○ 11○

6.4K 360 12
                                    

Około dziesiątej byłam już na miejscu. Zaparkowałam samochód na wolnym miejscu, po czym zabierając rzeczy z bagażnika, ruszyłam w stronę windy. Wśród gęstych traw odnalazłam dźwignię, którą z całej siły pociągnęłam w swoją stronę. Do moich uszu doszedł jęk mechanizmu. Na moich oczach, krzaki zostały rozsunięte i po chwili na powierzchnię wyjechała znajoma winda. Rzuciłam pokrowiec od gitary z bronią w środku i przetarłam dłońmi twarz. 

Padałam z nóg.

Kiedy tylko winda wydała z siebie przeciągły pisk, ruszyłam z moim arsenałem prosto do celi. Nie miałam ochoty na odwiedziny Rumlow'a. Większość jest zapewne na hali lub dalej konsumuje posiłek. Po dotarciu do swojego "apartamentu", buty i futerał rzuciłam gdzieś w kąt, natomiast swoją całą masą opadłam na znajomy, niewygodny materac. 

Już prawie zasypiałam, kiedy mosiężne drzwi otworzyły się gwałtownie, z hukiem odpijając się od ściany, najprawdopodobniej robiąc w niej dziurę. Po charakterystycznym zapachu tytoniu i wanilii, wiedziałam, że moim gościem jest nie kto inny jak Chuck.

— Rumlow cię wzywa. Ma coś z tobą do obgadania — oznajmił ponurym tonem.
W odpowiedzi mruknęłam coś pod nosem, odwracając się do niego plecami i ciaśniej owijając się kocem.

— Cholera jasna, weź rusz dupsko — warknął zirytowany, podchodząc do mojego posłania. — Jest wściekły, że nie powiedziałaś mu, że wyjeżdżasz. Rusz się, bo mi też się oberwie — dodał, szturchając moje ramię.

— Ja nie mogę... Co za ludzie — mruknęłam pod nosem. — Zaraz do niego pójdę.

— Masz pięć minut, ja zaniosę broń do zbrojowni i oddam chłopakom futerał. Skąd oni go wytrzasnęli? — spytał, wychodząc z celi.

Wsłuchana w oddalający się dźwięk kroków, miałam wrażenie, że zaraz zasnę. Jednak wiedziałam dobrze, że muszę stawić się przed Brock'iem, bo inaczej mogę pożegnać się ze swobodnym poruszaniem się po bazie. Z grymasem na twarzy, zmieniłam swoją konsystencję, po czym ruszyłam przez ściany do gabinetu brązowookiego.

Pokój nie zmienił się w ogóle od mojej ostatniej wizyty. Mężczyzna chodził nerwowo po pokoju, rozmawiając z kimś przez telefon. nie mógł mnie zauważyć, ponieważ stałam w najciemniejszym kącie i cierpliwie czekałam, aż zakończy rozmowę. Kiedy w końcu to się stało, powiedziałam:

— Ciężki dzień?
Brock'owi wzdrygnął się tak mocno, że telefon prawie znalazła się na panelach. Szybko odwrócił się w moją stronę.

— Można tak powiedzieć. Ile razy prosiłem cię, abyś tak nie robiła?

— Daj spokój — westchnęłam, siadając na wygodnym fotelu, naprzeciwko burka. — Po co mnie wezwałeś? — spytałam, kiedy mężczyzna zajął "swoje" miejsce.

— Chodzi o twoją wycieczkę. Możesz mi powiedzieć co ci odwaliło? — spytał lekko podniesionym głosem. — Czy nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo naraziłaś całą organizację? — ostatnie pytanie wykrzyczał z czerwonością na twarzy.

— Uważaj do kogo mówisz — zaczęłam ostrzegawczym tonem. – Może moje ciało wygląda młodo, jednak oczy widziały więcej niż mógłbyś sobie wyobrazić. Umysł musiał pracować dużo ciężej tylko po to, aby znaleźć wyjście z bardzo beznadziejnej sytuacji. Mam dużo większe doświadczenie niż twój najlepszy agent, który w dodatku okazał się zdrajcą.

Brock siedział nieruchomo, patrząc nieobecnym wzrokiem w moje oczy.

— Zostało mi tylko parę dni na wykonanie misji, jeśli chcesz, żeby została wykonana, musisz dać mi pełne pole do manewru. Inaczej możecie mnie znowu wsadzić do zamrażarki.

𝐇𝐀𝐈𝐋 𝐇𝐘𝐃𝐑𝐀?जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें