○ 26 ○

4.5K 289 11
                                    

Przy jednym skrzyżowaniu znajdują się trzy cmentarze. Oczywiście nie zostały umiejscowione przy samej ulicy, tylko parę metrów dalej, za kępami krzaków, drzew i żywopłotów. Z asfaltu nie są widoczne.

Wiedziałam, że mam dostać się na cmentarz. Tylko teraz cholera wie, który.

Z westchnieniem rozejrzałam się wokoło, a wiatr rozwiał moje ciemne loki na wszystkie strony. Odnalezienie odpowiedniego nagrobka zajmie mi kupę czasu. Nie mogę nic poradzić, że sto lat temu postanowiono zbudować bazę akurat w tym miejscu. Kiedyś oczywiście nie było tu cmentarza, dlatego wejście do bunkra było o niebo wygodniejsze.

Spochmurniałam.

Kiedy zauważyłam, że żaden samochód nie przejeżdża ulicą, nasuwając kaptur mocniej na głowę, ruszyłam szybkim krokiem na drugą stronę.

Po raz kolejny rozejrzałam się na boki. Jednak jedynym, co zauważyłam, było paru przechodniów i stary, rudy kocur, czający się przy kontenerach na śmieci.

Odnalazłam wydeptaną ścieżkę, prowadzącą na cmentarz numer jeden. Ostre gałązki ocierają się o mnie, powodując niemiłe kłócie. W końcu ścieżka zamienia się w betonowy chodnik, a wkurzające krzaki znikają. Przed sobą mam ogromny cmentarz.

Liczne rzędy nagrobków, powodują u mnie zawroty głowy. Nie mogę uwierzyć, że będę musiała odszukać jedno nazwisko, spośród blisko miliona innych.

Z przymrużonymi powiekami skanowałam okolicę. Po lewej stronie, wśród drzew, a raczej samych gałęzi stał drewniany, dwupiętrowy budynek. Udałam się w jego stronę, uważnie patrząc pod nogi. Nagle na chodniku aż roiło się od dziur, pęknięć i nierówności.

Po chwili stałam przed ciemnymi drzwiami, które sprawiały wrażenie ledwo trzymających się zawiasów. Delikatnie pchnęłam je, na co ustąpiły z głośnym skrzypieniem.

W holu głównym było chłodno. Być może dlatego, że okna były beznadziejnie uszczelnione, a może przez straszne drzwi.

Rozejrzałam się wokoło i nie zauważyłam nic wartego mojej uwagi. Po lewej stronie znajdowały się drewniane schody, prowadzące na pierwsze piętro. Po prawej stronie znajdowała się lada, za nią, na ścianie zostały wbite gwoździe, zapewne imitujące wieszaki na ubrania.

Rozpinając kurtkę, weszłam na schody, które skrzypiały równie głośno, co drzwi wejściowe.

Ściany były oklejone zieloną tapetą. Po prawej stronie ciągnął się rząd małych okien. Na wprost ciągnął się korytarz. Na lewej ścianie znajdował się rząd szarych drzwi.
Na końcu korytarza znajdowały się kolejne schody, prowadzące na drugie piętro.

Zaczęłam puka kolejno do drzwi, a kiedy nikt nie odpowiadam, szarpałam wściekła za klamkę.
Wszystkie okazały się zamknięte...
Cóż za niespodzianka.

Mlasnęłam z niesmakiem, wchodząc na drugie piętro. Czy naprawdę nikt tu nie pracuje? Chyba, że wszyscy usłyszeli skrzypienie drzwi i pozamylali się w pokojach, byleby tylko nie mieć kontaktu z osobą, która zakłóca ich monotonną pracę. Nawet nie wiem na czym miałaby polegać, jednak zostawiłam tą sprawę w spokoju.

Na drugim piętrze ściany pokryte były pomarańczową, odklejającą się tapetą. Niegdyś biały sufit, teraz pokryty był licznymi pęknięciami i plamami.
Nie wiem jak bardzo bym chciała, nie potrafiłam wymyślić historii, opowiadającej o ich powstaniu.
Z cichym westchnieniem rozpoczęłam procedurę pukania gdzie popadnie.
Tutaj też na lewej ścianie znajdował się rząd drzwi, tyle że zrobionych ciemnego drewna.
Pierwsze trzy były zamknięte. Czego się możnabyło spodziewać?
Los się nade mną zlitował, ponieważ kiedy zapukałam w przed ostatnie, do moich uszu doszło ciche "proszę".

𝐇𝐀𝐈𝐋 𝐇𝐘𝐃𝐑𝐀?Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin