam o jego mamie,ale wiedziałam tyle,że nie miał z nią dobrego kontaktu.Nic nie odpowiadałam.
-Znowu była pijana.-dodał po chwili ciszy.-i chciała ode mnie pieniądze.
-I...o to jesteś tak strasznie zły?-spytałam.Wiedziałam,że James nawet na chwile na mnie nie spojrzał.
-Nie.Nie pamiętała naszych imion.Zaczęła mówić,że chciała miec córki,że jestem nieudacznikiem.Mogła mnie usunąć.Byłby o jeden problem mniej.

Kiedyś bym powiedziała,że się z nim zgadzam,że takiego kretyna nie byłoby na świecie,ale mimo to od razu odpowiedziałam:

-Nie mów tak.Twoja mama gadała tak bo...była pod wpływem alkoholu.Ale taką też nie należy się przejmować.Masz tate,brata którzy cie kochaja.Mama to już przeszłość.
-Ale do mnie zadzwoniła.-powiedział cicho trzymając dłonie na piasku.-i wszystko wróciło.Czasem jestem...zazdrosny gdy widze szczęśliwą rodzinke na mieście.A ja nie mam matki.I w sumie nigdy nie miałam.Zawsze opiekował się nami ojciec.Matka piła i bzykała się z kim popadkie.A ojciec jej to wybaczał.Ale gdy mnie uderzyła...w tedy się rozwiódł.I miałem spokój.Chciała nas odwiedzać,ale ja nie chciałem.Nienawidze jej.Po co mnie urodziła?

Intucyjnie złapałam go za ramie.
-James,nie mów tak.Twoja matka...po prostu nie wie co straciła.Masz cudownego ojca.To jest ważne.Pomyśl,że niektórzy są w domu dziecka,nie mają w ogóle rodziców.Ty masz tate.To o wiele lepsze niż życie w bidulu.Ja nie mam ojca.Zginął gdy byłam mała.Też bardzo to przeżywałam,zwłaszcza moja mama.Oboje mamy tylko jednego rodzica.Ale to lepsze niż być całkowitą sierotą.Nasi rodzice nas kochają.Twoja mama to...przeszłość.Zapomnij,nie odbieraj telefonów.Tak będzie lepiej.
-Może...masz racje.-westchnął.-ona po prostu...zadzwoniła i mój dobry humor zniknął.Zaczęła bełkotać,oczywiście była pijana.Znając życie pełno puszek po piwie i wódce.Słyszałem śmiechy jakiś ludzi,pewnie też żuli.
-To tym bardziej to zignoruj.Ona cie ignorowała całe życie i nagle dzwoniła o hajs nie pamiętając twojego imienia i wyzywając cie.To ma być wzorowana matka?Nie użalaj się nad nią.Nie warto.
***
Kim poprawiła mi humor.I miała racje.Nie wiem co ma w sobie ta mała,ale...momentalnie się zmieniam.Spóściłem głowę i zacząłem myśleć.Wciąż czułem jej ręke na ramieniu.Może miała racje.Moja matka nie jest warta tego żebym się użalał.Kim połorzyła mi głowę na ramieniu.I siedziała w ciszy.Ze mną.Nic nie mówiła.Skończyła swoją przemowe i milczała.Nie mówiła,że mi współczuje,żebym jej wybaczył,tylko powiedziała swoje argumenty.A ja się z nią zgodziłem.Bo miała racje.Objąłem ją i przytuliłem do siebie.Kuźwa!Jeszcze kilka dni temu śmiałaby się ze mnie,a teraz siedzimy do siebie przytuleni oglądając morze.To dziwne,ale...co poradzić?
-Dziękuje.-wyszeptałem całując ją w czubek głowy.Przytuliłem ją mocniej i uśmiechnąłem się.Tego mi było trzeba.

Wakacje z kretynemWhere stories live. Discover now