Part 4 - 17

33.2K 1.4K 608
                                    

~ Chantel P.O.V ~

Widząc zdjęcia zapłakanej Clairy zrobionych przez paparazzo wzbudziły we mnie cholerne poczucie winy. Może i byłam złą osobą, chwilami naprawdę złą, lecz łzy Watson i Malika ruszyły moje serce. Nienawidziłam ludzkich łez.

Zwłaszcza, że poniekąd byłam tego sprawcą.
Michelle nienawidziła Zayn'a, zresztą tak jak i ja. Nie chciałam brać udziału w jej chorym pomyśle. Jednakże szantaż i groźby wywołały we mnie strach. Nie mogłam pozwolić aby Jason dowiedział się kim kiedyś byłam. Musiałam zgadzać się na wszystko, co mówiła Michelle. Pomysł ze zdjęciami był jej. Cały plan był.
- Kochanie? – moje rozmyślenia przerwał Jason, który wpatrywał się we mnie z troską. – Coś się dzieje?
- Musimy pilnie jechać do willi Malików – odparłam poważnie.
- Jest noc i wiesz co się u nich dzieje...
- To moja wina, Jason – powiedziałam zduszonym głosem. Zauważyłam na jego twarzy zdumienie.
- Co? Co ty mówisz Chantel?
- Popełniłam ogromny błąd. Muszę go naprawić.
- Coś ty zrobiła? – zapytał.
- Musimy jechać, opowiem Ci wszystko po drodze, lecz proszę, jedźmy do Malika.

***
~ Zayn's P.O.V ~

Jedna szklanka whiskey.

Druga szklanka whiskey.

Trzecia szklanka whiskey.

Czwarta, piąta i szósta szklanka.

A ja nadal byłem trzeźwy i wszystko pamiętałem.

Clairy odeszła. Kurwa mać, odeszła. Jak ja miałem do jasnej cholery udowodnić, że te zdjęcia były fałszywe? Nie wiedziałem. Miałem w głowie totalną pustkę. Bez Clairy czułem się niczym małe, bezradne dziecko. Clairy była mi potrzebna... do normalnego życia.

Bałem się o nią. Była w zaawansowanej ciąży. Mała nieuwaga i coś mogło się jej stać. A ja wtedy nie byłem zdolny do pomocy.

Czym ja sobie kurwa zasłużyłem na takie traktowanie? Co ja takiego zrobiłem? Dlaczego ludzie byli tak perfidni i próbowali zaszkodzić mojemu szczęściu? Wiadomo, moja przeszłość może nie była najlepsza, zaliczyłbym ją do wręcz fatalnych. Ale żeby ktoś był zdolny do takiego kroku? Nie mogłem tego pojąć.

A najbardziej ucierpiała na tym Clairy.

Odkąd poznała mnie, w jej życiu panuje wieczny ból. Najpierw te wszystkie historie z moimi uległymi, potem Jackson, wypadek... Chwilami miałem do siebie ogromne pretensje, że nie pozwoliłem Clairy odejść, tak jak próbowała tego na samym początku. Czemu musiałem być tak nachalnym dupkiem?

Bo ją kochasz, idioto.

Kochałem, i to naprawdę mocno. Nigdy w życiu do nikogo nie darzyłem tak wielkiego uczucia, jak właśnie do niej. Jest moją opoką, osobą, która była przy mnie w najgorszych momentach... jest moją żoną. Przez błahe fotografie z przeszłości ktoś mi to wszystko zabrał.

I byłem pewny, że jak dopadnę tą osobę, zabiję własnymi rękoma.

- Ja pierdole! – krzyknąłem, ciskając szklanka z trunkiem wprost na ścianę. Po pokoju rozniósł się dźwięk tłuczonego szkła. Wcale dzięki temu nie poczułem się lepiej. Wręcz przeciwnie : gniew rósł we mnie z minuty na minutę.
- Zayn! – usłyszałem czyiś męski, donośny głos dochodzący z holu. Chwiejnym krokiem udałem się w tamtą stronę.
- Jason? – wydukałem ze zdziwieniem, gdy ujrzałem swojego starego przyjaciela, a tuż za nim Chantel. – Co wy tu robicie?
- Doskonale wiem, że nasze odwiedziny są nie na miejscu...
- Bardzo nie na miejscu – przerwałem oschle Chantel, spluwając. – Mówcie co się dzieje i wyjdźcie...
- To ja podesłałam te zdjęcia Zayn – wtrąciła mi się cicho w zdanie.

Little Daddy's GirlWhere stories live. Discover now