○ 28 ○

4K 306 66
                                    

Oparłam czoło o chłodną powierzchnię. Zimna, betonowa ściana przyjemnie chłodziła mój rozgrzany mózg, który pracował teraz na najwyższych obrotach.

Sześć dni temu zalałam główną bazę Hydry, zapewniając siebie tymczasową wolność. Noce spędzam w opuszczonym domu na obrzeżach. Jeśli chodzi o żywność, to okazało się, że kradzież nie jest taka trudna, na jaką się wydaje. Za każdym razem, kiedy "na zawsze pożyczę" coś komuś, wmawiam sobie, że ta osoba nie ucierpi na stracie. A dnie robią się coraz chłodniejsze i nie mogę się pokazywać publicznie. W miarę normalnym funkcjonowaniu, pomagają mi moje zdolności.

Nie wiem, czy długo dam radę się ukrywać. Jest to bardzo męczące. Nie śpię po nocach w obawie, że kiedy tylko zamknę oczy, drewniany sufit będzie ostatnią rzeczą, jaką zobaczę.

Nawet w niewidocznej postaci, stale obserwuję okolicę.
Czasami miałam chwile słabości, w których chciałam wyjść na ruchliwą ulicę, by wszyscy o mnie usłyszeli i w końcu sprzątnęli. Zaraz potem jednak pojawia się myśl, że jestem wolna. Nie jestem od nikogo zależna, robię co chcę, kiedy chcę.
Jest to jednak jedyny plus sytuacji.

Z westchnieniem rozejrzałam się na boki. Po kilku minutach ruszyłam przed siebie, naciągając kaptur mocniej na głowę. Sześć dni. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Przejrzałam teczki Barnes'a i Stark'a. To, co tam znalazłam przeraziło mnie, ale i zafascynowało. U pierwszego jegomościa znalazłam wojskowe osiągnięcia, a przy drugim nazwisku znalazłam projekty maszyn ojca niejakiego Anthony'ego Stark'a. Nic, co by mnie zainteresowało.

Aktualnie owe dokumenty spoczywały na dnie czarnej, sportowej (kradzionej) torby, spoczywającej na moim ramieniu. Wepchnęłam dłonie w kieszenie kurtki i przestąpiłam z nogi na nogę, czekając na zmianę świateł na skrzyżowaniu. Kiedy moim oczom ukazał się "zielony ludzik"- szybkim krokiem przeszłam przez jezdnię. Udałam się prosto do kawiarenki, gdzie często przesiadywałam.

Wybrałam ją między innymi dlatego, że przy wybranym przeze mnie stoliku nie sięgał zasięg kamer. Było mi to na rękę, ponieważ mogłam spokojnie zdjąć kurtkę i obserwować ludzi za oknem i w pomieszczeniu, nie martwiąc się zbytnio o siebie.

Pchnęłam drewniane, drzwi z szybą, a dzwoneczek zawieszony na górze, poinformował właścicielkę o przybyciu nowego klienta. Przywitałam się z nią skinieniem głowy i ruszyłam w stronę swojego stolika. Kurtkę zawiesiłam na oparciu krzesła, sama na nim siadając. Torbę ułożyłam na siedzeniu obok. Zaczęłam bawić się serwetką, ułożoną na środku okrągłego stolika.

- Dzień dobry. Co podać? - usłyszałam ciepły głos nad głową.

Powoli przeniosłam wzrok na kobietę w podeszłym wieku z okularami na nosie. Siwiejące włosy miała upięte w ciasnego koka z tyłu głowy. Ubrana była w zieloną sukienkę do kostek, a na nią narzucony był poplamiony fartuszek. Na twarzy znajdował się ciepły uśmiech, którym właścicielka obdarzała każdego dookoła.

- Poproszę cappuccino.

- Może dam ci ciasto? - spytała, zabawnie poruszając brwiami.

Pokręciłam głową z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Dzisiaj poproszę tylko kawę.

- No dobrze- wymamrotała, notując i odchodząc.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na przeciwległym końcu siedział mężczyzna, ubrany w brązowy płaszcz. Nie zdjął go. Nie tknął również leżącego przed nim kawałka sernika. Zmarszczyłam czoło. Siedział przodem do mnie, nonszalancko siedząc na krześle.

Nie widziałam jego twarzy, ponieważ była zakryta czytaną przez niego gazetą. Zmrużyłam oczy, przyglądając się głównej stronie, dostrzegając coś znajomego.

𝐇𝐀𝐈𝐋 𝐇𝐘𝐃𝐑𝐀?Where stories live. Discover now