Rozdział 2

12 1 0
                                    

Cały wykład siedziałam spięta. Denerwowałam się. Czułam jego wzrok na plecach, chociaż wątpiłam, żeby cały czas się we mnie wpatrywał. Mojego stanu nie poprawiał fakt, że siedząca obok mnie Ola nie była wcale zainteresowana mikroekonomią, więc pomimo siedzenia w pierwszym rzędzie spokojnie przeglądała coś na telefonie.

- Hej, nie wiedziałaś, że tu będzie? – Olka chyba postanowiła mnie pocieszyć. Oraz pewnie zobaczyła, że bawię się nerwowo moją bransoletką.

- Nie. Nie wiedziałam. Nie szukałam go nawet. – ale Olka mnie już nie słuchała, bo nerwowo szukała w telefonie czegoś, żeby za chwilę podetknąć mi go pod sam nos.

- Widzisz? Czarno na białym ekonomia na naszym uniwerku, nawet to nie zajrzałaś od dwóch miesięcy? – pokręciłam głową i skupiłam się ponownie na profesorze. Prawda była taka, że od czasu jak widziałam go na jego urodzinach i potem się nie odezwał próbowałam wyrzucić go z pamięci. Jednak jak widać, on postanowił zepsuć moje plany. Więc gdy tylko usłyszałam magiczne słowa „To będzie na następnym wykładzie, dziękuje." Zerwałam się z krzesła ciągnąc za sobą Olę. Słyszałam jak ktoś mnie woła, ale nie miałam ochoty się zatrzymać. Olka też coś protestowała, więc jak doszłyśmy pod schody i zgubiłyśmy się trochę wśród innych studentów, zatrzymałam się.

- Możesz mi powiedzieć co robisz? Będziesz tak uciekać? – Olka skrzyżowała ręce na piersi i patrzyła na mnie z podejrzanym wyrazem twarzy.

- Nie uciekam tylko taktycznie się oddalam. –

- Tori, mnie nie oszukasz. Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że jednak będziecie się tu widywać, więc... - pomachała mi rękami w sposób, który miał oznaczać, że mam sobie iść.

- Dobra, dobra! Może masz rację. – usłyszałam jak ktoś mnie woła, a że Ola była koło mnie wiedziałam kto to. Westchnęłam – Ok, pogadam z nim. W sumie tak będzie lepiej, bo nie pomyśli sobie, że mi zależy czy coś. – spojrzałam na przyjaciółkę pytająco, a ona tylko pokiwała głową.

- Kurcze, Wika, ja mam pierwszy wykład na całkiem innym wydziale i muszę już lecieć. Dasz radę. – ścisnęła mnie za ramiona. – Spotkamy się w domu na obiedzie. –

I pobiegła w stronę wyjścia, a ja obróciłam się w kierunku chłopaka. Kamil. Mój były najlepszy przyjaciel. Moja pierwsza, choć nieodwzajemniona miłość.

- Tori! Jak dobrze Cię widzieć! – przytulił mnie, a ja poczułam jak miękną mi kolana.

- Milek! Co ty tu robisz? Myślałam, że tylko ja z Olą jesteśmy na tyle szalone, żeby pojechać na studia na drugi koniec Polski. –

- No właśnie tylko wy. – powiedział tajemniczo i spojrzał na mnie, a ja zobaczyłam ten błysk w oku, który widziałam tyle razy i już nie miękły mi tylko kolana, ale i inne organy. – Wydawałyście być zaskoczone moim widokiem. – zmienił temat, a ja odwróciłam wzrok.

- No tak, troszkę. Tak jak mówiłam, nie spodziewałyśmy się, że ktokolwiek tak jak my przyjdzie tutaj. –

- I nie sprawdzałaś list? – popatrzył na mnie, a ja pokręciłam głową i popatrzyłam na moje buty. – Nie wierzę! – zaśmiał się. – Typowa Wiktoria. Wiedz, że ja sprawdzałem i wiem, że jesteśmy na prawie wszystkich ćwiczeniach razem. – podniosłam głowę i popatrzyłam na niego. Uśmiechnął się do mnie i wiedziałam, że nie mogę dłużej ciągnąć tej rozmowy. Nie ufałam sobie na tyle.

- To fajnie, zawsze to ktoś znajomy. Słuchaj Milek, muszę lecieć. Do zobaczenia. – popatrzył na mnie zagadkowo, ale ja tylko go przytuliłam i odbiegłam. Zatrzymałam się w toalecie. Oddychałam głęboko. Nie pozwolę. Nie pozwolę, żeby to się znowu tak potoczyło. Nie pozwolę, żeby znowu złamał mi serce. 

Miło by było, jeśli po przeczytaniu zostawisz komentarz lub gwiazdę.

Chciałabym wiedzieć czy ktoś tu jest :) 

Forget, forgot, forgotten...Where stories live. Discover now