Minęło pół roku od narodzin jej synka. Nikt prócz jej rodziców nie wiedział kto jest ojcem
dziecka. Szatynka nie miała ochoty z nikim obcym rozmawiać na ten temat. To była jej sprawa.
Severus pisał do niej listy, ale nie odpisywała.
Raz napisała do niego wiadomość, ale tylko informację o narodzinach jego potomka. Nie chciała trzymać tego w tajemnicy, cóż... miał prawo wiedzieć.
Matthew był jej małą wierną kopią, tylko oczy odziedziczył po ojcu.
Szczelnie okryła dziecko kocykiem, który dostał od swoich dziadków. Delikatnie uśmiechnęła się i odwróciła. Zamarła... W drzwiach stał Severus. Kobieta nie mogła wydusić z siebie słowa. Stała i patrzyła na mężczyznę.
- C-co tu robisz? - spytała, kiedy trzeźwość myślenia wróciła. - Nagle Ci się odmieniło i jednak chciałbyś zostać ojcem?
- Szukałem Cię. - powiedział nadwyraz spokojnie. - Nikt niczego nie chciał powiedzieć.
- Bo nikt nie wiedział? - prychnęła. - Nie wiem jak mnie znalazłeś, ale idź już i... nie wracaj. Tak będzie lepiej.
- Wtedy kiedy wyszłaś... pobiegłem za tobą, ale nigdzie Cię nie było...
- Teraz to nie ma znaczenia. - szepnęła. - Razem z Matthew'em jesteśmy szczęśliwi bez ciebie...
Mężczyzna spojrzał głęboko w jej czekoladowe oczy, podszedł do kołyski w której leżał jego syn. Pochylił się. Delikatnie pogładził jego malutkie piąstki po czym zniknął. Nie pożegnał się z kobietą, bo wiedział, że jeszcze kiedyś się spotkają.