Mała blond włosa dziewczynka podbiegła do siedzącego na kanapie ojca. W dłoni trzymał szklankę z sokiem arbuzowym. Lisa z uśmiechem upiła łyk napoju z jego szklanki.
- Co tam kochanie?- spytał obejmując jej drobne ciałko.
- Kiedy wróci mamusia? - spytała niewinny głosikiem. - Tęsknię za nią.
- Skarbie, rozmawialiśmy o tym. - westchnął. - Mamusia... ona jest i zwsze będzie, o tutaj.- wskazał dłonią na jej serce.
W oczach Lisy pojawiły się łzy. Przytulił ją, nie mógł patrzeć na to, jak jego mały skarb, jego oczko w głowie płacze.
- Jaka była mama?
- Jaka był? Hm... była cudowną kobietą, jedyną w swoim rodzaju. Nie odmawiała pomocy tym co jej potrzebowali. - uśmiechnął się. - Jesteś jej malutką kopią.
Blondyneczka uśmiechnęła się i wtuliła w pierś ojca. Miał rację, Hermiona na zawsze pozostanie w jej serduszku.