Minął rok odkąd Hermiona wyjechała do Grecji. Nie kontaktowała się z Severusem. Ten rozdział był już skończony. Miała dobrze płatną pracę, ale obecnie była na urlopie macierzyńskim.
3 miesiące temu na świat przyszedł jej syn Nicolas. Chłopiec był małą kopią swojego ojca, czarne włoski, czarne oczy które skradły serce swojej matki.
- Twój tatuś pewnie już wie o tobie... Minęły 3 miesiące a ja nadal nie podałam danych o nim w szpitalu.
Dziecko załapało w swoją małą piąstkę pukiel jej loków.
- Też będziesz miał takie. - szepnęła. - Wyrośniesz na małego przystojniaka. Pójdziemy na spacerek? Tak?
Po niedługiej chwili byli gotowi do wyjścia.
Hermiona z uśmiechem pchała wózek. Pogoda była piękna bo od rana świeciło słońce i nie zapowiadało się na zmiany.
Przeszła jeszcze kilka kroków kiedy dosłownie przed nią pojawiła się kobieta o kruczoczarnych włosach.
- Gdzie on jest?! - krzyknęła Elizabeth.
- Kto?
- Jak to kto?! Severus! Dobrze wiem, że miałaś z nim romans!
- Ja...
- Nigdy cię nie pokocha, on jest mój!
- Od ponad roku nie mam z nim kontaktu...
Kobieta spojrzała na dziecko śpiące w wózku, odwróciła się na pięcie i odeszła. Nawet nie zorientowała się jak z kieszeni jej płaszcza wypadła mała fiolka z błękitnym eliksirem.
Gryfonka podniosła ją i od razu włożyła ją do kieszeni.
Bez dokładnego obejrzenia domyślała się co to za eliksir.
Ciało Severusa nie współpracowało z jego mózgiem. Był świadomy wszystkiego, ale nic nie mógł z tym zrobić. Musiał oprzeć się działaniu eliksiru.
Do domu wróciła wczesnym wieczorem. Nicolas nie spał, a wpatrywał się w nią tymi swoimi dużymi oczami.
Zastanawiało ją skąd Elizabeth wzięła się w Grecji? Czy to znaczy, że Severus też może tu być?
- Zaraz cię wykąpie, kochanie. - powiedziała. - Jeszcze tylko muszę wysłać list.
Wzięła różdżkę i transmitowała ścierkę w kawałek pergaminu.
Napisała na nim swój adres i dołączyła do niego fiolkę z eliksirem która wypadła Elizabeth.
Miała nadzieję, że Severus jest gdzieś daleko od tej kobiety bo inaczej to wszytko na nic się zda...