Rozdział 3

11 1 0
                                    

3 lipca, Urodziny Kamila

- Tori, chyba Ci już wystarczy tego alkoholu. – zaśmiał się, ale obkręcił mnie kolejny raz.

- Może, a może nie. To jest ostatnia impreza w naszym składzie, a od października znowu będę się musiała zmagać z moimi fobiami społecznymi. – wtuliłam się w ramię Kamila i kołysaliśmy się rytm piosenki.

- Ty i fobie społeczne? Nie pomyślałbym.

- Ha ha ha, śmiej się dowoli. – podniosłam na niego wzrok. Z racji tego, że już przebrałam szpilki na trampki byłam niższa.

- Z Ciebie? Ja? Śmiać? Tori, nigdy w życiu. Po prostu od trzech lat nie zauważyłem, żebyś miała problemy z kontaktami społecznymi. – spojrzał mi w oczy, a ja dziękowałam Bogu, że mnie trzyma, bo zmiękły mi kolana. Dostrzegłam w jego oczach iskry i cień uśmiechu, który zagościł na wargach. Zniżał się do mnie, a ja czułam co się stanie. Czekałam na to tyle czasu, tyle razy sobie to wyobrażałam. Czekałam. I myślałam. Zamknąć oczy czy nie? Czy nie oddycham przez usta? Boże, mój wzrok na pewno jest już zamglony przez alkohol. A moje włosy? Gdy był już bardzo, bardzo blisko, zdecydowałam się, że jednak je zamknę. Sekunda, dwie. Nie poczułam jego warg na swoich ustach. Zamiast tego usłyszałam Bartka, najlepszego kumpla Kamila i otworzyłam oczy.

- Stary! Wódka się kończy chodź! – pociągnął go ze sobą w stronę kuchni. A mi nagle zrobiło się zimno, bez dłoni chłopaka w mojej tali. Popatrzyłam na niego, ale jego ruchy nie pokazywały by czuł się choć trochę zawiedziony tym, że nam przerwano. Już miałam się odwrócić, kiedy spotkałam jego wzrok i to w nim zobaczyłam, że jest nie zadowolony. Dla mnie to było jednak za mało. Obróciłam się na pięcie i poszłam szukać Oli. Czułam się fatalnie.

Chwila obecna

Z toalety musiałam wyjść, bo czekały mnie ćwiczenia. Jeśli Kamil mówił prawdę to mogłam się spodziewać, że znowu go spotkam. Musiałam być twarda. Nie mogłam mu pokazać jak mnie zranił. To, że odszedł ode mnie na swoich urodzinach to nic. Liczyłam, że przez to co prawie się wydarzyło zadzwoni, napisze, ale on nic. Wtedy przyrzekłam, że nie dam się mu omamić po raz kolejny. Jednak nasze spotkanie sprzed 10 minut pokazało, że mój mózg, a moje serce to dwie całkowicie różnie rzeczy. Odetchnęłam kolejny raz głęboko i poszłam w stronę sali. Na szczęście jeszcze go nie widziałam. Może to były te ćwiczenia na których nie byliśmy razem? Nagle poczułam jak lecę na ścianę.

- Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Ale ze mnie niezdara, nic Ci się nie stało? – jakaś dziewczyna podała mi rękę i pociągnęła do góry.

- N-iiee. Co się stało? – potarłam ręką tył głowy.

- Potknęłam się, przepraszam Cię bardzo, jestem Klara –

- Wiktoria, ty na te ćwiczenia? –

- Tak. Mogę z Tobą usiąść? Nie znam nikogo. – za jej plecami zobaczyłam Kamila, więc pokiwałam radośnie głową i pociągnęłam ją do sali. Klara wydawała się być bardzo zadowolona, że ktoś się nią w końcu zainteresował. Podreptałyśmy do ostatnich ławek mając nadzieje, że tam uda nam się choć trochę ukryć przed innymi. Nie wiem czemu, ale czułam, że Klara jest do mnie podobna. Opadłam na krzesło od strony okna i wlepiłam wzrok w drzwi, żeby wiedzieć czy Milek tu wejdzie czy nie.

- Też nie znasz tu nikogo? – dziewczyna wypakowała zeszyt i mały piórnik z którego wyciągnęła, wręcz z namaszczeniem, złoty długopis. Rzuciłam na niego okiem i już wiedziałam, że marka tego przybory zobowiązywała do specjalnego traktowania. Uśmiechnęłam się, też tak miałam.

- W zasadzie to znam tego chłopaka. – mruknęłam pod nosem, bo Milek właśnie wszedł do sali i gdy zobaczył mnie wciśniętą w najdalszy kąt, zmarkotniał trochę i usiadł gdzieś bliżej. Odetchnęłam z ulgą.

- Serio? Wiesz ja mieszkam w akademiku i jakieś dziewczyny mówiły, że widziały go na wieczorku zapoznawczym i, że to niezłe ciacho. – popatrzyła na mnie, a ja parsknęłam śmiechem. Może i był przystojny, ale... No właśnie, ale? Co mnie w nim urzekło? Postanowiłam sobie na razie nie odpowiadać na to pytanie, bo wymagałoby ode mnie myślenia o nim, a miałam przecież zapomnieć.

- Tak jest spoko. – uśmiechnęłam się w stronę Klary delikatnie. Ona jednak patrzyła na Kamila jak urzeczona i dopiero przyjście ćwiczeniowca wyrwało ją z letargu. Mnie natomiast w niego wprowadziło.

Hej, hej, hej! Mam nadzieje, że nie zanudzacie się tutaj :)

Liczę na Was, w sensie, na znaki waszej obecności ;) 

Forget, forgot, forgotten...Where stories live. Discover now