○ 31 ○

4.1K 289 85
                                    

Znajduję się w przytulnie urządzonym salonie.

W tym salonie.

Nie jestem sama.

Po drugiej stronie, na ziemi siedzi młoda kobieta. Wciska swoje ciało w kąt pokoju, mając nadzieję, że jej nie zauważę. 

Jednak widzę ją doskonale.

Słyszę jej urywany z przerażenia oddech. Niemal czuję jej paraliżujący strach, bijący na kilometr.

Podchodzę do niej i zatrzymuję się w odległości jednego kroku.

Płaczliwym tonem błaga, aby ją oszczędzić. 

Wielu przed nią tak robiło. Nie robi to na mnie wrażenia.

Unoszę pistolet i naciskam spust.

Bezwładne ciało osuwa się, tworząc dookoła morze krwi.

Słyszę skrzypienie desek, dochodzące z pierwszego piętra. Stopy samoistnie kierują mnie w tamtą stronę.

Jestem mordercą bez serca.

Nie, jestem narzędziem doskonałym.

Jestem bez skazy.

Po wejściu na górę, staję, nasłuchując.

Mężczyzna, którego mam zabić, nie różni się niczym od moich poprzednich ofiar.

Niczym.

Słyszę płacz, więc szybko kieruję się w tamtą stronę. Mocnym kopnięciem wyważam drzwi i szybkim krokiem podchodzę do dwuosobowego łóżka. Odrzucam je na bok. Moim oczom ukazuje się starszy mężczyzna, który kuli się po ścianą. 

Nie czuję nic, kiedy strzelam mu w klatkę piersiową. 

Bo jestem narzędziem doskonałym.


❉❉❉


Budzę się, ciężko dysząc. Skrzywiłam się lekko, kiedy poczułam strużkę potu, spływającą mi po plecach.

Koszmary. Mam je od ucieczki z bazy. Nie są jednak takie złe.

Pomagają mi w przypomnieniu sobie o przeszłości.

Poderwałam się, słysząc jak coś spada na podłogę. Przeczołguję się na lewą stronę łóżka i widzę sok, który wczoraj zawinęłam z lodówki. Podnoszę go z ziemi, po czym podchodzę do wielkiego okna i spoglądam na wysokie wieżowce. 

Upijam pierwszy łyk i obserwuję jeżdżące samochody. Nowy York nigdy nie śpi. Trochę przerażające. 

Nie wiem, która może być godzina, jednak nie zapowiada się, aby wschód słońca miał nadejść w ciągu najbliższych paru godzin. Usiadłam na posadce i podziwiałam panoramę miasta, popijając soczek. 

Jednak nic nie może trwać wiecznie. Na przykład kartonik nie może być wiecznie pełny, chociaż nie narzekałabym, jeśli istniałaby taka możliwość. Z cichym westchnieniem, podniosłam się z miejsca. 

Z bólem serca muszę przyznać, że nikt nie pomyślał, aby umieścić kosz na śmieci w pokoju, więc aby wyrzucić kartonik, byłam zmuszona opuścić mój pokój. Oczywiście mogłabym zrobić to rano, ale nie miałam ochoty na sen. Cicho otworzyłam drzwi i wyjrzałam na ciemny korytarz. 

𝐇𝐀𝐈𝐋 𝐇𝐘𝐃𝐑𝐀?Où les histoires vivent. Découvrez maintenant